Aby pojechać na mistrzostwa świata do Niemiec, należało kupić bilet – albo od Polskiego Związku Piłki Nożnej, albo od FIFA. Chętnych było oczywiście dużo więcej niż biletów, toteż PZPN zorganizował losowanie. Odbyło się w obecności mediów. Jednak wylosowani długi czas nie mogli odebrać biletów, za które zapłacili. Nikt też w Związku nie potrafił udzielić im informacji, dlaczego tak się dzieje. - Mamy potwierdzenie wpłaty – 880 zł – mówi Maciej Malik. – Robimy wszystko, aby dostać bilety, nawet na własną rękę. Wśród osób, która czekała na wylosowany bilet, jest Piotr Kalista, wiceprezes dużej firmy. Organizację sprzedaży przez PZPN ocenia jednoznacznie. - To wygląda, jak organizacja z dawno minionej epoki – mówi Piotr Kalista. – Jest numer, pod który nie można się dodzwonić. Dla mnie partnerem jest PZPN. Oni powinni czuć się odpowiedzialni za dostarczenie mi biletu, ewentualnie za poinformowanie mnie. Do meczów coraz bliżej, a biletów nie ma. Tymczasem bilety bez problemu można kupić nieoficjalnie. Reporter UWAGI! dotarł do pośrednika, Szymona K., który za 1360 zł zaoferował mu bilet na Mundial. Powiedział, że pochodzi on od ”poważnej” osoby z PZPN. - On zarabia na tych biletach 100 euro – powiedział Szymon K. – Z samych biletów na mecz Polska – Niemcy ma 10 tys. zł. To poważna osoba, która już mi bilety załatwiała. Szymon K., jak powiedział, bilety otrzymuje nie bezpośrednio od osoby z PZPN, ale od niejakiego Romana z Krakowa. Zażądał 50-procentowej zaliczki. Wziął dane, by zostały zakodowane na konkretnym bilecie. Podczas końcowej transakcji ujawnił nowe szczegóły procederu nieoficjalnej sprzedaży biletów. - Okazało się, że to nie jest do końca załatwiane przez tego Romana, tylko przez jeszcze jedną osobę, która działa fizycznie w PZPN-ie – powiedział Szymon K. – Oni mają tam tyle tych biletów, on ma ich do rozprowadzenia setki. Wszyscy ”walą” to po prostu na lewo. Z zakupionym ”na lewo” biletem reporterzy UWAGI! udali się do siedziby PZPN. Pokazali go Rafałowi Gromkowi z firmy IT Sport, który odpowiada za cały komputerowy system sprzedaży biletów. Jego reakcja była zaskakująca. - My jesteśmy fizycznymi pracownikami – powiedział. Sprawdzić bilet zgodził się sekretarz generalny PZPN Zdzisław Kręcina. Poinformował reporterów, że pochodzi on z puli przeznaczonej na rzecz stowarzyszeń kibiców i obiecał wyjaśnienie sprawy. Gdy został poproszony o bardziej precyzyjne informacje dotyczące pochodzenia biletu, skierował reporterów do Rafała Gromka. Konkretnych informacji nie doczekali się jednak do dziś. Przeczytaj także:Polska piłka: 99 procent korupcjiMarzenie o bezpiecznych meczach”Nie chcemy Murzyna!”