Dziecko pod zastaw

TVN UWAGA! 134253
Zastraszona kobieta oddała dwójce osób swojego ośmioletniego syna jako zastaw za dług. Jednak wersja dwójki jest diametralnie odmienna. Kto mówi prawdę?

Pani Renata, matka chłopca, mieszka we wsi pod Krakowem. Jej mąż nie żyje od ponad roku. Jednak ich małżeństwo de facto rozpadło się jeszcze przed jego śmiercią. Twierdzi, że niedawno temu pojawili się u niej kobieta i mężczyzna, znajomi jej i męża, z którymi jednak nigdy nie była w większej zażyłości. Zażądali od niej spłaty długu, zaciągniętego u nich przez jej męża. - Nie zapytałam, ile – mówi pani Renata. – Przyjęłam to do wiadomości. Mam dużo długów po mężu. Sąsiad pani Renaty i jej męża mówi, że ten ostatni był dobrze prosperującym przedsiębiorcą – widział go czasem, jak wyjmował zwitki banknotów. Zdarzały się jednak w jego życiu wydarzenia niepokojące – raz został pobity przez, jak mówi sąsiad, ogolone głowy. Pani Renata mówi, że po Bożym Narodzeniu małżeństwo zaczęło ją nękać, straszyć, że jeśli nie odda pieniędzy, to będzie tego żałować do końca życia. Kobieta nie miała żądanej kwoty – 250 tys. zł. Wierzyciele zażądali od niej oddania im jej 8-letniego syna do czasu, aż spłaci dług. Pani Renata zgodziła się oddać dziecko. - Pieniądze chciałam odzyskać ze sprzedaży działki – mówi pani Renata. – Transakcja nie doszła do skutku. W sobotę zażądali, żebym oddała dziecko, powiedzieli, że włos mu z głowy nie spadnie, ale jeśli nie dam, to zabiorą siłą. Bałam się, że tak zrobią. Powiedziałam dziecku, że zostanie u nich kilka godzin, a ja coś załatwię. Kiedy w niedzielę doszła do wniosku, że nie będzie mogła spełnić żądań małżeństwa, zawiadomiła policję. W niedzielę policjanci odnaleźli 26-letnią kobietę i 42-letniego mężczyznę, którzy zabrali chłopca. Dziecka z nimi nie było. Odnaleziono je w poniedziałek w nocy w gospodarstwie agroturystycznym w Ojcowie pod Krakowem w towarzystwie 20-letniego mężczyzny, brata kobiety, która żądała pieniędzy. Dwaj mężczyźni i kobieta zostali zatrzymani i przekazani prokuraturze. Mąż jest aresztowany na trzy miesiące, kobieta jest na wolności, ma dozór policyjny, jej bratu nie postawiono żadnych zarzutów. Kobieta chętnie zgodziła się na rozmowę z reporterką UWAGI! Jej wersja jest diametralnie różna od tej, którą opowiedziała matka chłopca. Według niej działka, z której sprzedaży pani Renata miała oddać im pieniądze, tak naprawdę należy właśnie do nich. Co więcej, pani Renata nigdy przed nimi temu nie zaprzeczała, a oni – jak twierdzą – nigdy nie naciskali na przyspieszenie zwrotu ich własności. I że od lat byli dobrymi znajomymi. - Jeździliśmy razem z dziećmi nad wodę, na grilla, ognisko – mówi kobieta. – Przyjaźniliśmy się. Nigdy niczego od niej nie żądaliśmy, nie było sporów. Dziecko przywiozła do nas, miało u nas spać z soboty na niedzielę, w niedzielę mieliśmy je zabrać na zimowisko, a ona z drugim dzieckiem miała tam przyjechać w poniedziałek. Prokuratura – przynajmniej na razie – przychyla się do wersji matki dziecka. Chłopczyk wrócił do mamy, jest bezpieczny. Mariuszowi B. i jego żonie postawiono zarzut wymuszenia rozbójniczego i przetrzymywania dziecka. Grozi im za to do 10 lat więzienia.

podziel się:

Pozostałe wiadomości