W Chorzowskiej agencji PKO pracowała 23-letnia kasjerka. Gdy bandyta zażądał pieniędzy, zgodnie z procedurą nie stawiała oporu. Wydała gotówkę. Napastnik jednak strzelił. Celował prosto w głowę tak, by zabić. Dlaczego? Jak twierdzą świadkowie, bandyta mógł być kimś z okolicy. Świetnie zaplanował napad, doskonale orientował się w terenie. Być może właśnie obawiając się, że kasjerka później go rozpozna strzelił do niej mimo, że miał już w ręku łup. Kasjerka przeżyła, ale jest w bardzo poważnym stanie. Sala, na której leży jest pilnowana całą dobę. Policjanci boją się, że napastnik może próbować pozbyć się kluczowego świadka, który mógł widzieć jego twarz. Jak to jednak możliwe, że bandyta mógł bez problemu postrzelić kasjerkę? Okazuje się, że w agencji nie było żadnych zabezpieczeń. Nie tylko nie było ochrony, ale również monitoringu, czy choćby szyby kuloodpornej. Kasjerka cudem uniknęła śmierci. - Właściciel przekonywał ją, że jest bezpieczna, bo szyba, za którą pracuje jest kuloodporna –mówi narzeczony rannej dziewczyny. Szef agencji zaprzecza, twierdzi, że nie oszukiwał swojej pracownicy, a szyba, za którą pracowała była antywłamaniowa. Koszt zamontowania kuloodpornej przegrody waha się od 1000 do 3 tysięcy złotych. Czy właściciel chciał zaoszczędzić na zabezpieczeniach ryzykując życie swojej pracownicy? - Teraz, po tym wypadku, na pewno zainstaluję takie zabezpieczenia – przyrzeka. Nieprzypadkowo do piątkowego napadu doszło w Chorzowie. Jak pokazują statystyki właśnie tu dochodzi do przeszło połowy wszystkich napadów na banki. W 2003 roku na 77 rabunków, aż do 54 doszło na Śląsku. Rok później z 70-ciu w całym kraju, 52 przypadło na to województwo. Do sierpnia tego roku z 34 napadów dokładnie połowa miała miejsce na Śląsku. Bandyta, który napadł na agencję mimo policyjnych blokad umknął. Szuka go cała śląska policja.