Bohater Długu walczy o sprawiedliwość

Wyjechał z Polski, by zapomnieć o więziennej przeszłości. Sławomir Sikora, znany za sprawą filmu „Dług", po ułaskawieniu przez prezydenta Kwaśniewskiego wybrał Islandię, by spokojnie pracować i żyć. Tymczasem spotkał Polaków, którzy przypomnieli mu stare czasy. Pobity i upokorzony zaczął szukać sprawiedliwości. Czy ją znalazł?

Sikora za udział w zabójstwie dwóch mężczyzn, został skazany na dwadzieścia pięć lat więzienia. Prześladowany wraz z kolegą przez gangsterów i zmuszany do płacenia fikcyjnego długu zabił z bezsilności. Po dziesięciu latach spędzonych za kratami, został ułaskawiony przez prezydenta. - Wyjechałem, bo chciałem uciec od tych wszystkich problemów, które miałem w Polsce, czyli stabilizacja, szukanie mieszkania, szukanie pracy - mówi Sławomir Sikora. - Z pracą miałem duże problemy, bo takie problemy pojawiają się zawsze po wyjściu z więzienia. Samo przystosowanie do życia zajęło mi trochę czasu, bo minęło 10 lat. Teraz jestem cierpliwy, wytrwały i konsekwentny - mówi Sławomir Sikora - Dużo spaceruję. O więzieniu nie da się zapomnieć. Z tym trzeba żyć. Po przyjeździe do Islandii Sikora pracował na budowie, potem został listonoszem. Już krótko po przyjeździe do Reykiawiku, życie obudziło wspomnienia zza krat. Sikora został pobity przez Polaka z kryminalną przeszłością, który wypominał mu, że ten nie grypsował w więzieniu. - Pobił mnie, opluł, zaczął lżyć - mówi Sławomir Sikora. Całe zdarzenie Sikora zgłosił na policję. Przemysław P. nie został jednak zatrzymany. - Po doniesieniu były podjęte właściwe kroki, ale potrzebny był czas na skontaktowanie się ze stroną polską, by dostarczono informacje dotyczące Przemysława P. - mówi Stefan Eiriksson, komendant główny policji w Islandii. - Nie zdawałem sobie sprawy, że ten strach z przeszłości jest tak blisko - mówi Sikora. - On jest gdzieś zapisany. Za każdym razem zastanawiałem się, że on wejdzie. Spaliśmy na zmianę, z młotkami, z nożami. Cała ta sytuacja zmieniała nas w zwierzęta, które chcą tylko przetrwać. Bojąc się o własne bezpieczeństwo, Sikora zaczął szukać pomocy w mediach. - Wydaje mi się, że Polacy mają podstawy, aby się obawiać - mówi Reynir Traustason, dziennikarz śledczy gazety DV. - Słyszy się, że jest tutaj mała mafia, która terroryzuje i zastrasza resztę Polaków, zbiera od nich jakieś opłaty. Kiedy w islandzkiej prasie zrobiło się głośno, mężczyzna który rzekomo pobił Sikorę, udzielił wywiadu publicznej telewizji w godzinach największej oglądalności. - To kompletna bzdura - mówi w wywiadzie telewizyjnym Przemysław P., pseudonim Plankton. - Gdybym ja na niego napadł, to z pewnością byłbym zatrzymany przez waszą policję, bo popełniłbym przestępstwo. Sikora chce robić show wokół własnej osoby, książkę jakąś pisze, brakuje mu widać mediów. Zostałem oszkalowany przez wasze media, waszą prasę i wyrok już został podjęty przez was, a nie przez sąd. A prawdziwy morderca chodzi po wolności i wy nie boicie się? To jest człowiek, chodzi mi o pana Sikorę, który został przez polski sąd skazany za obcięcie człowiekowi głowy. W Polsce, Przemysław P., pseudonim Plankton jest ścigany listem gończym. Ma zarzut udziału w grupie przestępczej, tak zwanym gangu Niedzióła oraz zarzut morderstwa Andrzeja S. zwanego Hamelem. - Do śmierci Andrzeja S. doszło w skutek obrażeń ciała zadawanych między innymi narzędziami typu maczeta, do tego bicie, kopanie - mówi Jan Stawicki z Prokuratury Okręgowej we Włocławku. Przemysław P. wypiera się wszystkiego. Tymczasem jego koledzy z Włocławka, pracujący w Reykiaviku, potwierdzają znajomość Przemysława P. z „Niedziółem”. - Znali się z „Nidziółem”, ale ja o żadnej grupie przestępczej nic nie wiem - mówi Bartosz Łączkowski, kolega Przemysława P. Przemysław P. do Islandii przyjechał dzień po wydaniu nakazu aresztowania. Tuż po telewizyjnym wywiadzie trafił do islandzkiego aresztu. Czeka na ekstradycję. Tymczasem w Reykiaviku zorganizowano konferencję dotyczącą przestępczości wśród obcokrajowców. - Dzisiejsza konferencja dotyczy sprawy mediów. Jak media mówią o przestępstwach popełnionych przez obcokrajowców i czy ma to pozytywny czy negatywny efekt. - Islandczycy są nieco naiwni, wynika to z ich wielkiej dobroduszności - mówi Michał Sikorski, Konsul RP. - Ale są przerażeni faktem, który nie miał wcześniej miejsca w historii Islandii. Bo Islandia była zawsze odizolowaną wyspą. W Islandii mieszka i pracuje kilkanaście tysięcy Polaków. Swoje sprawy wolą załatwiać po cichu, między sobą. Krytykują Sikorę za to, że o pobiciu opowiedział dziennikarzom. - Myślę, że to powinno zostać między nami, Polakami - mówi Grzegorz Samborski, operator dźwigu pracujący w Islandii. - Powinniśmy takie sprawy załatwiać po cichu. Co to, w Polsce nie ma pobić? Mało się biją? Sławomir Sikora nadal mieszka w Islandii. Unika Polaków. Zastanawia się, czy zostać tu na dłużej czy dalej ruszyć w świat. - Na razie nie wiem, czy tu zostanę - zastanawia się Sławomir Sikora. - Może jednak wrócę do Polski? Chodzi o to, by ci, którzy tu przyjeżdżają czuli się bezpiecznie i nie czuli się obywatelami drugiej kategorii. Ja się tak nie czuję.---strona---

podziel się:

Pozostałe wiadomości