Bezkarny pirat drogowy

Czy można mieć na koncie kilka stłuczek, dwa poważne wypadki, w których zginęła jedna osoba, a dwie zostały ranne i nadal brawurowo jeździć samochodem w majestacie prawa? Okazuje się, że tak.

5 lipca w Przysietnicy koło Brzozowa doszło do tragicznego wypadku. Na jadącego prawidłowo Opla wpadł Volkswagen, który jadąc z nadmierną prędkością wypadł z drogi. Ranne zostały jadące astrą dwie kobiety. Sprawcą wypadku okazał się 20-letni Grzegorz G. Nie zainteresował się stanem zdrowia poszkodowanych. Zaraz po wyjściu z rozbitego samochodu zatelefonował do ojca swojej narzeczonej, którym jest miejscowy policjant. Pojawił się on po cywilnemu na miejscu zdarzenia w ciągu kilku minut, jeszcze zanim przyjechały służby ratunkowe. - Sprawca tylko oglądał swój samochód, a policjant powiedział mu - masz mówić, że zasnąłeś - mówi świadek wypadku. - Zbijali licznik, żeby strzałka prędkości opadła w dół. Kobiety trafiły do szpitala. Po sześciu dniach zostały wypisane do domów. Nadal jednak odczuwały poważne dolegliwości, stąd liczne wizyty u lekarzy. Ewa Korzeniowska, która prowadziła staranowany samochód, skutki wypadku może odczuwać do końca życia. Lekarz, który jednocześnie jest biegłym sądowym w Krośnie, bez żadnych wątpliwości stwierdził, że pani Ewa doznała obrażeń powyżej siedmiu dni, co według prawa kwalifikuje zdarzenie drogowe jako wypadek. Natomiast policja powołała swojego biegłego, który stwierdził, że obrażenia u obu kobiet wskazują, że ich leczenie nie powinno być dłuższe niż siedem dni, więc według niego sprawca doprowadził tylko do kolizji, a nie wypadku. Wątpliwości co do tej opinii mają nawet brzozowscy policjanci. - Policjant związany ze sprawą zna się dobrze z biegłym - mówi policjant z Komendy Powiatowej Policji w Brzozowie. - Od lat ze sobą współpracują. A policjant i sprawca są jak rodzina. Grzegorz G. ponad dwa lata temu, na tej samej drodze, jadąc brawurowo doprowadził do wypadku, w którym zginęła jego ówczesna narzeczona, siostra jego obecnej dziewczyny, a zarazem starsza córka policjanta. Sąd orzekł jego winę i skazał go na dwa lata więzienia z warunkowym zawieszeniem kary na cztery lata. Kobiety poszkodowane w lipcowym wypadku wiedziały o kontaktach sprawcy z miejscowym policjantem, dlatego pisemnie zażądały przekazania śledztwa do innej jednostki policji. Jednak zamiast odpowiedzi na pismo w sprawie wyłączenia się jednostki policji z prowadzenia postępowania, otrzymały pismo z informacją o umorzeniu śledztwa w sprawie lipcowego wypadku. Policja z Brzozowa nie uwzględniła opinii biegłego z Krosna, wskazującą na poważne obrażenia Ewy Korzeniowskiej. - Jeśli są dwie opinie przeciwstawne, to powołuje się trzeciego biegłego - mówi policjant z Komendy Powiatowej Policji w Brzozowie. - Według mojej wiedzy, obrażenia kwalifikują zdarzenie jako wypadek. A w takim przypadku sprawcy grozi kara więzienia, bo odwieszono by wyrok za poprzedni wypadek. Śledztwo zostało umorzone przez Prokuraturę Rejonową w Brzozowie na wniosek brzozowskiej policji. Prokuratura zatwierdziła wniosek policji, mimo iż funkcjonariusze nie przesłuchali zarówno świadków zdarzenia, jak i poszkodowanych kobiet. Prokurator rejonowa z Brzozowa odmówiła spotkania z reporterem UWAGI!, odesłała go do rzecznika Prokuratury Okręgowej w Krośnie. - Postępowanie zostało umorzone, a więc świadkowie musieli zostać przesłuchani - powiedział Janusz Ohar z Prokuratury Okręgowej w Krośnie, a gdy dowiedział się, że przesłuchań nie było, dodał: - Jeśli pewne czynności nie zostały wykonane w toku śledztwa, to trzeba je będzie wykonać. Również Komenda Wojewódzka Policji w Rzeszowie zapowiada, że przyjrzy się uważnie sprawie. - Jesteśmy zainteresowani rzetelnym wyjaśnieniem sprawy - mówi komisarz Mariusz Skiba, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie. - Komendant wojewódzki polecił przeprowadzenie postępowania wyjaśniającego komendantowi powiatowemu w Brzozowie.

podziel się:

Pozostałe wiadomości