Dzielnicowy super facet

- Dzień dobry. Jestem państwa dzielnicowym. Jeżeli będziecie czegokolwiek potrzebować, proszę do mnie dzwonić, a postaram się pomóc – takie słowa coraz częściej mogą usłyszeć mieszkańcy warszawskich osiedli. Tak nie jest wszędzie. Część łódzkich dzielnicowych odmówiło opublikowania swojego zdjęcia w gazecie. Chcieli pozostać anonimowi.

Praca od 8 do 16, czy nieustanna służba na rzecz obywateli? To pytanie zrodziło się kilka tygodni temu po konflikcie w łódzkiej policji. Kilku funkcjonariuszy odmówiło opublikowania swoich zdjęć w ramach akcji „Poznaj swojego dzielnicowego”. Twierdzili, że policjantami są przez kilka godzin. Przez resztę dnia są zwykłymi obywatelami i chcą pozostać anonimowi. (zobacz zdjęcia) - Doszliśmy do wniosku, że dzielnicowy w miejscu swojego zamieszkania ma prawo być anonimowy, jak każdy inny obywatel, bo jest w ten sam sposób chroniony – powiedział wówczas podinsp. Zbigniew Jagiełło, przewodniczący NSZZ Policji. Konflikt pociągnął za sobą zmianę organizacji pracy łódzkich dzielnicowych. Niektórzy będą musieli zająć się czymś innym. - Jedni chętnie podejmują pracę dzielnicowego, inni nie. Jest tu pewne pole do manewru, do wybierania stanowiska, bo tych jest wiele. Można wybrać takie, które będzie się wykonywać z pasją – stwierdziła Aldona Kostrzewa, komendant Komendy Miejskiej Policji w Łodzi. Swoich twarzy nie ukrywają warszawscy dzielnicowi. Od niedawna odwiedzają wszystkie domy w rejonie, by przedstawić się mieszkańcom. ---obrazek _i/dzielny/4.jpg|prawo|Dzielnicowi odwiedzają mieszkańców w swoim rejonie--- - Ludzie mówią, że nie znają swoich dzielnicowych. Zdaję sobie sprawę, że nie jest to łatwe w takim mieście jak Warszawa. Dlatego trzeba do nich iść. Ludzie mają prawo na nas napsioczyć z wielu powodów. Ale może mają też szereg propozycji, które trzeba wysłuchać. Jesteśmy przecież służbą, to my dla tych ludzi pracujemy – mówi Ryszard Siewierski, komendant stołecznej policji. Dzielnicowi pukają więc do drzwi, przedstawiają się, wręczają mieszkańcom ulotki z numerami telefonów i gwarantują swoją pomoc. - Proszę do mnie dzwonić i niczego się nie obawiać – zapewniają dzielnicowi. Ludzie przeważnie chętnie wpuszczają policjantów do swoich domów. Pozytywnie też odbierają całą akcję. - Odwiedził mnie dzielnicowy. To super facet, z którym można się dogadać. Tak powinno być, że do dzielnicowego idzie się jak do przyjaciela – mówi mieszkanka osiedla Pragi Północ. Nie wszyscy wyrażają jednak taką aprobatę. ---obrazek _i/dzielny/5.jpg|prawo|Numery telefonów do dzielnicowych wiszą na tablicach informacyjnych w domach--- - Nigdy bym nie wpuściła go do domu. Wielokrotnie musiałam uciekać z domu z dziećmi, a wtedy policji nigdzie nie było – mówi kobieta. Odwiedziny dzielnicowych są jednak szansą na poprawę wizerunku policji. - Dzielnicowy musi mieć autorytet. Ale musi sobie go wyrobić przez kontakty z ludźmi – twierdzą mieszkańcy osiedli. Zobacz także:Dzielnicowy bez twarzy

podziel się:

Pozostałe wiadomości