Kilkadziesiąt godzin z rzędu spędził na dyżurze lekarz pogotowia ratunkowego w Otwocku. To nie pierwszy taki wyczyn tego lekarza. W marcu udowodniliśmy, że przepracował w ten sposób pięć dni z rzędu. Swoją postawą zamiast pomagać pacjentom - naraża ich na niebezpieczeństwo. - Po nieprzespanej dobie możliwości psychofizyczne u człowieka są takie, jak u kogoś kto ma jeden promil alkoholu we krwi - wyjaśnia Krystyna Zużewicz z Centralnego Instytutu Ochrony Pracy. - Po kilkudziesięciu godzinach pracy myśli się wolniej, wolniejsze są relacje, podnosi się ryzyka spowodowania nieszczęścia. Praca w karetce pogotowia wymaga od jej zespołu szybkich reakcji. Lekarz musi być wypoczęty, bo jego zmęczenie może narazić pacjentów nie tylko na poważne komplikacje zdrowotne, ale i na śmierć. Lekarz rozpoczął dyżur wcześnie rano. Już po godzinie dostał pierwsze wezwanie i wyruszył do chorego. Postanowiliśmy przyglądać się jego pracy. Mijają kolejne godziny na dyżurze - w sumie lekarz pracuje już trzy pełne doby, na pewno odczuwa zmęczenie - ale wciąż wyjeżdża do chorych. Choć po 39-ciu godzinach lekarz powinien wypocząć - on, wciąż jest na dyżurze, coraz bardziej zmęczony. Karetka odwozi lekarza na parking. Choć to nie mieści się w głowie - lekarz nie jedzie do domu, tylko własnym samochodem przemieszcza się kilkadziesiąt kilometrów do Garwolina. Po 55-ciu godzinach dyżuru, w tutejszym pogotowiu ratunkowym, podejmuje kolejny wielogodzinny dyżur. O tym, że długie dyżury lekarza otwockiego pogotowia zagrażają pacjentom mówiliśmy już ponad pół roku temu. Jego przełożeni obiecywali, że sytuacja się zmieni. Udowodniliśmy, że do dziś nic nie zrobiono. Co więcej - inni pracownicy pogotowia potwierdzili, że lekarz, z powodu zmęczenia naraża pacjentów na utratę zdrowia i życia. - Mieliśmy pacjentkę w stanie agonalnym, bez ciśnienia, nie mogłam się do żyły wkłuć i poprosiłam lekarza o pomoc, ale mi nie pomógł - opowiada pracownica karetki pogotowia. Lekarz znany jest także z zaskakujących decyzji, które narażają pacjentów. Nasi rozmówcy przytaczają konkretne przypadki. Dodatkowo z rozmów wynika, że doktor w nocy nigdy nie wyjeżdża w nocy w tzw. trybie K-1, czyli w ciągu minuty, ”śpi, nie można go dobudzić, bo się zamyka w pokoju”. Po tym, co usłyszeliśmy od pracowników pogotowia poszliśmy do lekarza, właśnie rozpoczął 75-tą godzinę pracy. Nie przyznał się, że dyżurował i nie spał od wielu godzin. Lekarz zaprzeczał - nam udało się zdobyć październikowy grafik dyżurów w pogotowiu w Garwolinie i Otwocku. Okazało się, że lekarz pogotowia dyżuruje bez przerwy po kilkadziesiąt godzin z rzędu. Sądziliśmy, że ten niebezpieczny proceder ukróci Mirosław Pszonka, starosta otwocki, który jeszcze w marcu zapewniał, że zadba o to, by nie narażać pacjentów na niebezpieczeństwo. Dzisiaj jednak Mirosław Pszonka nie widzi nic złego w maratonach, które urządza doktor, kosztem zdrowia pacjentów. - W karetce pogotowia liczą się sekundy, lekarz na podjęcie właściwej decyzji ma czasami właśnie te sekundy, które decydują o życiu pacjenta - mówi ratownik karetki Bartosz Stieblich z pogotowia ''Falck”.