Czy odnajdą Kaję w Holandii?

Pojawiła się nadzieja na odnalezienie 14-letniej Kai. Dziewczynkę rozpoznała Polka, którą po emisji reportażu w TVN widziała ją w Holandii.

Ponad miesiąc temu zajmowaliśmy się sprawą zaginięcia 14-letniej Kai z Warszawy. Dziewczynka po ucieczce z domu została odnaleziona na Dworcu Centralnym. Stamtąd trafiła prosto do pogotowia opiekuńczego. Jego pracownicy zamiast matce, oddali ją mężczyźnie, który podał się za jej wujka. „Wujek” okazał się poszukiwanym przez policję recydywistą. Zatrzymano go parę dni później za kradzież kurtki. Podczas przesłuchania zeznał, że przekazał Kaię innemu mężczyźnie. Po emisji reportażu UWAGI! do matki Kai zadzwoniła mieszkająca w Holandii Polka. - Widziałam Kaię na stacji benzynowej – powiedziała. – Pytała czy jedziemy do Rotterdamu. Podchodziła do wszystkich samochodów. Miała czerwone oko. Widać było, że ktoś ją uderzył. W samochodzie obok siedział mężczyzna, około 28 lat. Tego samego dnia zobaczyłam Kaię w UWADZE! Te informacje obudziły nowe nadzieje u matki Kai. Pomoc w odnalezieniu dziewczynki zaproponowała holenderska telewizja. Wyemitowała program, w którym matka dziewczynki prosi o informację. Również nasz ekipa wspólne z panią Krystyną udała się do Holandii. Czy uda się odnaleźć dziewczynkę? Polska policja i prokuratura nie trafiły dotąd na żaden ślad Kai. Matka Kai zwątpiła w ich zainteresowanie sprawą. Za każdym razem, kiedy dzwoniła bądź osobiście przychodziła na komisariat, dowiadywała się, że na razie nic nie wiadomo, że osoba zajmująca się sprawą, jest akurat nieobecna, ale kiedy się tylko pojawi, natychmiast skontaktuje się z nią. - Gdyby choć jedna osoba zechciała zająć się poszukiwaniem Kai, to w ciągu tygodnia zebrałaby mnóstwo informacji – mówi załamana matka. Równie niespiesznie zajmuje się sprawą prokuratora. „Wujkowi” Kai do tej pory nie przedstawiono żadnych zarzutów. - Za wcześnie twierdzić, że doszło do uprowadzenia nieletniej – tłumaczy prokurator Maciej Kujawski z Prokuratury Okręgowej w Warszawie. – Nie ma w tej chwili powodów do obaw, że zatrzymany, zanim postawi mu się zarzuty, ucieknie przed wymiarem sprawiedliwości. Nic do zarzucenia nie mają sobie też zwierzchnicy kierowniczki pogotowia opiekuńczego, które bez sprawdzenia danych wydala Kaię nieznanemu mężczyźnie, który okazał się przestępcą. - Pani dyrektor kieruje ośrodkiem od bardzo dawna z bardzo dobrymi wynikami, nie ma powodu, by ją zwolnić – mówi Paweł Wypych, dyrektor Biura Polityki Społecznej w warszawskim magistracie.

podziel się:

Pozostałe wiadomości