Atak nożownika w domu dziecka w Tomisławicach. „Wcześniej chodził z nożem i wymachiwał”

Nożownik w domu dziecka
Zginęła 16-letnia dziewczyna, a dziewięć osób zostało rannych w wyniku ataku nożownika w domu dziecka w Tomisławicach. Dlaczego doszło do tragedii? Co wiadomo o zatrzymanym 19-latku?

Jeśli doświadczasz problemów emocjonalnych i chciałbyś uzyskać poradę lub wsparcie, TUTAJ znajdziesz listę organizacji oferujących profesjonalną pomoc. Pod numerem 116 111 dostępny jest całodobowy telefon zaufania dla dzieci i młodzieży.

19-letni Daniel miał przed północą wejść do domu dziecka przez okno. Miała go tam wpuścić podopieczna placówki, 16-letnia Oliwia, z którą byli parą. Młody mężczyzna zadał dziewczynie śmiertelne rany kłute i zaatakował inne dzieci z domu dziecka. Zranił w sumie 9 osób, w tym wychowawczynię.

- Ten mężczyzna, mając w ręku ostre narzędzie, zaatakował osoby znajdujące się w budynku, łącznie 10 osób. Niestety, w wyniku ataku jedna osoba – 16-letnia dziewczyna, poniosła śmierć na miejscu – mówi kom. Aneta Sobieraj, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi. I dodaje: - Policjanci od razu ruszyli na poszukiwania mężczyzny. Udało się go dosyć szybko zatrzymać, po około godzinie, w miejscu zamieszkania.

- Z pewnością ogłoszony zostanie mu zarzut zbrodni zabójstwa, a także usiłowania zabójstwa pozostałych pokrzywdzonych małoletnich osób – zapowiada Jolanta Szkilnik z Prokuratury Okręgowej w Sieradzu. I dodaje: - Zaplanowana została sekcja zwłok [16-latki – red.], która da odpowiedź na temat mechanizmu śmierci, jak i obrażeń, które stały się tragiczne w skutkach.

Mieszkańcy Tomisławic nie dowierzają, w to, co się wydarzyło.

- To spokojna wioska, nigdy nie było problemów w domu dziecka. Chce mi się płakać, bo widywałem te dzieci codziennie jak szły na przystanek i z przystanku – mówi jeden z mężczyzn.

Pracownicy domu dziecka nie chcą rozmawiać, tłumacząc, że są zbyt wstrząśnięci tragedią, która wydarzyła się w placówce. Na rozmowę zgodziła się pani sołtys, która zna rodzinę sprawcy. Chłopak mieszkał z matką i dziadkiem zaledwie dwa kilometry od domu dziecka.

- Znam go praktycznie od dzieciństwa, jak zaczął chodzić do szkoły – mówi Magdalena Marciniak. I dodaje: - Wiedzieliśmy, że oni [z tą 16-latką – red.] byli parą. W autobusie witali się buziakiem, było widać, że są razem.

Z mediów społecznościowych wynika, że Oliwia i Daniel byli parą od roku. Uczyli się w tej samej placówce. Oliwia była laureatką konkursów recytatorskich i plebiscytu na najsympatyczniejszą dziewczynę w szkole.

- To była fajna i miła dziewczyna. Od maleńkości była w domu dziecka. Chciała być fryzjerką, potem planowała, że zostanie kosmetyczką. Że zrobi sobie kursy – mówi jeden z naszych rozmówców.

Z kolei chłopak Oliwii Daniel był wiceprzewodniczącym samorządu uczniowskiego i według naszych ustaleń, miał wśród nauczycieli bardzo dobrą opinię.

- Przychodził do naszego sklepu robić zakupy, ale zawsze był grzeczny, mówił dzień dobry i do widzenia. Nigdy bym się tego nie spodziewała - usłyszeliśmy.

- Wcześniej nie sprawiał problemów. W szkole i w domu był spokojnym chłopcem – zapewnia sołtys. I dodaje: - Jak stał na przystanku, to jego zachowanie nigdy nie było agresywne czy ordynarne. Nie wiem, jak mogło dojść do takiej tragedii.

Jednak niektórzy mieszkańcy okolicznych miejscowości twierdzą, że zachowanie Daniela czasami budziło niepokój.

- Na pewno miał styczność z nożem i to nie raz, bo ludzie mówili, że chodził z nożem i sobie wymachiwał. Ja też to kiedyś widziałem – mówi jeden z mężczyzn.

- Miał składany nóż na trzy i bawił się nim na palcu – dodaje inny mężczyzna.

- Widziałam go wczoraj, jak to się stało, około godz. 16. Jechał rowerem, był ubrany na czarno i miał kaptur. Był jakby zły, widziałam jego smutną i jakby pustą twarz – mówi jedna z mieszkanek okolic.

Nie wiadomo, dlaczego Daniel zaatakował Oliwię i inne dzieci przebywające w placówce. Natomiast sołtys zwróciła uwagę, że zauważyła wcześniej sytuacje świadczące o konflikcie pomiędzy Danielem a podopiecznymi domu dziecka.

- Jak wsiadał do autobusu, to się do niego niegrzecznie odzywali, chyba zbyt dobre relacje ich nie łączyły. Z dziewczyną tak, ale z innymi wychowankami to nie wiem – mówi Magdalena Marciniak. I dodaje: - Raz się zdarzyło, że nie pozwolili usiąść mu na siedzeniu. Było pół autobusu wolnych siedzeń, a oni mu nie pozwolili siąść.

- Nie wiem, czy to był impuls, czy co go do tego skłoniło, że zabrał życie i tyle osób zaatakował – zastanawia się sołtys.

Cały reportaż zobaczysz w serwisie vod.pl oraz na player.pl.

Autor: Uwaga! TVN

podziel się:

Pozostałe wiadomości