Dzieci igrają z życiem

Dzieci z ubogich dzielnic w miastach na Górnym Śląsku codziennie ryzykują życie. Ich zabawy często są skrajnie niebezpieczne. Nic sobie z tego nie robią. – To nasz klimat – mówią.

W czasie wakacji, i teraz, kiedy zaczęły się lekcje w szkole, chłopcy z górnośląskich miast wolny czas zapełniają sobie sami. Jedni lubią czatować przy tunelu kolejowym i na moment przed tym, gdy wjedzie tam pociąg, kryć się w ściennych wnękach. To sport ekstremalny, wyjaśniają. Inni wolą ryzykowną jazdę rowerem po kopalnianych hałdach, które z racji swej stromizny mogłyby być miejscem zawodów w kolarstwie górskim. Gdy dni ciepłe, biegną nad stawy na pokopalnianych terenach i skaczą ze zbudowanych z czego się da skoczni do wody, która kryje niebezpieczne konary drzew, kawały betonu, kamienie. Niewielu uczestniczy w zajęciach, które są dla nich organizowane. Z jednej strony, takich miejsc, gdzie mogą po lekcjach pograć w ping ponga albo porysować jest niewiele, z drugiej wielu po prostu woli włóczyć się po okolicy. Tam znajdują swoje świetlice – na przykład opuszczone budowle poprzemysłowe. Mali chłopcy piją tam piwo, palą papierosy, które kupują za to, co dostaną w skupie złomu. Instytucje, które zajmują się organizowaniem opieki nad dziećmi nie nadążają za nimi. Danuta Piątek, dyrektorka Ośrodka Pomocy Społecznej w Świętochłowicach, była zaskoczona i przerażona filmem o zabawie we wskakiwanie do tunelu. Nie wiedziała, że chłopcy robią takie rzeczy. Przyznała, że inspektorzy nie sprawdzali, co w tak niebezpiecznych miejscach robią dzieci. Marek Króliczek, rzecznik Urzędu Miejskiego w Świętochłowicach po obejrzeniu filmu zapewnił, że przekaże właściwym służbom informacje, tak by podjęły stosowne interwencje i dopilnowały choćby, by zabezpieczono niebezpieczne tereny. Takie na przykład, jak pokopalniane stawy, których właściciele z reguły nie interesują się skaczącymi ”na główkę” do wody malcami.

podziel się:

Pozostałe wiadomości