Luksusowe łodzie motorowe, które oferuje spółka S., kosztują od kilkudziesięciu do kilkuset tysięcy euro.
Klienci
Jedną z najtańszych motorówek kupił rok temu niemiecki żołnierz stacjonujący w Szczecinie, Polak z pochodzenia, Witold Kamiński.
- Kupiliśmy łódź w lipcu. Miała być gotowa na przełomie lipca i sierpnia. Mieliśmy jechać na wczasy do Chorwacji. Wpłaciłem 6000 euro zaliczki, która była potrzebna na start. Zobaczyłem zdjęcie zapakowanej łodzi na Facebooku, ale niestety do dzisiaj na nią czekam – mówi Kamiński.
Z kolei Robert Budawski, właściciel hurtowni artykułów metalowych ze Stargardu, poznał Pawła D. ponad 10 lat temu. Biznesmen sprzedawał wówczas nie łodzie, lecz stoły spawalnicze. Handlował nimi jako oficjalny dealer.
- Pojawiłem się na początku jego działalności przestępczej. Pamiętam, że oprócz stołów miał w swojej ofercie pończochy. Powiedział mi, że jak zapłacę z góry całą kwotę za stoły, to mi trochę opuści z ceny. Tak się dałem złapać. To było 68 tys. zł – wspomina Budawski.
- Schemat jest ten sam. Wymyślał różne cuda np., że mają tyle produkcji, że nie mogą się wyrobić. Podawał, że będę miał stoły za trzy tygodnie, potem za kolejne i tak dalej. Potem informował, że mają urlop i nikt nie pracuje, ale po wolnym będę miał stoły. Potem powiedział, że tir się ładuje. Jak za dwa, trzy tygodnie nie było transportu, to przestał odbierać telefony – dodaje pan Robert.
Mimo że producent stołów spawalniczych zerwał współpracę z Pawłem D., Budawski pieniędzy nie odzyskał. Mężczyzna postanowił ostrzec w sieci innych kupujących.
- Jeden z klientów do mnie zadzwonił, podziękował. Powiedział, że chciał już mu dawać 600 tys. zaliczki. W tym całym procederze funkcjonuje cała rodzina – wskazuje Budawski.
Pokrzywdzeni walczą w sądzie
Paweł D., jego żona i syn zakładali różne firmy. Budawski razem z wrocławskim adwokatem Adamem Puchaczem, który dziś reprezentuje kilkunastu pokrzywdzonych, od wielu lat walczą o ukaranie rodziny D.
- Sposób działania sprawców jest niezwykle prosty, niestety przy tym bardzo skuteczny. Oferowali stoły spawalnicze, nie mając ich na magazynie, a także nie zamawiając ich u producenta. Następnie stoły nie były dostarczane, a pieniądze nie były zwracane – opisuje Adam Puchacz z Kancelarii „JKP Adwokaci”.
- Każdy pokrzywdzony pyta mnie, jak to jest możliwe, że oni dalej działają. Odpowiedź na to pytanie nie jest łatwa – dodaje prawnik.
Prokuratura umarzała większość spraw, mimo że poszkodowani klienci składali doniesienia o przestępstwie i przedstawiali dowody. Powód był banalny: Paweł D. i jego bliscy zeznawali, że nie chcieli nikogo oszukać, a to, że nie wywiązali się z umów było splotem niezawinionych przez nich okoliczności.
- Zgłosiłem swoją sprawę na policji w Gliwicach. Potem dostałem informację, że sprawę umorzono ze względu na to, że prokuratura nie może się dopatrzeć znamion czynu zabronionego – denerwuje się ślusarz Michał Wajman.
- Wydaje się to dość absurdalne. Nie można mówić o tym, by sprawca działał w sposób przypadkowy, skoro na przestrzeni lat zgłaszają się kolejni pokrzywdzeni dokładnie w ten sam sposób – przekonuje Adam Puchacz.
Bezskuteczne wyroki?
