Patrycja cierpi od urodzenia na Epidermolisis bullosa (EB), czyli pęcherzycę, chorobę skóry, sprawiającą, że przy każdym mocniejszym dotyku na ciele dziecka pojawiają się rany. Została porzucona przez matkę zaraz po urodzeniu. Lekarze ze szpitala wojewódzkiego w Zielonej Górze zdecydowali, że Patrycja zamieszka w ich klinice i przez 10 lat otaczali ją bardzo troskliwą opieką. - Uważaliśmy, że stan, w jakim zgaduje się Patrycja, z taką powierzchnią uszkodzonej skóry, nie kwalifikuje jej do placówki, która nie zapewni jej szpitalnej opieki – mówi Elżbieta Król, zastępca ordynatora Oddziału Dziecięcego Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Zielonej Górze. – Dopiero teraz dziewczynka zaczyna spełniać warunki, by podjąć próby umieszczenia jej w placówce opiekuńczej, bądź w rodzinie zastępczej. Czy jednak Patrycja rzeczywiście musiała spędzić w szpitalu aż 10 lat? Czy nie można było wcześniej szukać dla niej nowych opiekunów, którzy stworzyliby jej kochającą rodzinę? Eksperci twierdzą, że choroba Patrycji nie uniemożliwia przebywania w warunkach domowych. - Zarówno w domach dziecka, jak rodzinach zastępczych, są dzieci przewlekle chore na EB, którymi mogą opiekować się osoby odpowiednio przeszkolone – mówi doc. Anna Dobrzyńska, konsultant krajowy w dziedzinie pediatrii. Losem Patrycji miał obowiązek zająć się ośrodek adopcyjny. Z informacji uzyskanych w Ośrodku Adopcyjno-Opiekuńczym w Zielonej Górze wynika, że szpital przekazał informację o dziewczynce w sierpniu 2004 r. Od tego czasu nie udało się znaleźć dla niej rodziny. - Patrycja nie była proponowana żadnej rodzinie, która zgłosiła się do nas, bo żadna nie zgłosiła gotowości przyjęcia chorego i starszego dziecka – mówi Katarzyna Giertuga, pedagog z Ośrodka Adopcyjno-Opiekuńczego w Zielonej Górze. Jednak z informacji uzyskanych w biurze rzecznika Sądu Okręgowego w Zielonej Górze wynika, że sąd już w 1997 r. zawiadomił Ośrodek o zgodzie nieletniej matki Patrycji na adopcję. Dziś kierownik Ośrodka nie potrafi przypomnieć sobie, czy tak rzeczywiście było. Ale i sędzia prowadzący sprawę Patrycji przez 10 lat nie potrafił znaleźć żadnego miejsca dla dziecka. Podobnie Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej w Zielonej Górze. Los dziewczynki, która beznadziejnie traciła lata w szpitalu, nie poruszył nikogo. - Praca na rzecz dziecka i rodziny to nie jest praca od – do, ograniczająca się do papierów – mówi Anna Wójcik, kierowniczka Ośrodka Adopcyjno-Opiekuńczego w Sosnowcu, który ma pozytywne doświadczenia w poszukiwaniu rodzin dla dzieci chorych na EB. – To praca, którą wykonuje się sercem. Jeśli czegoś w pewnym momencie nie mogę, to zastanawiam się, co mimo wszystko mogę zrobić. Nie wierzę, że dla tego dziecka nic nie można było zrobić. Patrycja powinna wreszcie znaleźć dom, w którym znalazłaby miłość i opiekę. Tym bardziej, że i opinie specjalistów, i doświadczenia rodzin adopcyjnych – w Polsce i za granicą - pokazują, że opieka nad dziećmi chorymi na EB nie wymaga specjalistycznego przygotowania i nie przekracza możliwości jednej osoby, nie ogranicza w znaczącym stopniu jej czasu, nie uniemożliwia jej pracy. Zwracamy się do wszystkich, którzy chcą pomóc Patrycji.W sprawie adopcji – Ośrodek Adopcyjno-Opiekuńczy w Zielonej Górze, ul. Wojska Polskiego 116, tel. 0 68/323 91 24, 0 68/323 00 36 W sprawie pieniędzy – KB S.A. odz./Zielona Góra 55150018101218100427110000 z dopiskiem Patrycja W sprawie prezentów – Szpital Wojewódzki SPZOZ, ul. Zyty 26, 65-045 Zielona Góra, z dopiskiem Oddział dziecięcy, dla Patrycji. Przeczytaj także:Niedola Patrycji ---strona---