13-letni Kacper był trampkarzem w kieleckim klubie piłkarskim Kolporter Korona. I trener, i koledzy z boiska mówią, że miał wielki talent i pracowicie go rozwijał. Wolne chwile spędzał z ojcem na boisku. Tragicznej niedzieli poszli razem grać na boisko międzyszkolne. Ojciec Kacpra stał na bramce, chłopiec strzelał. W pewnym momencie dla zabawy chwycił rękami górną poprzeczkę. Niczym nie przymocowana do podłoża ciężka metalowa bramka zwaliła się na niego. - Ręce miał przycięte bramką – mówi ojciec Kacpra. – Tyle krwi stracił, że lała mu się z uszu, ust, nosa. Umarł mi na rękach. W ciągu ostatnich 10 lat w kilku miejscowościach Polski doszło do kilku takich samych tragedii, jak ta w Kielcach. 10 lat temu w Tomaszowie Mazowieckim zmarł 13-latek uderzony bramką. W następnym roku bramka przywaliła mężczyznę, który osierocił czteroletnią córkę. Dwa miesiące później podobna tragedia miała miejsce w Chorzowie, a po dwóch latach w Jaworznie i Mąkolnie. Potem w Łodzi, Bielicach. Wreszcie w Kielcach. Nie ma jednak o tym nic w oficjalnych statystykach. Tymi wypadkami nikt się nie interesuje. Dzieci spotkane na jednym z boisk na kieleckim osiedlu, zapytane, czy widziały niezabezpieczone bramki, wszystkie zgodnie podnoszą ręce. Często same przenoszą bramki, kiedy chcą grać na mniejszym boisku. Jeden z chłopców widział, jak metalowa bramka przygniotła nogę mężczyźnie. Koledzy Kacpra nie mogą się pogodzić, że nie będzie już z nimi grał. Był najlepszym napastnikiem w swojej drużynie, strzelał najwięcej bramek. Nigdy się jednak z tego powodu nie wywyższał. Wszyscy go lubili. - Myślę, że jest tam gdzieś i jest mu tam dobrze, jest szczęśliwy – mówi rówieśnik Kacpra. – Kacper bardzo lubi grać w piłkę i uprawiać różne sporty. Myślę, że robi to tam, gdzie teraz jest. Trudne dla mnie jest tylko to, że tu już go nie będzie. Dyrektor Wojewódzkiego Szkolnego Ośrodka Sportowego w Kielcach Włodzimierz Gruszka nie czuje się odpowiedzialny za brak zabezpieczenia sprzętu, a tym samym za śmierć Kacpra. Zastanawia się: ”czy można poradzić, że los chciał, aby doszło do nieszczęścia?”. Wiceprezydent Kielc Andrzej Sygut również winę za tragedię zrzuca na nieszczęśliwe okoliczności. - Często na prostej drodze, w domu, w kuchni dziecku coś może się przydarzyć – mówi filozoficznie. – Dziecko podejdzie do stołu, ściągnie obrus i jest tragedia. Zgodnie z przepisami za nadzór nad obiektami sportowymi i zapewnienie na nich bezpieczeństwa są odpowiedzialne władze miasta. Istnieje rozporządzenie, które wyraźnie mówi, że bramki i kosze do gry w koszykówkę powinny być zamontowane na stałe, i że to właśnie władze miasta muszą o to zadbać. Wiceprezydent Kielc tłumaczy, że bramki na ogół stoją w rogu stadionu i że trudno je wszystkie przymocować. - Dopiero w trakcie nadzoru zwraca się na to uwagę. Dlaczego nikt tego nie zauważył: nie wiem – mówi wiceprezydent Kielc.