Dramatyczna wojna o dziecko

TVN UWAGA! 4520633
TVN UWAGA! 250723
Ona – Turkmenka z pochodzenia znająca siedem języków. On – lekarz. Gdy postanowili się rozstać, rozpoczęła się walka o dziecko. Chłopiec trafił pod opiekę mężczyzny. Z tą decyzją nie może pogodzić się kobieta, która przedstawiła w sądzie dowody na to, że dziecko i ona są ofiarami przemocy.

„Mówił, że zagrażam rodzinie”

Ayna Jumayewa, z pochodzenia Turkmenka, przesłała do redakcji Uwagi! wstrząsający list. Napisała w nim, że od kilku miesięcy nie może swobodnie widywać swojego syna. Sąd oddał pięcioletniego teraz chłopca pod opiekę ojca. Kobieta nie może pogodzić się z tą decyzją, bo jak mówi – przedstawiła w sądzie dowody na to, że mężczyzna jest wobec niej agresywny.

- Mąż niejednokrotnie mi mówił, że ja mam kontakty z Państwem Islamskim, że zagrażam całej ich rodzinie. Grożono mi też, że wywiozą mnie do obozu dla uchodźców w Niemczech, zgłoszą mnie do ABW. Robił to mój mąż razem z rodzicami – opowiada Ayna Jumayewa.

Kobieta zna siedem języków, pracuje w firmie handlowej. Jej mąż, Polak poznany podczas studiów w Kijowie, od kilku lat pracuje jako lekarz.

- Wcześniej mieszkaliśmy z mężem w wynajętym mieszkaniu w Częstochowie, układało się dobrze. Urodziło się nam dziecko. Po urodzeniu dziecka mąż namówił mnie, żebyśmy przeprowadzili się do domu teściów. On nie pracował, ja byłam na urlopie macierzyńskim. Nie byłam w stanie utrzymywać mieszkania, nas i dziecka. Dlatego się przeprowadziliśmy do teściów – opowiada.

Jak mówi – to po przeprowadzce do teściów zaczęły się jej kłopoty.

- Nastawiali dziecko przeciwko mnie, deprecjonowali mnie na oczach dziecka, nie pozwalano mi być matką. Mąż cały czas stosował wulgaryzmy, krzyczał na mnie, wyzywał, pluł mi w twarz, bił mnie – opowiada Ayna Jumayewa.

Sąd przyznaje opiekę ojcu

Gdy kobieta zdecydowała się wyprowadzić z domu teściów, zabrała dziecko ze sobą. Syn mieszkał z nią trzy miesiące. Gdy złożyła do sądu wniosek o uregulowanie kontaktów z ojcem, mąż odpowiedział pozwem o rozwód. Odebrał syna z przedszkola i wziął go do siebie. Sąd, na czas postępowania, dał kobiecie możliwość widywania dziecka przez połowę tygodnia. Stałą opiekę przyznał jednak ojcu.

- Ważne dla sądu było to, żeby dziecko – skoro trafiło już do ojca – mogło mieszkać w tym domu, który zna, w którym są jego zabawki, rzeczy, w którym mieszkają dziadkowie – tłumaczy Adam Synakiewicz, prezes Sądu Okręgowego w Częstochowie.

Dlaczego sąd przy podejmowaniu decyzji nie uwzględnił przedstawionych przez kobietę nagrań, pokazujących agresywne zachowania mężczyzny?

- To nagranie powinno zostać odsłuchane i powinno zostać uwzględnione. Dlaczego tak się nie stało, nie wiem. Zbadam to, zażądam stosownych wyjaśnień i zajmę się tą sprawą – zapewnia prezes sądu.

Ojciec: „dziecko boi się matki”

Decyzją sądu Ayna może zabierać syna do siebie do domu praktycznie na połowę tygodnia. W rzeczywistości jest to opieka naprzemienna. Ojciec dziecka zgodził się na rozmowę przed kamerą, jednak później nie autoryzował wywiadu.

- Od momentu postanowienia sądowego, nie było takiej sytuacji, żebym uniemożliwił żonie kontakt. Te kontakty są nad wyraz trudne. Staram się przygotować dziecko, wytłumaczyć mu, jak to będzie przebiegało, że pojedzie do mamy. Dziecko stanowczo nie chce jechać. Jestem przekonany, dziecko boi się matki. Nie raz dawało temu wyraz, mówił o tym wprost. Wszystko, co robię, robię z myślą o dobru dziecka. I nigdy nie zabronię matce kontaktu z dzieckiem – zapewnia ojciec chłopca.

Nasza kamera zarejestrowała jedno ze spotkań matki, ojca i dziecka. Towarzyszyło mu wiele emocji. Nagranie pokazaliśmy ekspertce.

- To jest wojna tego pana z panią Ayną, kosztem dziecka. On absolutnie nie chce oddać dziecka matce. Straszy, że matka je porwie i dziecko się boi. Ale też widać chęć, że ono chce się spotkać z matką. Tu jest nastawianie dziecka przeciwko matce – wyjaśnia Iwona A. Wiśniewska, psychoterapeuta i psycholog. – A nagrania matki to ewidentny dowód na to, że dziecko nie powinno zostać z ojcem. Jest dla mnie niepokojące, że sąd zdecydował, że dziecko zostaje ze sprawcą przemocy.

Po trzech tygodniach od pierwszego spotkania w sądzie w Częstochowie, nasi dziennikarze ponownie postanowili zapytać się o postępy w sprawie.

- Na ten moment nie zmieniło się nic, jeżeli chodzi o to postanowienie. Sąd nie wie, że postanowienie nie jest realizowane. Strony nie składają tego rodzaju informacji. Być może notatki policji wpłynęły do sądu rejonowego i dopiero zostaną przesłane do sądu okręgowego. 23 stycznia jest wyznaczony kolejny termin badania, pozwólmy biegłym ukończyć badania, pozwólmy im przedstawić opinie, a wtedy sąd będzie mógł podjąć decyzję – przekonuje Adam Synakiewicz, prezes Sądu Okręgowego w Częstochowie.

podziel się:

Pozostałe wiadomości