Przed blokiem na warszawskim Mokotowie awanturowali się w nocy 25-letni Marek K. i 23-letnia Ewa M. Razem ze swoją dwumiesięczną córeczką przyjechali do stolicy dzień wcześniej w sprawie pracy. Dotychczas mieszkali w podwarszawskich Markach, ale przed tygodniem mężczyzna stracił posadę w firmie układającej brukową kostkę. Zatrzymali się u rencistki, która do emerytury dorabia wynajmowaniem małego pokoju. - Pokój chcieli wynająć na dwie doby. Byli spokojni, kulturalni. Absolutnie nic się u nich nie działo, nic tam nie było. Bardzo grzeczni – opowiada wynajmująca parze pokój emerytka. Wieczorem sąsiadów obudziły krzyki 23-letniej Ewy. Zaniepokojoni sytuacją, wezwali policję. - Na górę dostali się policjanci, którym wszystko opowiedziałam. Policjant wylegitymował matkę dziecka, potem wylegitymował ojca dziecka i na tym skończyła się ich interwencja – opowiada sąsiadka pary, Agnieszka Mantyk. Około g. 8.00 rano warszawskie pogotowie otrzymało wezwanie do bloku na Mokotowie. Dzwonił Marek K., powiedział, że jego dwumiesięczna córeczka przestała oddychać. - Wyszłam do mężczyzny, który bardzo nerwowo poruszał się po klatce schodowej i spytałam się go, co tak naprawdę się wydarzyło. Powiedział mi, że nic. Tak rano było już martwe i sine. Matka tłumaczyła dodatkowo, że to był wcześniak i szanse na przeżycie od początku były bardzo małe – kontynuuje Agnieszka Mantyk. Walka o życie dziecka trwała 40 minut, ale ratownikom nie udało się uratować niemowlęcia. Wstępnie stwierdzono, że doszło do nieszczęśliwego wypadku, a dziecko udusiło się śpiąc razem z rodzicami. Marek K . i Ewa M. dzielili się żalem po śmierci córki na znanym portalu społecznościowym, gdy ogłoszono szokujące wyniki sekcji zwłok. - Biegli stwierdzili na ciele liczne obrażenia ciała. Były to obrażenia głowy i złamania trzech żeber. W związku z tymi wynikami sekcji prokurator podjął decyzję o zatrzymaniu rodziców dziecka i przedstawił im zarzuty znęcania się ze szczególnym okrucieństwem nad dzieckiem, a także spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu skutkującego zgonem. Sąd uwzględnił wniosek prokuratury i podjął decyzję o tymczasowym zatrzymaniu rodziców – mówi Dariusz Ślepokura z Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Rodzicom zmarłej Patrycji grozi do 12 lat więzienia. Jednak pozostają pytania: dlaczego postępowanie, które miało wyjaśnić okoliczności nocnej interwencji policji, błyskawicznie zakończono, a wnioski w nim zawarte opierają się na zeznaniach funkcjonariuszy i nie uwzględniają zeznań sąsiadów - świadków zdarzenia? Czy wtedy, w nocy, można było uratować życie małej Patrycji?