Dwaj policjanci interweniowali po tym, jak pod sklepem z alkoholem na maskę policyjnego samochodu rzucił się mężczyzna. Kiedy próbowali go wylegitymować, zostali zaatakowani, po chwili do jednego napastnika dołączył drugi. - Od samego początku byli agresywni – mówi policjant Jarosław W. – Jeden z mężczyzn zaatakował mojego partnera. Rzuciłem się na pomoc, wtedy drugi chwycił mnie za bluzę i kilkakrotnie uderzył swoją głową w moją twarz. Napaść zobaczył mężczyzna, który przyszedł do sklepu kupić papierosy. Zobaczył, jak jeden z bandytów siedzi na policjancie i bije go. Ruszył na pomoc. - ”Zajeb… was, psy!”, takie epitety leciały – opowiada świadek napaści. – Przewrócili się, widzę, że policjant już nie daje sobie rady. Podbiegłem, złapałem gościa za szyję i próbowałem odciągnąć. Jarosław W., ciężko poturbowany, został odwieziony do szpitala. Tam, po wykonaniu tomografii, trafił na stół operacyjny. Lekarze przez godzinę rekonstruowali złamaną i zapadniętą kość jarzmową i próbowali ocalić mu oko. Sprawcy zostali zatrzymani. Okazało się, że Dariusz O., pseudonim ”Rusek”, i Jarosław K. mają na swoim koncie już kilka wyroków w sprawie naruszenia nietykalności funkcjonariuszy publicznych. Kilka lat temu Jarosław K. uderzył głową w głowę interweniującego policjanta, Dariusz O. w ubiegłym roku po marszu ku pamięci Jana Pawła II wszczął awanturę i zaatakował strażnika miejskiego. Mieszkańcy Kędzierzyna-Koźla boją się mówić o obu mężczyznach. Boi się ich też świadek napaści na policjantów. - Byli w lokalu T., rozpytywali o mnie – mówi świadek napaści. – Jestem głównym świadkiem i jeszcze pomogłem, jak oni to określają, ”psom”. Wiem, że brat K. pobił kiedyś śmiertelnie jednego gościa. Oni raczej nie odpuszczają takich sytuacji, są mściwi. Podczas zatrzymania Dariusz O. i Jarosław K. mieli około 2,4 promila alkoholu we krwi. Prokurator złożył wniosek do sądu o zastosowanie tymczasowego aresztu, ze względu na obawę matactwa w śledztwie i zastraszania świadka. Podejrzanym postawił jedynie zarzut naruszenia nietykalności funkcjonariusza publicznego, a nie pobicia. Pierwszy z czynów jest zagrożony karą pozbawienia wolności do lat trzech, a za drugi w więzieniu można spędzić dziesięć lat. - Prokurator nie mógł postawić zarzutu napaści na funkcjonariusza publicznego z artykułu 223 kodeksu karnego, bo wymaga on, by sprawca współdziałał z co najmniej dwoma osobami, albo posługiwał się niebezpiecznym narzędziem – bronią czy też nożem – mówi Lidia Sieradzka, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Opolu. Innego zdania jest karnista z Uniwersytetu Jagiellońskiego. - Prokurator nie tylko mógł, ale powinien zastosować inną kwalifikację czynu – mówi prof. Zbigniew Ćwiąkalski z Katedry Prawa Karnego UJ. – Mamy w tym wypadku do czynienia z klasycznym pobiciem i to w taki sposób, że można mówić o ciężkim uszczerbku na zdrowiu. Sąd nie podzielił obaw prokuratury. Uznał, że nie ma realnej groźby matactwa w tej sprawie, ponieważ podejrzani zeznali, że świadka nie znają, z czego wynika, że nie będą wpływać na jego zeznania. Jednak podczas posiedzenia sądu podejrzani skojarzyli świadka z nazwiskiem osoby, o którą pytał ich sąd. Sędzi, która przewodniczyła posiedzeniu wystarczyło zapewnienie jednego z podejrzanych, że nie zna świadka. - Na pewno nie jest tak, że sędzia może polegać tylko na tym, co oświadczył podejrzany – mówi prof. Zbigniew Ćwiąkalski. – Podejrzany jest zainteresowany określonym rozstrzygnięciem, zawsze chce umniejszyć swoją rolę w zdarzeniu. Dariusz O. i Jarosław K. opuścili areszt po dwóch dniach pobytu. Pobici policjanci boją się ponownego spotkania z nimi. - Od jednego z tych, których obezwładniałem, usłyszałem, że mnie znajdzie z braćmi i zabije – mówi policjant Krzysztof Ch. – Wtedy nie mieli żadnego niebezpiecznego narzędzia, ale co będzie następnym razem, nie wiem. Po nagłośnieniu sprawy przez media, prokurator złożył zażalenie na decyzję Sądu Rejonowego w Kędzierzynie-Koźlu. Przeczytaj także:Oprawcy na wolnościCzy tragedii można było uniknąć?Sąd pozwolił uciec mordercyWrobieni w napadBezkarni młodzi bandyci---strona---