Dlaczego doszło do tragedii?

Co spowodowało zawalenie się hali targowej w Chorzowie? Na razie na to pytanie nie ma odpowiedzi. Są tylko hipotezy. Byli pracownicy Międzynarodowych Targów Katowickich, na których terenie odbywała się wystawa gołębi, wskazują na błędy budowlane, fatalny wybór lokalizacji, oszczędności podczas budowy.

Hala zbudowana została sześć lat temu. Od początku jej konstrukcja budziła wątpliwości tak architektów, ekspertów budowlanych, jak i samych pracowników. - Była wada budynku – mówi były pracownik Międzynarodowych Targów Katowickich. – Szybka budowa i nie nadający się do tego teren budowlany. Na terenie Parku Kultury są pokłady wychodzącego węgla. Tam były bieda szyby. Podczas pierwszej wystawy, a byli wtedy jeszcze budowlańcy, dach już przeciekał. Na zaniedbania podczas budowy wskazuje też były prezes Targów. Mówi o oszczędnościach podczas eksploatacji hali. Jego zdaniem polegały one m.in. na likwidacji działu technicznego, odpowiedzialnego za utrzymywanie budynków w dobrym stanie, w tym za odśnieżanie i usuwanie zalegającego na dachu lodu. Po likwidacji działu, prace te zlecano zewnętrznym firmom. Szefowie Międzynarodowych Targów Katowickich nie chcą jednak ujawnić ich nazw. - Niektóre rozwiązania ekonomiczne i organizacyjne były dla mnie bardzo dziwne – mówi Robert Białczyk, były prezes Międzynarodowych Targów Katowickich. – Próbowałem je zmienić, ale blokowano mnie w moich decyzjach. Robert Białczyk mówi, że w grudniu ubiegłego roku zaobserwowano rozprężenia w konstrukcji budynku. - Były chyba spowodowane przez śnieg. Nity jak pociski wyskakiwały – mówi Robert Białczyk. – Posługiwano się podporami, by konstrukcja się obruszyła. Słyszałem o zakupie urządzenia do cięcia lodu. Nie sądzę, by je wykorzystano. Były dyrektor mówi też, że źle zawinięto papę na dachu – woda zamiast ściekać, podciekała pod konstrukcję. Konstruktorzy wskazują na możliwą przyczynę katastrofy. - To konstrukcja stalowa, lekka – mówi prof. Andrzej Ajdukiewicz z Politechniki Śląskiej w Gliwicach. – Przy tego typu konstrukcji, jeśli pojawia się awaria jakiegoś dźwigara, to ciągnie on pozostałe elementy konstrukcyjne i następuje tzw. lawinowa katastrofa. Profesor Andrzej Ajdukiewicz wskazuje na to, że jeśli przez lata dochodziło do przecieków, to mogły one doprowadzić do korozji węzłów śrubowych w konstrukcji. Jakie są naprawdę przyczyny zawalenia się hali, ustali specjalna komisja. Już dziś wiadomo, że organizatorzy zaniedbali elementarne wymogów bezpieczeństwa. Z relacji uczestników targów wynika, że drzwi ewakuacyjne były zamknięte. - Wyjścia były pozamykane – mówi jeden z uczestników targów. – Nie można było wybić grubych szyb. Trzeba było do tego masywnych ławek. Były pracownik Targów mówi, że podczas imprez otwarte były tylko te drzwi, przy których stali bileterzy. Zamykano drzwi, by nie wchodzili ludzie bez biletów. Zgodnie z polskim prawem w obiektach tego typu powinny znajdować się również tzw. drzwi paniczne. To drzwi otwierane wyłącznie od wewnątrz specjalną dźwignią. Nie ma w nich zamka. Otwierają się tylko od środka. Na terenie hali prawdopodobnie takich drzwi nie było. Podczas tragedii właściciele firmy organizującej targi przebywali za granicą. W Katowicach nie było ani jednej osoby z zarządu. Informacji – bardzo skąpych - udzielał jedynie pełnomocnik spółki.

podziel się:

Pozostałe wiadomości