Dzieci pozbawione opieki rodziców mogą mieszkać nie tylko w domach dziecka, ale także w mieszkaniach rodzinkowych – normalnych mieszkaniach, obok sąsiadów, prowadząc własny dom. Kilka osób gotuje, sprząta, uczy się. Mają wychowawcę, który opiekuje się nimi. Takie mieszkania rodzinkowe istnieją m.in. w Piekarach Śląskich. Jedno z nich prowadzi Ireneusz Dobrowolski, od 24 lat opiekujący się dziećmi, wcześniej - w domach dziecka. - Doszedłem do wniosku, że to miejsce, gdzie moja rola sprowadza się do tego, by dzieci przeżyły kolejny dzień. I ja też – mówi Ireneusz Dobrowolski. – Trzy, cztery lata temu zastanawiałem się nad odejściem z zawodu. Ale zamieszkaliśmy w tym mieszkaniu, zdecydowałem się zostać. I teraz widzę efekty swojej pracy. Tutaj, pierwszy raz od 24 lat usłyszałem od wychowanka słowo dziękuję. Młodzi mieszkańcy tego domu przyznają, że tu po raz pierwszy stali się samodzielni, ktoś od nich czegoś wymaga, uczą się samodzielności, odpowiedzialności, i po prostu różnych życiowych umiejętności, choćby takich, jak gotowanie. Sąsiedzi na nich nie narzekają. A nawet, jak w drugim piekarskim mieszkaniu rodzinkowym, chwalą. - Od sierpnia, kiedy tu mieszkają, zachowują się spokojnie, nie ma hałasu, dewastacji, dzieci się kłaniają – jest OK – mówi Antoni Lepszy, sąsiad. Zachęcona sukcesem dyrektorka Domu Dziecka w Piekarach Śląskich postanowiła ubiegać się o kolejne miejsce, gdzie mogliby zamieszkać jej podopieczni. Ale tym razem spotkała się z protestem mieszkańców bloku, w którym Urząd Miasta kupił mieszkanie dla dzieci. Napisali do Urzędu list protestacyjny – twierdzą w nim, że dzieci z domu dziecka nigdy nie będą akceptowane w ich bloku. Nie chcieli przy tym zobaczyć, jak żyją dzieci w istniejących już mieszkaniach. - Nas nie interesuje, jak wyglądają te mieszkania, nas interesuje życie – mówi jedna z lokatorek, która, podobnie jak pozostali mieszkańcy, nie zgodziła się pokazać twarzy ani ujawnić nazwiska. – Do tej pory nie wiemy, kto tu będzie mieszkał. Wiem, że powinniśmy dać im szansę, ale chodzi o to, że ktoś robi coś za naszymi plecami – dodaje, choć przyznaje jednocześnie, że była na spotkaniu z dyrektorką Domu Dziecka. Dyrektorka, Halina Ilga-Czapla, stara się przekonywać, że obecność dzieci może wpłynąć pozytywnie na sąsiadów, i odwrotnie – dzieci, żyjąc wśród ludzi nauczą się też czegoś od nich. Ten argument, podnoszący wartość życiowych umiejętności mieszkańców bloku też ich nie przekonuje. - Nie po to wykupywałem mieszkanie, żeby mi ktoś wprowadzał byle kogo – stwierdza jeden z mieszkańców. Protesty mieszkańców, jak się wydaje, nie przeszkodzą w remoncie mieszkania, a potem w stworzeniu w nim domu dla dzieci z domu dziecka. Właściciel mieszkania, gmina, nie odstąpiła od decyzji, przeznaczającej je na taki cel. Rzecznik UM w Piekarach Śląskich mówi, że nie ma danych, podających tę decyzję w wątpliwość. - Zgodnie z prawem, właściciel mieszkania – gmina - ma prawo zaproponować mieszkanie oczekującym z listy mieszkańcom, spełniającym wymagane kryteria – mówi Teresa Nowak, rzecznik prasowy Urzędu Miasta w Piekarach Śląskich. – Dzieci świetnie funkcjonują, dobrze się uczą, robią duże postępy. Mam nadzieję, że mieszkańcy wezmą to pod uwagę.