Kaczorowski nie zgadza się z zarzutem Górskiego, że to pracownik biura maklerskiego podrobił jego podpis i sprzedał akcje. Na tej operacji miał on stracić 130 tys. – Prokuratura stwierdziła tylko, że podpis został sfałszowany. Proszę nie insynuować, że zrobił to pracownik banku. Może zrobił to ktoś inny – odpowiada rzecznik banku. Według Kaczorowskiego każdy, kto decyduje się grać na giełdzie, musi liczyć się z ryzykiem. – Nie można z pana Górskiego robić ofiary systemu bankowego – uważa Kaczorowski. – W tej sprawie było prowadzone wnikliwe postępowanie. Nie tylko w banku, ale również w prokuraturze. W postępowaniu sądowym nie udowodniono winy biura maklerskiego. Jak twierdzi rzecznik banku, w 1995 r. obowiązywały inne procedury postępowania z klientami. Mogło się więc zdarzyć, że pracownik nie sprawdził złożonego na dokumencie podpisu klienta z podpisem, widniejącym w jego dowodzie osobistym. Przedstawiciele Komisji Papierów Wartościowych i Giełd twierdzą natomiast, że znane im są przypadki, kiedy maklerzy grają akcjami bez wiedzy klientów. – Częściej do przestępstwa dochodzi wtedy, kiedy klienci nieoficjalnie współpracują z maklerami, którzy im doradzają i za nich grają – twierdzi Łukasz Dajnowicz, rzecznik Komisji Papierów Wartościowych i Giełd. Za takie operacje maklerzy pobierają odpowiednie prowizje. Jest to jednak trudne do udowodnienia, ponieważ za takie działanie byłyby obie strony pociągnięte do odpowiedzialności karnej. – Jako człowiek współczuję panu Górskiemu. Ale zdecydowanie nie popieram jego zachowania – mówi rzecznik Banku Millenium. – Jeśli pokłócę się z żoną, nie porywam samolotu. Zobacz także:Wyznania desperata Kim jest desperat, który spraliżował centrum stolicyTerrorysta w centrum Warszawy