"Jeżeli ktoś chce popełnić samobójstwo, to jego problem"

TVN UWAGA! 4129753
TVN UWAGA! 202382
Ciągłe infekcje, bóle stawów, problemy ze wzrokiem, wciąż nowe i nawracające objawy. Tak swoje dolegliwości opisują pacjenci, których dotknęła borelioza, czyli choroba odkleszczowa. Jak ją wykryć i leczyć?

Wielomiesięczne odsyłanie od lekarza do lekarza, trudności z diagnozowaniem i bardzo ciężkie, nasilające się, ale niejednoznaczne objawy - to często rzeczywistość pacjentów, którzy po ukąszeniu przez kleszcza zachorowali na przenoszoną przez kleszcze boreliozę.

Borelioza: objawy

We wczesnym stadium choroba objawia się charakterystycznym rumieniem skóry. Jednak rumień nie zawsze się pojawia, a późniejsze dolegliwości mogą być bardzo różne. Nieleczona infekcja może rozwijać się latami.

- Problem z infekcjami górnych dróg oddechowych, z zatokami, przewlekłym kaszlem. Zacząłem krążyć od lekarza do lekarza - opowiada o swoich objawach Michał Szebestik, który zachorował na boreliozę.

- Bardzo bolały mnie stawy, kręgosłup. Miałam bardzo duże problemy z nadciśnieniem tętniczym, zaczęły się problemy z sercem i ze zrozumieniem świata. Gorzej prowadziłam samochód, nie zawsze rozumiałam przepisy. Zauważałam pewne dni, w których miałam deficyty myślenia - opisuje z kolei Patrycja Skrago-Mathea.

Agnieszka Łagosz, kolejna pacjentka, cierpiała jeszcze inaczej: - Zmęczenie, problemy z wypowiadaniem się, brak koncentracji, pamięci, ogólne osłabienie organizmu - wymienia. Podobnie miał Zbigniew Bartczyński: - Złe samopoczucie, jakby depresja zaczynała łapać. Miałem postawionych kilka diagnoz, ale choroba dalej postępowała. Zacząłem się przewracać na ulicy - mówi.

Objawy wciąż wracały, z czasem nasilały się. Pojawiały się także nowe. Pacjenci szukali pomocy u lekarzy, ale kolejne diagnozy okazywały się nietrafne.

Borelioza: testy i diagnoza

Brak rumienia na późniejszym etapie, ciągła zmienność objawów i ich czasowe znikanie sprawiają, że borelioza jest trudna w diagnozowaniu, a pacjenci są często traktowani jako hipochondrycy.

- Po diagnozie "hipochondryk" i przypadku "nerwicy uogólnionej" poszedłem zgodnie z zaleceniami do lekarza internisty po skierowanie do psychiatry, psychologa - opowiada Michał Szebestik. Na szczęście w wtedy lekarz wpadł jeszcze na jeden pomysł: skierował pana Michała na test - western blot. To dzięki niemu udało się wreszcie dowiedzieć, co dolega choremu. - Zakwalifikowano mnie, że mam przewlekłą boreliozę i położyli na trzy tygodnie do szpitala, podawali antybiotyki - wspomina. Ale, jak się okazuje, to nie rozwiązało problemu: - Po trzech dnia od wyjścia ze szpitala wszystko wróciło ze zdwojoną siłą - mówi.

- W tej chwili gremia z całego świata twierdzą, że najlepszym testem czy procedurą diagnostyczną najlepszą, złotym standardem, jest wykonywanie testów typu ELISA i potwierdzanie testów dodatnich czy ujemnych testem typu western blot. Testy typu ELISA mają rzetelność na poziomie 80-85 procent - tłumaczy dr Janusz Stańczak z Pracowni Diagnostyki Molekularnej.

- Stosujemy te same testy, które są stosowane w krajach rozwiniętych - dodaje prof. Andrzej Horban z Wojewódzkiego Szpitala Chorób Zakaźnych w Warszawie.

Antybiotykiem w boreliozę

Cierpienie i bezradność sprawiają, że wielu chorych szuka nowych, niekonwencjonalnych dróg leczenia. Kontrowersyjną metodę ILLADS, czyli wielomiesięczną terapię antybiotykową, stosuje doktor Krzysztof Majdyło z Centrum Medycznego św. Łukasza w Gdańsku.

- Staram się nie dopuszczać do sytuacji, aby leczenie było dłuższe niż rok - mówi i dodaje, że przewlekła borelioza jest nowym zjawiskiem, dlatego lekarze próbują leczyć ją na wiele sposobów.

- Są pewne zagrożenia, jak alergie na antybiotyki, dysbiozy jelitowe. Jednak jeżeli lekarz wie o tych możliwych powikłaniach, problemach i pacjent również jest poinformowany, można stworzyć indywidualną terapię, która jest bezpieczna dla każdego - twierdzi i dodaje, że chociaż szczegółowych statystyk nie prowadzi, to "zdecydowana większość pacjentów się poprawia". - Nie spotkaliśmy się z pacjentami, którzy w naszej kuracji umarli - mówi Krzysztof Majdyło.

Antybiotyk nie dłużej niż miesiąc

Metoda długotrwałego leczenia antybiotykami jest jednak kosztowna i - poza pojedynczymi lekarzami, którzy się na nią decydują - nieuznawana przez polskie środowisko medyczne. - Udowodniono, że nie ma żadnego pożytku z podawania antybiotyku dłużej niż cztery tygodnie - mówi prof. Andrzej Horban z Wojewódzkiego Szpitala Chorób Zakaźnych w Warszawie.

Według niego długotrwałe stosowanie antybiotyków jest błędem w sztuce. - Jeśli ktoś chce popełnić samobójstwo, to jego problem. To, że człowiek ma dolegliwości i bolą go stawy, to w pewnym wieku jest normalne. Człowieka bolą stawy, bolą mięśnie, źle się czuje. Zdarza się, że tego typu dolegliwości są albo wstępem, albo objawem innych chorób, często niebezpiecznych - mówi Horban.

Niestety, wciąż nie można wskazać jednoznacznej recepty na zwalczenie przewlekłej boreliozy. Wszelkie nowe proponowane metody leczenia nie są poparte badaniami klinicznymi.

podziel się:

Pozostałe wiadomości