50-letnia Edyta Wrzosek od dwóch lat jest rodzicem zastępczym dla małej Michaliny. Opiekuje się nią praktycznie od samego urodzenia. Po tym jak rodzice biologiczni dziewczynki zostali pozbawieni praw rodzicielskich kobieta wystąpiła o jej adopcję. Jednak sąd odrzucił jej wniosek o przysposobienie. Teraz, bojąc się, że straci dziewczynkę, którą traktuje jak córkę, zwróciła się o pomoc do mediów. Jako pierwsza opisała tę poruszającą historię Karolina Kijek.
- Ta historia jest bulwersująca na wielu poziomach. Po pierwsze na czysto ludzkim poziomie. Mamy dobrze funkcjonującą rodzinę, w której jest prawdziwa macierzyńska więź, a system z jakiegoś powodu chce panią Edytę i Michalinę rozdzielić – mówi Karolina Kijek, dziennikarka Gazety Wyborczej.
- Druga kwestia, to czasy, w których żyjemy. Kobiety coraz później zachodzą w ciążę, żyjemy coraz dłużej, więc pewne zasady powinny iść z duchem czasu, ewoluować. Pojawia się pytanie, czy w tej historii, odebranie od pani Edyty Michaliny, czyli dziewczynki, która mówi do niej mamo, na pewno będzie dla niej dobre – dodaje Karolina Kijek.
Wyczekiwane słowo: „Mamo”
Pani Edyta doskonale pamięta dzień, kiedy po raz pierwszy zobaczyła Michalinę.
- Maleńka leżała w łóżeczku. Zobaczyłam uśmiech i krążące oczka. Kiedy wzięłam ją na ręce i poczułam jej ciepło, to już było wszystko. Jedno wielkie szczęście – wspomina pani Edyta.
Dziewczynka zwraca się dzisiaj do pani Edyty: „Mamo”.
- A najczęściej mamusiu. Żadne słowa nie są w stanie oddać, co się czuje w tym momencie. Jak pierwszy raz powiedziała do mnie - mamo, to zaniemówiłam, nie jestem w stanie opisać, co czułam – wzrusza się pani Edyta.
Bohaterka naszego reportażu przez wiele lat starała się zajść w ciążę. Jednak ostatecznie okazało się to niemożliwe. W 2019 roku zdecydowała się rozpocząć kurs na rodzica zastępczego.
Pewnego dnia, po ukończeniu kursu, zadzwonił telefon z pomocy społecznej.
- Sąd rodzinny poprosił nas o wskazanie kandydata dla Michalinki, która przebywała w szpitalu. Mieliśmy kandydata, panią Edytę – wspomina Monika Jopek z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej we Wrocławiu.
Jak pani Edyta dzisiaj wywiązuje się ze swoich obowiązków?
- Dla mnie najważniejsze jest to, że wciągu dwóch lat nawiązała się relacja i więź między Michalinką, a panią Edytą i odwrotnie. Widzimy, że Michalinka dobrze się czuje w obecności pani Edyty. Jest z nią związana, czeka na nią, bawi się z nią, szuka jej w trudnych sytuacjach – mówi Monika Jopek.
Jednak, gdy pani Edyta wystąpiła o jej przysposobienie dziewczynki, ośrodek adopcyjny wystawił ocenę negatywną.
Z dokumentów przez nią przedstawionych ma wynikać, że główne powody takiej oceny, to wiek i brak partnera.
- Chodzi o mój PESEL. W przekonaniu tej instytucji PESEL może być ważniejszy od uczucia. Te panie stoją na stanowisku, że Michalinka powinna być wychowywana przez osobę młodszą, a najlepiej młodszych ludzi w postaci małżeństwa lub pary – mówi pani Edyta.
„Więź ważniejsza niż wiek”
O opinię poprosiliśmy profesor Mirosławę Nowak-Dziemianowicz, pedagoga rodzinnego z wieloletnim stażem pracy.
- To, że kobieta ma 50 lat i jest uznana za za bardzo posuniętą w latach, bo nie mogę powiedzieć za starą, jest absurdem. To jest dyskryminacja ze względu na wiek. Miłość, więź, która na pewno tam jest, jest wartością nadrzędną. Jest taką wartością, za którą ośrodek adopcyjny powinien podziękować tej kobiecie, że umiała to stworzyć, a nie straszyć odebraniem dziecka – podkreśla prof. Mirosława Nowak-Dziemianowicz.
- Dziecko nie jest rzeczą, którą się odbiera. Nie jest przedmiotem, który można odebrać, oddać, przesunąć. To jest człowiek. Jak można przyjąć, że przeniesienie, gdzie indziej dziecka, nie będzie wiązało się z rozpaczą, cierpieniem, płaczem i tęsknotą? Jakie procedury przesłoniły wzrok pracownikom ośrodka adopcyjnego i sądu rodzinnego? – pyta prof. Mirosława Nowak-Dziemianowicz.
Skąd negatywna opinia ośrodka adopcyjnego?
Nasz reporter sprawdzał jakie procedury kierowały pracą urzędników. Jak swoją negatywną opinię wyjaśnią pracownicy ośrodka adopcyjnego we Wrocławiu.
