- Rodzice ze starszym synem przyjechali do domu z większych zakupów. Remigiusz wiedział, że to rodzice wrócili. Oddał dwa strzały. Następnie kolejne dwa. Dlatego trudno jest mówić o przypadku – uważa Agata Sałatka, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Gorzowie Wielkopolskim. Pierwszy strzał ciężko ranił matkę w klatkę piersiową. Kobieta zmarła na miejscu. Następna kula trafiła ojczyma w nogę. Mężczyzna trafił do szpitala. Ordynator oddziału chirurgicznego uważa, że ojczym miał dużo szczęścia. Chłopak strzelał z broni myśliwskiej, a używane przez myśliwych kule są niezwykle niebezpieczne. Nie może się nimi posługiwać nawet wojsko. - Pocisk najczęściej jest zakończony czubkiem z ołowiu. Przy styku z masą ciała, ten ołów się rozpłaszcza. Spustoszenia są olbrzymie po pocisku myśliwskim - wyjaśnia Krzysztof Adamkowicz, ordynator oddziału chirurgii szpitala w Międzyrzeczu. Chłopak uciekł z miejsca zdarzenia. Policja złapała go po dwóch dniach. Siedział kompletnie pijany przed jedną z gorzowskich dyskotek. 19-latek przyznał się do zabójstwa matki. Policja i prokuratura próbują wyjaśnić, dlaczego doszło do tragedii. Wszyscy podkreślają, że chłopak bardzo kochał swoją matkę. Prawdopodobnie chciał zabić ojczyma. Tak tłumaczył prokuraturze. - Podejrzany składał wyjaśnienia. Przyznał się do zarzutu. Przedstawia swoją wersję i linię obrony – dodaje Małgorzata Przybysz, prokurator rejonowy w Międzyrzeczu. Remigiusz twierdzi, że ojczym źle traktował matkę. Chłopak nie przewidział jednego, że to właśnie matka stanie się jego ofiarą.