Choć w części spraw prokuratorzy decydowali się na oskarżenie Pawła, Adriany lub Piotra D., procesy ciągnęły się latami, a wyroki nie ukróciły ich działalności.
- W stosunku do pana Pawła znane są mi trzy wyroki skazujące. W stosunku do pana Piotra jest to pięć wyroków. W przypadku pani Adriany znany jest mi jeden wyrok skazujący. Wedle mojej wiedzy oni nie byli w więzieniu. Są to kary pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem ich wykonania lub kary grzywny – mówi Adam Puchacz.
Tymczasem Paweł D. przeszedł do kontrataku. Postanowił rozprawić się w sądzie z tymi, którzy ostrzegali w internecie potencjalnych klientów.
- Pozwał mnie do sądu za pomówienie, zniesławienie. Wygrał sprawę w pierwszej instancji. Odwołałem się do drugiej instancji. Druga instancja całkowicie mnie oczyściła i miałem dostać 20 tys. zł – przywołuje Budawski.
- Co mi po wyroku, który ma taką wartość, jak ten papier? Komornik umorzył sprawę, a to jest już któryś komornik. Facet jeździ nowym mercedesem z salonu, ma stumetrowe mieszkanie. Bieda aż piszczy, tylko współczuć – ironizuje pan Robert.
- Na papierze oskarżeni utrzymują się z dochodów w wysokości minimalnego wynagrodzenia o pracę. Jednocześnie jeden z oskarżonych jest właścicielem dużego domu, a także apartamentu we Wrocławiu – wskazuje Adam Puchacz.
„Wszystko jest zgodne z prawem”
W sprawie, w której Pawła i Piotra D. oskarżono o oszustwo, walczy 11 poszkodowanych klientów. - Wszystko jest zgodnie z prawem. Nie oszukałem żadnego człowieka, jeśli chodzi o żadne jachty i żadne łódki – stwierdził w sądzie D.
A wcześniej, gdy chodziło o stoły spawalnicze?
- Nie oszukałem żadnego klienta.
Choć jeden z procesów po dwóch latach miał się zakończyć, Paweł D. miał inny plan. Jego pełnomocnik złożył wniosek o przesłuchanie kolejnych kilkudziesięciu świadków.
- Złożenie wniosku o przesłuchanie 32 świadków jest niczym innym jak próbą rażącego przedłużenia postępowania. Chciałbym się dowiedzieć, a przez 2,5 roku się nie dowiedziałem, i pokrzywdzeni też się nie dowiedzieli, dlaczego te towary nie zostały dostarczone. Dlaczego nie doszło do zwrotu pieniędzy? Rozumiem, że tego się nie dowiemy – mówił w sądzie Puchacz.
Sąd postanowił nie uwzględnić wniosku dowodowego o przesłuchanie 32 świadków.
- Pomimo orzeczonych zakazów prowadzenia działalności gospodarczej, pomimo wpisania do rejestru dłużników, sprawcy cały czas działają w ten sam sposób – mówi Puchacz.
- Zgłosiliśmy do prokuratury, że mimo zakazu, ta firma jest aktywna. Prokuratura to umorzyła, czy to jest normalne? Ręce opadają – irytuje się Budawski.
Różni prokuratorzy, różne wnioski
Prokuratura, która nie chciała badać złamania sądowego zakazu prowadzenia działalności gospodarczej, jest tą samą, która umorzyła większość spraw z doniesień poszkodowanych klientów rodziny D.
- Prokuratura Rejonowa dla Wrocławia Krzyki-Zachód nadzorowała łącznie 37 spraw objętych pytaniem [skierowanym wcześniej do prokuratury – red.]. W ośmiu sprawach skierowano akt oskarżenia, natomiast w 18 sprawach wydano postanowienie o umorzeniu postępowania – mówi Maciej Zagoźdżon, rzecznik Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu.
- Każdy prokurator samodzielnie ocenia daną sprawę i samodzielnie wyciąga z niej wnioski. Trzeba pamiętać, że w przypadku przestępstwa oszustwa należy udowodnić zamiar bezpośredni – stwierdza Maciej Zagoźdżon.