- Zadaniem ośrodka adopcyjnego jest zaopiniowanie kandydata do przysposobienia dziecka. W związku z tym zrobiliśmy to – mówi Katarzyna Zbąska z Ośrodka Adopcyjnego Dolnośląskiego Ośrodka Polityki Społecznej.
Czy wiek w sposób automatyczny wskazuje, że pani Edyta nie nadaje się na matkę?
- Absolutnie tego nie powiedzieliśmy. Zazwyczaj tak jest, że jeżeli mówimy o małych dzieciach, to ośrodek adopcyjny próbuje wskazać kandydatów, którzy mają odpowiedni wiek do opiekowania się dzieckiem. Chodzi o to, żeby byli to ludzie młodsi, którzy dadzą rękojmię i gwarancję, na to, żeby zajmować się dzieckiem – tłumaczy Katarzyna Zbąska. I zaznacza: - Mówimy o ocenie, która była wydawana 2023 roku, która była wydawana na tamte potrzeby, na tamtą sytuację.
Według ośrodka adopcyjnego w momencie wydawania negatywnej opinii, co ważne prawie półtora roku temu, więzi Michalinki z panią Edytą nie były tak silne. Na tamten czas lepsza dla dziewczynki byłaby młodsza, pełniejsza rodzina adopcyjna. Według urzędników procedury są tak skonstruowane, aby jak najlepiej zadbać o dobro dziecka i jego przyszłość, a nie skrzywdzić kobietę w jej dążeniu do bycia matką. Na tej podstawie ośrodek adopcyjny przygotował negatywną opinię. Decyzję, aby odrzucić wniosek adopcyjny pani Edyty podjął sąd i to w dwóch instancjach. Dlaczego tak się stało?
Decyzja sądu
- Sama różnica wieku nie jest przeszkodą w orzeczeniu adopcji. W tej konkretnej sprawie nie sposób nie zauważyć tej różnicy wieku, ona istnieje i jest duża, ale to nie różnica wieku była decydująca – zapewnia sędzia Sylwia Jastrzemska z Sądu Okręgowego we Wrocławiu.
W takim wypadku, co było głównym argumentem, z powodu którego sąd nie zgodził się na adopcję?
- Oceniana była motywacja pani wnioskodawczyni. I ocena motywacji nie wypadła na korzyść tej pani. Motywacja, która nie uwzględnia dobra dziecka i potrzeb dziecka, ale wynika z potrzeb własnych wnioskodawczyni, potrzeb posiadania potomstwa. To oceniają psycholodzy i pedagodzy na podstawie testów – tłumaczy sędzia Sylwia Jastrzemska.
- Ważną rzeczą jest, szczególnie jeżeli jest większa różnica wieku, otwartość rodzica na autonomię dziecka, otwartość na możliwe trudności we współpracy z dzieckiem, w rozwoju dziecka i na możliwość taką, że dziecko nie będzie spełniało oczekiwań, jakie ten rodzic ma pod adresem dziecka. U pani wyszło, że ma bardzo umiarkowane możliwości w tym zakresie – dodaje sędzia Sylwia Jastrzemska.
Według rzeczniczki sądu Edyta Wrzosek nie dawała gwarancji utrzymania rodziny adopcyjnej w przyszłości, dlatego jej wniosek adopcyjny został odrzucony.
- Ponoć główną motywacją do podjęcia takiej decyzji z mojej strony jest chęć posiadania małego dziecka i bycia kochanym. W ogóle tego nie rozumiem. Nie wiem na podstawie czego wydano taką ocenę. Ona była, jest i zawsze będzie moją córeczką. I tylko takie myśli mam w głowie, nie ma innych – zapewnia pani Edyta.
Bohaterka naszego reportażu ma poczucie, że doszła do muru, którego nie jest w stanie przebić. Jednak się nie poddaje i po raz kolejny złożyła wniosek o przysposobienie małej Michalinki.
Czy po dwóch latach mała Michalinka może zostać wyrwana z domu?
- Nie potrafię sobie tego wyobrazić. Rozerwą serce Michalinki i moje – mówi pani Edyta.
Ośrodek adopcyjny zapytaliśmy, czy istnieje ryzyko, by ta rodzina została rozbita?
- Absolutnie nie. Nikt nie będzie dziecka na siłę wyrywał. Adopcja nie może bazować na jakimś nieszczęściu i wyrywaniu na siłę dziecka. Wszystko ma korelować. Czasami możemy ocenić, że ktoś nie daje rękojmi pełnienia pewnej funkcji, na przykład jako rodzic adopcyjny, ale jako rodzic zastępczy, dlaczego nie – mówi Katarzyna Zbąska.
- Wszystko, co robiłam i robię, to robię przede wszystkim z myślą o niej. Chciałam dać jej to, czego nie dali jej najbliżsi, biologiczni rodzice – miłość, wsparcie, bezpieczeństwo. Zrobić wszystko, by wychować ją na dobrego człowieka, żeby sobie w życiu jakoś poradziła. Kocham ją najbardziej na świecie – mówi pani Edyta.
Autor: wg
Reporter: Maciej Dopierała