Granice dobrego zachowania

Polsko-ukraińską granicę każdego dnia przekracza tysiące obywateli Ukrainy. Mają nadzieję, że w Polsce uda im się zarobić więcej pieniędzy. Do wyjazdu z ojczyzny zmusza ich często trudna sytuacja materialna. Na wyjazd do Polski inwestują niemal wszystkie swoje oszczędności. Jednak nie zawsze udaje im się dotrzeć do celu podróży. Zdarza się, że bez powodu są zawracani.

- Granica to jest rzecz bardzo nieprzyjemna. Czasami pogranicznik zwraca się na „ty”. Do Polaków tak nie powie. Czasami, gdy ktoś nie zna języka, to uważa, że ta osoba nie może przekroczyć granicy. Bywa, że ten ktoś w środku nocy musi wyjść z autobusu i wracać do Ukrainy – opowiada Maria Jakubowicz, Ukrainka, mieszka w Polsce od kilku lat, pracuje legalnie. Ci, którym uda się przekroczyć granicę, jadą najczęściej do Warszawy. Tam najłatwiej znaleźć zatrudnienie. Korzystają też z pomocy duchownych z cerkwi, gdzie mogą znaleźć oferty pracy. Wielu po prostu czeka, aż ktoś zaproponuje im zatrudnienie. Tak dzieje się w podwarszawskim Piasecznie. Ukrainki, które spotkali tam dziennikarze UWAGI! niechętnie dzieliły się z przeżyciami z granicy. Obawiają się, że w przyszłości mogą nie dostać polskiej wizy. Bardziej otwarci są Ukraińcy, którym udało się zdobyć zezwolenie na legalną pracę. - Byłem świadkiem sytuacji, kiedy traktowano tych ludzi z góry jako winnych – opowiada Rościsław Kramar, Ukrainiec, nauczyciel akademicki Uniwersytetu Warszawskiego. - Ostatnio jak jechałam, wysadzili z autobusu cztery osoby – dodaje Aleksandra Yakym, Ukrainka, pracuje legalnie w Polsce. Jedynym miejscem w Polsce, gdzie swobodnie mogą się dzielić swoimi przeżyciami na granicy jest Cerkiew. Spotykają się tam niemal w każdą niedzielę. - Czasami słyszy się opowieści o poniżającym traktowaniu. Z jednej strony nasi obywatele wyjeżdżają na zachód i domagają się dobrego traktowania. Ale tych, którzy przyjeżdżają do nas, traktujemy w sposób przykry – mówi ojciec Piotr Kuszka, proboszcz cerkwi oo. Bazylianów w Warszawie - Nic nas nie upoważnia do złego traktowania podróżnego. Jest to czyn naganny i ścigany z całą surowością. W tym roku nasz oddział w Chełmnie otrzymał jedną skargę na naszego funkcjonariusza w związku ze sposobem traktowania cudzoziemców. Dotyczyła ona zbyt długiego czasu kontroli granicznej. Natomiast w bieszczadzkimi oddziale granicznym odnotowano trzy takie przypadki. Możliwe, że nie znamy liczny osób, które mogły spotkać się z nagannym traktowaniem przez naszych funkcjonariuszy. Ale musiałem przedstawić dane, które są udokumentowane – przyznaje płk rzecznik prasowy Komendy Głównej Straży Granicznej.

podziel się:

Pozostałe wiadomości