Dwa dni temu ekipa wyruszyła z dryfującej bazy Borneo na Biegun Północny. Od tego momentu rozpoczęła się najważniejsza część wyprawy, której finałem będzie osiągnięcie środka Ziemi. Polarnicy połączyli się z nami przez telefon satelitarny. W rozmowie z naszym reporterem Jasiek Mela i Marek Kamiński mówili głównie o pogodzie. Bo pogoda jest bardzo ważna - od niej zależy co najmniej połowa sukcesu. Gdy tydzień temu ekipa przebywała na Spitsbergenie panowały tam bardzo trudne warunki - po raz pierwszy od wielu lat o tej porze roku padał ciągły śnieg i wiał bardzo silny wiatr. Chwilami przekraczał 100 km/h. Okazuje się, że w drodze na biegun jest trochę lepiej, bo chociaż jest chłodniej, to nie ma tak silnego wiatru. – Pogoda jest bardzo zmienna, warunki jak na tę porę roku są tu pod biegunem ciężkie. Jestem tym trochę zaskoczony – komentuje polarnik. Za 89 stopniem szerokości geograficznej jest obecnie ok. – 26 st. C, wieje lekki wiatr. Jak dowiedzieliśmy się podczas rozmowy, sprzęt nie sprawia żadnych kłopotów. Wszyscy najbardziej obawiali się o Jaśka wiązania do nart. Podczas treningów, na zamarzniętych fiordach, nie sprawowały się dobrze. 15-latek nie czuł się na nich stabilnie, przewracał się. Dopasowywanie najbardziej optymalnych wariantów połączeń butów i wiązań trwało kilka dni. Teraz wszystko jest w porządku. Jasiek Mela zapytany jak sprawuje się proteza i czy nie boi się odmrożenia kikuta ręki powiedział: – Wszystko jest w porządku, proteza sprawuje się świetnie. Obaj podróżnicy przyznają, że podczas monotonnego marszu jest dużo czasu na myślenie. - Myślę o wielu rzeczach, czy dojdziemy, jak to będzie po powrocie z wyprawy – mówi Jasiek. Naszym bohaterom do przejścia pozostało około 65 kilometrów.