Nartostrada w środku parku narodowego

TVN UWAGA! 135973
Warunkiem szacunku dla przepisów jest przede wszystkim szybka i skuteczna reakcja na ich lekceważenie. Co jednak zrobić gdy najbardziej skutecznym sposobem na biznes jest omijanie prawa? Reporter UWAGI! odwiedził stację narciarską Koninki w Gorczańskim Parku Narodowym...

Nowy właściciel nartostrady „Koninki” położonej w Gorczańskim Parku Narodowym pojawił się kilka lat temu. Jako miłośnik narciarstwa postanowił zwiększyć atrakcyjność stoku przez poszerzenie trasy oraz jej nocne oświetlenie i sztuczne naśnieżanie. Zgodnie z przewidywaniami usłyszał stanowcze „NIE” władz Parku Narodowego i organizacji ekologicznych. - Jeleń, sarna i inne zwierzęta mogły spokojnie migrować z ostoi dziennych na żerowiska, które są położone peryferyjnie. Przemierzały spokojnie nartostrady. Za zwierzętami roślinożernymi podążały niekiedy duże drapieżniki. Wprowadzenie samego światła spowodowało to, że zwierzaki dochodzą do trasy narciarskiej i najczęściej wracają. Po zamknięciu trasy pracują ratraki. Ruch na tej trasie jest prawie do północy – argumentuje Janusz Tomasiewicz, dyrektor Gorczańskiego Parku Narodowego. - W sumie inwestor powinien uzyskać osiem pozwoleń, a nie uzyskał żadnego – dodaje Radosław Stolarczyk z „Pracowni na Rzecz Wszystkich Istot”. Pozwoleń nie było, ale półtora roku temu prace na stoku ruszyły z kopyta. Gdy ekolodzy zorientowali się, że inwestor zaczął działać mimo braku zgód wraz z dyrektorem parku poinformowali urzędników. Józef Pasek zdążył wyciąć 240 drzew, odwodnić stok oraz ustawić naśnieżarki i słupy z oświetleniem. Dyrektor powiadomił organy ścigania. - Prokuratura Rejonowa w Limanowej prowadziła postępowanie przygotowawcze dotyczące zniszczeń w świecie roślinnym związanych z rozbudową istniejącej nartostrady na terenach objętych ochroną. Zarzuty w sprawie postawiono inwestorowi. Za popełnienie zarzucanego czynu Józefowi P. grozi kara pozbawienia wolności do lat dwóch. Józef P. nie przyznał się do zarzucanego mu czynu, odmówił składania w sprawie jakichkolwiek wyjaśnień – mówi Małgorzata Odziomek z Prokuratury Rejonowej w Limanowej. Józef Pasek czeka na proces, ale oświetlony i sztucznie naśnieżony stok działa nadal. Powiatowy Inspektor otworzył nawet właścicielowi drogę do legalizacji budowlanej samowoli. - Inwestor, który wykonał prace budowlane bez wymaganego pozwolenia ma możliwość zalegalizowania tych robót. W tym konkretnym przypadku była możliwość podjęcia takiego rozstrzygnięcia i wdrożenia tej ścieżki postępowania administracyjnego w stosunku do tych robót budowlanych – tłumaczy Piotr Mamak, Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego w Limanowej. Furtkę otwartą przez prawo budowlane zamknęła jednak inspektor ochrony środowiska z Krakowa, która zarzeka się, że nie wyda Józefowi Paskowi oceny wpływu jego działań na środowisko. Bez tego dokumentu nie ma mowy o legalizacji budowy. - Dla inwestycji zrealizowanej Regionalna Inspekcja Ochrony Środowiska nie wyda i nie wydała środowiskowych uwarunkowań w tej konkretnej sytuacji ponieważ prawo przewiduje, że środowiskowe uwarunkowania uzgadniamy i dajemy tylko dla inwestycji planowanych, czyli niezrealizowanych – mówi Bożena Kotońska z Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Krakowie. W związku z tym inspektor podpisał decyzję o rozbiórce, ale dyrektor parku zauważył, że użytkownik stoku dopuścił się w parku kolejnej samowoli. Powiadomił przedstawiciela nadzoru budowlanego, ten na razie zwołał jedynie wizję lokalną z udziałem pełnomocnika użytkownika stoku. - Gorczański Park Narodowy nie jest przeciwny rozwojowi turystyki. Natomiast wszelakie działanie musi być tu podporządkowane przyrodzie. Kolejna samowola polega na oświetleniu kolejnych dwóch małych wyciągów, które są górze Tobołów – opowiada Janusz Tomasiewicz, dyrektor Gorczańskiego Parku Narodowego. Na wizję lokalną właściciel stacji narciarskiej nie przyszedł, jego przedstawiciel nie chciał rozmawiać przed kamerą. Trudno porzucić myśl, że zarządzenia inspektora nie robią na właścicielu nartostrady wielkiego wrażenia. Tuż po wizji lokalnej leśniczy z parku narodowego zauważył, że z przecinki w pobliżu trasy ktoś wyciął kilkaset młodych drzewek. Tymczasem pod wyciągiem narciarskim ustawiają się kolejki, w weekendy to kilkaset osób, całodzienny karnet kosztuje 80 złotych. Właściciel stacji w końcu zdecydował się na rozmowę z nami przed kamerą. - Wszystkie prośby i sugestie dyrektora odnośnie dogadania się zostały uwzględnione w przygotowanym przez nas raporcie oddziaływania na środowisko. Teraz jest procedura legalizacyjna gdzie brakujące dokumenty dostarczamy do urzędów. No i chcemy, żeby to oświetlenie zostało w stu procentach zalegalizowane. Wszystkie moje działania idą ku temu, żeby wszystkie dokumenty wymagane przez nadzór budowlany zostały złożone i by to oświetlenie zostało – mówi Józef Pasek, właściciel stacji narciarskiej „Koninki”. Józef Pasek odwołał się od postanowienia o rozbiórce do Wojewódzkiego Inspektora Nadzoru Budowlanego w Krakowie. Decyzja w tej sprawie powinna zapaść w ciągu kilku tygodni. Inspektor z Limanowej zarzeka się, że jeśli jego opinia zostanie potwierdzona przez zwierzchników, szybko przystąpi do demontażu oświetlenia. Przypadki kolejnych samowoli bada prokuratura.

podziel się:

Pozostałe wiadomości