Wymarzone lokum
Pan Kazimierz pracuje w fundacji, zajmującej się osobami niewidomymi.
- W 2013 roku kupiłem mieszkanie, żeby w końcu mieć coś swojego, żeby to było już na stałe. Wziąłem kredyt i kupiłem lokum, w którym od razu zamieszkałem – opowiada Kazimierz Parzych.
Niewielkie mieszkanie wymagało generalnego remontu. Wciąż spłacając kredyt hipoteczny, mężczyzna wziął kolejny na remont.
- Bardzo się cieszyłem, że będzie wygoda i komfort normalnego życia – mówi mężczyzna. Przed remontem niepełnosprawny 36-latek miał pewne obawy. - Bałem się, że trafię na nierzetelnego fachowca – mówi Parzych. I dodaje: - Człowieka do remontu znalazłem przez internet. Kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy, sprawiał wrażenie doświadczonego fachowca – wspomina.
Umowa
Mężczyźni podpisali umowę na wykonanie remontu na początku czerwca. Prace miały trwać przez dwa miesiące. Pan Kazimierz zaplanował wymianę instalacji elektrycznej, skuwanie i położenie nowych płytek, położenie gładzi, malowanie, montaż wyposażenia łazienki wraz z hydrauliką.
36-latek zgodził się, by płacić wykonawcy 2,5 tys. zł tygodniowo. W umowie nie zaznaczono, jakie etapy prac mają być każdorazowo wykonane.
- Początkowo nie chciałem się zgodzić na tę umowę, ale uwierzyłem, że to człowiek, który zna się na fachu. Dodatkowo zaproponował mi także remont balkonu – opowiada mężczyzna.
Pan Kazimierz nie brał od wykonawcy potwierdzeń wypłaty zaliczek.
- Szliśmy razem do bankomatu, wypłacałem pieniądze i mu je wręczałem. To był mój duży błąd – uważa dziś pan Kazimierz.
- Ten pan pomagał mi także w wyborze materiałów. Był pomocny, zaproponował mi pomoc w ich transporcie. W zamian poprosił o punkty lojalnościowe z marketu, w którym robiliśmy zakupy. Łącznie to była kwota około 100 tysięcy złotych – podlicza pan Kazimierz.
36-latek twierdzi, że zapłacił wykonawcy całą kwotę z umowy, czyli w sumie 36 tysięcy złotych. Według słów pana Kazimierza, niedługo po wręczeniu całej kwoty za remont, wykonawca i jego pomocnik zabrali narzędzia i przestali się pojawiać.
- Od momentu kiedy zabrał wszystkie swoje rzeczy i zostawił klucze od mojego mieszkania w skrzynce, w ogóle nie chce ze mną rozmawiać. Nie odbiera telefonu. Próbowałem nawiązać z nim kontakt i załatwić sprawę polubownie, ale nie udało się – mówi pan Kazimierz.
„Prawdopodobnie robili remont po raz pierwszy”
Remont w mieszkaniu pana Kazimierza rozpoczął się na początku czerwca. 36-latek skontaktował się z naszą redakcją pod koniec listopada. Jak zakres wykonanych w tym czasie prac ocenia ekspert budowalny?
- Fachowcy prawdopodobnie po raz pierwszy robili remont generalny. Może wcześniej robili jakieś drobne prace, ale widać, że to mieszkanie ich przerosło – mówi Daniel Górka. I dodaje: - Cena, którą zapłacił pan Kazimierz, jest o wiele za wysoka. Część rzeczy została podzlecona, część została wykonana bardzo źle i trzeba to będzie robić na nowo.
Ponadto okazało się, że wykonawca podpisał umowę z panem Kazimierzem jako osoba fizyczna, a nie jako firma.
- Nie praktykujemy takich rozwiązań, bo potem ciężko dochodzić reklamacji – tłumaczy Daniel Górka.
Pan Kazimierz zamierza wytoczyć wykonawcy proces cywilny.
- Czuję się oszukany. Ten człowiek wykorzystał moją niepełnosprawność, żeby się dorobić. Jestem bardzo zły i nie odpuszczę tak łatwo – zapowiada 36-latek.Tu znajdziecie link do zbiórki, dzięki której niewidomy człowiek będzie miał szanse na dokończenie remontu.