Czy instytucje kierują się dobrem dziecka?

TVN UWAGA! 135350
Dziś wracamy do historii 12-letniej Małgosi, która uciekła z rodziny zastępczej, w której jak wyznała, była bita, poniżana i zmuszana do pracy. Szkoła poprosiła o interwencję Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie w Radomiu. To zaś nie dostrzegło żadnych nieprawidłowości w funkcjonowaniu rodziny zastępczej. Dziewczynka uciekła wymuszając zainteresowanie jej losem. Po tym jak TVN UWAGA! nagłośniła sprawę, wydawało się, że już nikt nigdy nie ośmieli się skrzywdzić dziecka. A jednak…

Historia Małgosi poruszyła nie jedno serce. Uciekła z rodziny zastępczej, w której przez trzy lata była dręczona i maltretowana. Mimo że sygnały były, zbagatelizowano je. Dziecko w kwietniu uciekło od oprawców i przypadkiem znalazło schronienie u państwa Karasiów, którzy są rodziną zastępczą dla trójki niepełnosprawnych dzieci. - W tym momencie jest to zupełnie inna dziewczynka, otwarta na kontakt z innymi. Nie okazuje przede wszystkim emocji, które były wcześniej – gwałtownych wybuchów płaczu. Teraz jest stabilizacja emocjonalna. Nie mamy z nią problemów wychowawczych. Wszystkie sprawy, które się pojawiają, omawiamy na bieżąco z państwem Karasiów. Myślę, że Małgosia czuje się bezpiecznie i to widać – mówi Agnieszka Głuchowska, pedagog szkolny. Wydawało się, że po tym, co spotkało Małgosię, wszystkie instytucję staną na wysokości zadania i zrobią wszystko, żeby dziecko było szczęśliwe. Tymczasem sąd podjął bardzo dziwną decyzję. - Sąd zdecydował o zmianie środka zabezpieczającego interes dziecka, z umieszczenia dziecka w rodzinnej pieczy zastępczej na umieszczenie dziecka w instytucjonalnej pieczy zastępczej z siedzibą w Lublinie. W ocenie sądu rejonowego było to zgodne z dobrem dziecka - tłumaczy Joanna Kaczmarek – Kęsik, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Radomiu. - Tu się nie liczy dobro dziecka, tylko, żeby to wszystko jak najszybciej zatuszować. Małgosia zeszła na bardzo daleki plan. W tej chwili najważniejszy jest urząd. Dobro dziecka w Polsce zaczyna się i kończy na plakacie – uważają Karasiowie. W chwili, gdy Małgosia zżyła się z nową rodziną, znalazła miłość i wsparcie. Siedem miesięcy po jej ucieczce, sąd rejonowy w Radomiu podejmuje kuriozalną decyzję że dziewczynka trafi do domu dziecka w Lublinie. Czym kierował się radomski sąd? - Motywami sądu rejonowego była okoliczność, że ośrodek, w którym ma być umieszczona małoletnia, znajduje się na terenie zamieszkania matki. W ocenie sądu istnieje możliwość powrotu do więzi emocjonalnej między matką a dzieckiem. Drugim argumentem jest potrzeba przeniesienia dziecka z dotychczasowego miejsca zamieszkania, czyli z Jastrzębi, gdzie mogła mieć negatywne doświadczenia życiowe – dodaje Joanna Kaczmarek – Kęsik, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Radomiu. Małgosię zabrano z domu rodzinnego pięć lat temu, ze względu na niewydolność wychowawczą upośledzonej matki. Od 2008 roku toczy się sprawa o pozbawienie jej praw rodzicielskich. Dlatego dziwi argumentacja sądu. Dziś Sąd w Radomiu decyduje, że trzeba odbudować więzi rodzinne. Paradoksalnie nie zleca żadnych badań sprawdzających te więzi. Biologiczna mama utrzymuje z Małgosią rzadki kontakt, głownie telefoniczny. - Jest pogodna, ma dobry kontakt z rówieśnikami. Przenosząc ją stąd, z oswojonego przyjaznego środowiska szkolnego i z domu, w którym czuje się bezpieczna, będzie to miało na pewno negatywny wpływ. Nikt nas nie pytał o zdanie jako szkoły. Dlatego czuliśmy się zobowiązani poinformować o całej sprawie Rzecznika Praw Dziecka – mówi Agnieszka Głuchowska, pedagog szkolny. - Zaskarżyłem decyzję sądu, wniosłem także o wstrzymanie jej wykonania. Mam nadzieję, że zostanie podjęta właściwa decyzja. Dzisiaj czuje się bezpieczna w i szczęśliwa w miejscu, w którym jest, nie burzmy tego – mówi Marek Michalak, Rzecznik Praw Dziecka. Bulwersuje nie tylko decyzja sądu, ale też sposób jej przekazania. Dzień przed przesłuchaniem Małgosi w sprawie pobytu w rodzinie zastępczej, z której uciekła, od pracowników PCPR-u w Radomiu dowiedziała się, że idzie do domu dziecka. - Dla mnie jest to niebywałe, że po siedmiu miesiącach przebywania w rodzinie zastępczej, dziecko można przestawić jak mebel. Nikt nie zbadał więzi, jakie się między nami wytworzyły. Nikt się nas o nic nie pytał. Przyszedł pracownik PCPR i nam zakomunikował, pokazał pismo – mówi Karasiowie. - W tej sytuacji dla każdej instytucji priorytetem powinna być Małgosia. A to idzie na bok. Nie oszukujmy się, decyzje, które podejmuje sąd mają wpływ na przyszłość Małgosi. Dom dziecka nie zastąpi jej domu, rodziny, bliskości, uczuć akceptacji, którą ma w domu państwa Karasiów – dodaje Agnieszka Głuchowska, pedagog szkolny.

podziel się:

Pozostałe wiadomości