W Łodzi jest 230 dzielnicowych. Aby stali się bardziej znani, a przez to skuteczniejsi, komendant policji zadecydował, że zdjęcia funkcjonariuszy ukażą się w lokalnej prasie. Część policjantów sprzeciwiła się, w obawie o swoje bezpieczeństwo. (zobacz zdjęcia) - Dlaczego ma nas znać cała Łódź, a nawet cała Polska? Jesteśmy policjantami przez 8 godzin dziennie. Pozostałe 16 jesteśmy normalnymi obywatelami – tłumaczą zbuntowani dzielnicowi. Uważają, że publikowanie wizerunków narusza ich prywatność i jest niezgodna z obowiązującym w Polsce prawem. Sprzeciw poparł związek zawodowy. Czy jednak dzielnicowy, jako osoba czuwająca nad bezpieczeństwem mieszkańców osiedla, jest zwykłym obywatelem? Zdaniem komendanta łódzkiej policji, to zawód, który wymaga większego zaangażowania. - Policjantem się jest, a nie bywa. To wynika z roty ślubowania. Policjant ma narażać swoje życie, chronić obywateli, dbać o interesy państwa, narodu i społeczeństwa. Do takiej policji dzielnicowi przyszli – mówi Aldona Kostrzewa, komendant Komendy Miejskiej Polcji w Łodzi. Podobnego zdania jest prawnik prof. Piotr Kruszyński. - Dzielnicowy powinien być do dyspozycji ludzi mieszkających na osiedlu również w nocy. Nawet, gdy nie pełni służby. Jeżeli zdecydował się na pracę w policji, musi się liczyć z tym, że nie będzie lubiany, a przestępca go zaatakuje – tłumaczy prawnik. Julian Beck, z Dziennika Łódzkiego, chęć policjantów do pozostania anonimowymi nazywa bardziej dosadnie. - Tych, którzy się boją, nazywamy tchórzami. To są akurat tchórze z łódzkiej policji. A dzielnicowy, to jest szeryf. To jest twardy gość – mówi.