- Podniosłem słuchawkę, zapytałem, kto dzwoni, ale nikt się nie odezwał – opowiada Andrzej Żeleszkiewicz, dziadek Patrycji. – Zapytałem drugi raz, usłyszałem – Beata. Pytam – jaka Beata? Po chwili mówi – tato… 16 lat temu babcia Patrycji też odebrała telefon. Dzwoniła jej córka, która kilka dni wcześniej wyszła do pracy, nie wróciła i nie dawała znaku życia. Powiedziała, że jest we Włoszech. Od tego czasu nie widziała się z córką. Kilka razy zadzwoniła jeszcze do domu, i kontakt się urwał. - Powiedziała, że bała się – Patrycja Kiljan mówi o pierwszej po tylu latach rozmowie z matką. – Że jej było wstyd spojrzeć mi w oczy, bo tak długo się nie pojawiała. W rozmowie matka Patrycji opowiedziała córce o tym, co robiła przez minione lata we Włoszech. Skończyła tam szkołę, pracowała w biurze, ukończyła też, kurs, który – jak mówi Patrycja – pozwoli jej założyć restaurację. Obiecała Patrycji, że teraz wróci do niej. - Cieszę się, że Patrycja będzie wreszcie szczęśliwa – mówi Maria Żeleszkiewicz, babcia Patrycji. – Była taka niby wesoła, ale przecież smutna. Każdy to widział – niby się śmiała, ale ten śmiech jej nie wychodził do końca. Patrycja za miesiąc kończy osiemnaście lat. I wie, że na jej urodziny mama przyjedzie do Polski. - Do końca w to nie mogę uwierzyć, to jest za piękne - mówi Patrycja. – Jestem szczęśliwa, spełniło się moje marzenie. Zobacz także:Matka i córka