Zbigniew Bigus wybudował sobie dom w Olsztynie. Plan budowy zatwierdzili urzędnicy. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że naprzeciwko wjazdu do jego posesji stała lampa uliczna. Po interwencjach Urząd Miejski w Olsztynie zgodził się na jej usunięcie, ale na koszt pana Bigusa. Zwykła lampa uliczna składa się ze słupa i oprawy. Urzędnicy uznali, że słup pozostanie ten sam, jednak należy wymienić oprawę. Dotychczasowa, umocowana w nowym miejscu, miała rzekomo mieć niewłaściwy kąt padania światła. Nową lampę miał kupić Zbigniew Bigus. Właściciel posesji zapłacił za urzędnicze nakazy 2 200 zł. Nowa lampa zaświeciła na ulicy. Ale wtedy urzędnikom przypomniało się o starej, wartej 300 zł. Uznali, że jest ona własnością gminy i nakazali panu Bigusowi ją zwrócić. Ten stwierdził, że stara lampa należy do niego, ponieważ to on kupił nową. Sprawa trafiła do sądu, który miał rozstrzygnąć spór. – Z mojego punktu widzenia urząd musi działać po gospodarsku – uważa Paweł Jaszczuk, dyrektor Miejskiego Zarządu Dróg, Mostów i Zieleni. – Zgodnie z prawem pan Bigus uszczuplił majątek gminy. Gdyby nie przystępował do tej pracy, to byśmy posiadali i oprawę, i słup. Werdykt sądu był niekorzystny dla pana Bigusa. Właściciel posesji musi oddać starą lampę. – Sąd nie miał innego wyjścia – mówi Waldemar Pałka, rzecznik Sądu Rejonowego w Olsztynie. – Sąd miał jeden problem do rozstrzygnięcia: nakazać zwrot lampy, czy jej wartości. Sędzia przyznaje jednak, że spór o lampę jest absurdalny. O co więc chodzi w tym konflikcie? – Chodzi o zasadę – twierdzi Zbigniew Bigus. – Może po tej sprawie, decyzje urzędników będą bardziej przemyślane.---strona--- Zobacz także:Wojewoda jak pan na zagrodzieZakopiańska bitwa o kawałek ziemi