Dwa lata zwodzili matkę zaginionego studenta

Dwa lata temu zaginął w Turcji polski student. Przez cały czas ambasada i MSZ zapewniały, że robią wszystko, by go odnaleźć. Czy tak było naprawdę?

Po dwóch latach bezowocnych poszukiwań drogą dyplomatyczną, matka i przyjaciele Rafała Jędraszyka, studenta z Krakowa, postanowili pojechać do Turcji i na własną rękę go odnaleźć. Ku ich zaskoczeniu, na miejscu okazało się, że mimo zapewnień o intensywnych poszukiwaniach, polska ambasada nie zrobiła praktycznie nic, by odszukać studenta. Dwa lata temu Rafał wyruszył do wschodniej Turcji. Przygotowywał się do realizacji filmu o masowym ludobójstwie na Ormianach w 1915 r. Szczegółowo zaplanował trasę podróży Zaginął 24 maja 2002 r. – tego dnia po raz ostatni kontaktował się z rodziną. Był wtedy we wschodniej, trudno dostępnej części Turcji, nad jeziorem Wan. Jego matka od tego czasu wielokrotnie słyszała od polskich władz, że intensywnie szukają chłopaka. Ambasada zapewniała, że jest w stałym kontakcie z władzami lokalnymi i policją w Turcji. - Wysyłaliśmy kilka razy noty z pełnymi danymi, z kopiami paszportu: komplet informacji, które w takich sprawach są potrzebne, by szukać człowieka – twierdzi Maciej Szymański, zastępca dyrektora Departamentu Konsularnego i Polonii w MSZ. – Nasz konsul zrobił zdecydowanie więcej niż każe rutyna, korzystał z kanałów oficjalnych i nieoficjalnych znajomości. Mimo to, po ponad dwóch latach z Turcji nie nadszedł żaden sygnał o Rafale. W sierpniu jego bliscy postanowili poszukać go na własną rękę. Towarzyszyła im ekipa TVN. Przekonali się na miejscu, że dotąd nikt nie szukał zaginionego. Wszędzie oni byli pierwszymi, którzy pytali o Rafała. Polski konsul, gdy dowiedział się o tym w telefonicznej rozmowie z Krystyną Jędraszyk, matką Rafała, nie krył rozbawienia. - Co teraz mam pani powiedzieć? Przecież pani i tak podsumuje, że ambasada nic nie zrobiła – powiedział śmiejąc się konsul Lech Faszcza. – My Turków prosiliśmy, a na to, że oni nie szukali, nie mieliśmy wpływu. W odpowiedzi na złożoną krótko przed wyprawą poszukiwawczą interpelacją poselską, polski MSZ zapewniał, że zadał szereg pytań tureckim władzom: czy Rafał znalazł się w rękach policji, czy trafił do szpitala. Jednak to nie polska ambasada, ale matka i przyjaciele Rafała pierwsi, za radą tureckich obrońców praw człowieka, złożyli na miejscowej prokuraturze doniesienie o zaginięciu. Takie zgłoszenie mogło już dwa lata temu rozpocząć faktyczne śledztwo. Co zamiast tego zrobiła przed dwoma laty polska ambasada? Wysłała do Krystyny Jędraszyk pismo, że poszukiwania są bardzo niebezpieczne i trudne. - Przez dwa lata nikt nic w sprawie Rafała nie zrobił – mówi uczestnik wyprawy i przyjaciel Rafała Mariusz Karpiński. Dopiero teraz, po zawiadomieniu od rodziny zaginionego, Turcy zaczęli go szukać. Czy nie jest za późno? Matce Rafała nie udało się znaleźć żadnej konkretnej informacji. Może gdyby poszukiwania zaczęły się dwa lata temu, chłopak byłby teraz w domu?

podziel się:

Pozostałe wiadomości