Afera solna zamieciona pod dywan

TVN UWAGA! 3642561
TVN UWAGA! 136764
Mijają trzy miesiące od ujawnienia przez UWAGĘ! afery solnej. Fałszerze, którzy sprzedawali sól przemysłową jako spożywczą, pozamykali swoje firmy i czekają na proces. Władze sanitarne i weterynaryjne konsekwentnie twierdzą, że sól, choć niejadalna, nikomu nie szkodziła. Fundacja protest nie uwierzyła w te zapewnienia i przeprowadziła własne badania w renomowanym niemieckim laboratorium.

- Z naszych badań wynika, że w soli tej znajduje się zbyt mało samego chlorku sodu, a prócz tego przekroczone są normy zawartości azotanów oraz arsenu w związku z tym sól ta nie powinna nigdy trafić na rynek spożywczy. Dodam, że jest to sól o największym stopniu zanieczyszczenia z próbek, które w ostatnim czasie badaliśmy – powiedział Stefan Kollenda, laboratorium „Arotop Food” w Moguncji. Przez 12 lat do piekarni, zakładów rybnych i mięsnych trafiały tysiące ton soli wypadowej, czyli odpadu z produkcji chloru. Wszystko przez trzy firmy, które kupowały z zakładów chemicznych sól, a następnie sprzedawały na rynek, jako spożywczą. Zlecone przez UWAGĘ! badania soli wypadowej wykazały, że zawiera ona rakotwórcze azotany. Jednak służby sanitarne po wybuchu afery stwierdziły, że sól nie była szkodliwa, bo zawartość niebezpiecznych substancji mieściła się w normie. W tłumaczenia te nie uwierzyły władze Czech, które za skandal uznały zachowanie w tajemnicy listy produktów zawierających techniczną sól i interweniowały w tej sprawie w polskim ministerstwie rolnictwa.- Zwróciliśmy się przede wszystkim o przekazanie konkretnej listy podejrzanych producentów i produktów kontrolowanych przez polskie organy w związku z aferą solną i proszkiem jajecznym. Obiecano nam, że otrzymamy listy produktów, jeśli nie będzie się temu sprzeciwiać Minister Rolnictwa i Minister Zdrowia strony polskiej. Choć spotkanie było wcześniej uzgodnione polska strona nie mogła przekazać nam listy na miejscu. Co więcej, wkrótce po tym jak poprosiłem o przekazanie list, szef delegacji opuścił spotkanie – mówi Martin Hlavacek, wiceminister rolnictwa Republiki Czech. Mimo obietnic, czeskie władze nie otrzymały listy produktów zawierających fałszywą sól. My zaś zastanawialiśmy się, czy utajnienie tego rodzaju informacji byłoby możliwe w innym kraju, gdzie nacisk ze strony organizacji konsumenckich jest nieporównanie silniejszy niż w Polsce. Na przykład w Niemczech. - Przede wszystkim, jeśli istniałoby zagrożenie dla zdrowia konsumentów, jako federacja poprosilibyśmy o listę produktów i nazwy producentów, którzy wprowadzają takie produkty na rynek. Po to, żeby konsumenci mogli się dowiedzieć, czy mają tego rodzaju produkty w domu czy też nie. Trudno mi wyobrazić sobie w Niemczech tego rodzaju sytuację, ale głównie z tego powodu, że u nas odpowiedzialny za wszystkie produkty - zarówno pochodzenia zwierzęcego jak i roślinnego – jest jeden urząd. I ten urząd kontroluje cały rynek – mówi Christoph Römer, Centrala Konsumentów w Berlinie. W Polsce władze nie przejęły się protestem konsumentów, którzy domagali się od służb sanitarnych i weterynaryjnych publikacji listy produktów zawierających przemysłową sól. Tłumaczenie było wciąż to samo – fałszowana sól była niejadalna, ale zdrowiu nie szkodziła. - Odsyłaliśmy konsumentów do linków na stronę internetową Głównego Lekarza Weterynarii. Ale listy produktów z solą wypadową nie ma. Informacja taka jest podawana, gdy istnieje zagrożenie dla bezpieczeństwa konsumentów. A te produkty nie są szkodliwe – powiedział Marcin Kozłowski, dyrektor biura do spraw żywności Głównego Inspektoratu Weterynarii. Ministerialnemu dyrektorowi pokazaliśmy komunikat głównego lekarza weterynarii, sporządzony kilka dni po ujawnieniu przez nas afery solnej. Wynika z niego, że w próbkach zabezpieczonej u fałszerzy soli nie zostały przekroczone normy szkodliwych substancji. Okazuje się jednak, że wcześniej powstał inny dokument o tym samym numerze, ale zupełnie innej treści, który później w pośpiechu usuwano z obiegu. Nadal można go znaleźć na jednej z urzędowych stron - mówi o przekroczeniu w soli wypadowej dopuszczalnych poziomów rtęci i ołowiu.- Niewykluczone, że doszło do pomyłki drukarskiej – tłumaczyMarcin Kozłowski, dyrektor biura do spraw żywności Głównego Inspektoratu Weterynarii. Konsumencie i eksperci, którzy zajmują się bezpieczeństwem żywności mają poczucie, że afera solna została zamieciona pod dywan. - Wygląda jakby wszystko było zamiecione pod dywan, niczego się nie słyszy, nie wiem, co się dzieje. Była afera, nie ma afery. Powinna iść sprawa sądowa, odpowiedzialność karna, powinien być wyrok. Ale nie dzieje się nic – uważa prof. Krzysztof Krygier, Wydział Nauk o Żywności Szkoła Główna Gospodarstwa Wiejskiego.

podziel się:

Pozostałe wiadomości