Jolanta Daczkowska była zatrudniona jako sekretarka i dietetyk w więzieniu w Koszalinie. Praca wiązała się także z wyjazdami służbowymi. Jedna z delegacji odbyła się w Hamburgu. - Na samym początku dyrektor okręgowy służby więziennej powiedział, że mam być miła i zająć się pewnym panem, przełożonym z Warszawy, bo jest to bardzo ważna osoba – wspomina pani Jolanta. Kobieta nie spełniła jednak oczekiwań. Zdaniem Daczkowskiej, to było powodem zwolnienia jej z pracy. Podstawą do tego była opinia psychologa. - Po powrocie z delegacji zmienił się stosunek dyrektora do mnie. Domyślałam się dlaczego. Zostałam skierowana na badania psychiatryczne. Na komisji, która opierała się na błędnej decyzji psychologa, postawiono mi diagnozę zaburzeń adaptacyjnych cech osobowości – mówi Jolanta Daczkowska. ---obrazek _i/psychiczna1.jpg|prawo|Opinia była błędna--- Na podstawie opinii psychologa zatwierdzonej przez komisje lekarskie MSWiA kobieta została zwolniona. Diagnoza dyskwalifikuje ją również do podjęcia jakiejkolwiek innej pracy. Kobieta podejrzewając, że badania przeprowadzone w szpitalu w Cieplicach zostały wykonane nieprawidłowo postanowiła walczyć o swoje prawa. Jolanta Daczkowska poddała się kolejnym badaniom lekarskim. Tym razem lekarze orzekli, że jest całkowicie zdrowa. - Opinia jest błędna, gdyż rozpoznała zaburzenia, których ta pani nie ma – powiedział psychiatra Jerzy Pobocha, cywilny pracownik więziennictwa i jednocześnie jeden ze słynniejszych biegłych psychiatrów w Polsce. Sprawa trafiła do sądu. Prokuratura w akcie oskarżenia posiada kolejną opinię bigłych psychiatrów, tym razem z Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. Lekarze stwierdzili, że pani Daczkowska jest zdrowa psychicznie, a psycholog wydał błędną decyzję. Psycholog Piotr K. nie poczuwa się do winy. - W mojej opinii jedynie wyjaśniłem, gdzie można upatrywać przyczyn powstawania zaburzeń adaptacyjnych – twierdzi oskarżony. Ta sytuacja dziwi psychiatrę Ewę Kramarz. ---obrazek _i/psychiczna2.jpg|prawo|Jolanta Daczkowska czuje się pokrzywdzona--- - Mylić się można. Nikomu korona z głowy nie spadnie, jeśli przyzna się do błędu. Chyba, że przy wydawaniu opinii odegrały role jeszcze inne względy, poza medyczne, przez które osoba niewygodna musiała odejść i trzeba było znaleźć argumenty – zastanawia się Ewa Kramarz, pracownik cywilny więziennictwa. Krzysztof Olkowicz, dyrektor okręgowy Służby Więziennej w Koszalinie zaprzecza, aby powodem zwolnienia Jolanty Daczkowskiej była delegacja do Hamburga. - Jest nam przykro, że ta pani straciła pracę, ale stało się tak w wyniku orzeczenia komisji lekarskiej, która jednoznacznie stwierdziła, że jest trwale niezdolna do służby. Hamburg jest teraz dorabianiem ideologii – twierdzi dyrektor. Pani Jolanta czuje żal. Twierdzi, że te decyzje zrujnowały jej życie. - Opinia psychologa bardzo mnie skrzywdziła – mówi – Mam 35 lat, a od trzech lat jestem inwalidką. Czuję się zdrowa i chciałabym pracować. Tymczasem oskarżony psycholog, jak zeznał w sądzie, aktualnie awansował i pełni funkcję szefa psychologów w ośrodku. Jest to sprzeczne ze stanowiskiem szpitala. Placówka twierdzi, że nie był to awans, a na stanowisku Piotr K. miał być tylko trzy miesiące.