Mieszkają na wielkim placu budowy. „Od robotników usłyszeliśmy, że remont będzie długi, po czym zaczęli się śmiać”

TVN UWAGA! 348097
Mieszkańcy jednej z kamienic w centrum Łodzi żyją na wielkim placu budowy. Od kilku lat trwa tam generalny remont, choć w zrujnowanym budynku wciąż mieszka kilkunastu lokatorów. Niebezpieczne dla nich jest każde wyjście z mieszkania.

Mieszkańcy jednej z kamienic przy ul. Kilińskiego bezpiecznie nie czują się nawet we własnych mieszkaniach.

- Jak mąż idzie do pracy, to szczerze mówiąc, boję się, że zawali mi się sufit – mówi Mariola Szeligowska. Kobieta razem z mężem pokazała reporterowi pęknięcia na ścianach i ślady po zalaniu.

- Łazienkę mamy zalewaną non-stop. A dzieje się to z powodu remontu, bo rury nie były zabezpieczone zimą – wskazuje Bogusław Szeligowski.

- Mąż musi sypiać w specjalnej masce medycznej, bo inaczej by się udusił. A moja choroba to POChP, czyli przewlekłe zapalenie płuc, a nie mogę okna otworzyć – mówi pani Mariola. Małżeństwo tłumaczy, że groźne dla nich jest zapylenie obecne podczas remontu kamienicy.

„W kuchni mam 7 stopni”

Problemem, na który wskazują mieszkańcy, jest też ogromne wychłodzenie budynku.

- Teraz jak były mrozy, to całe schody mieliśmy pokryte lodem, wisiały nawet sople. Z półpiętra lała się woda i to wszystko leciało – opowiada Maria Wylężek.

Lokatorzy przed zimnem ratują się, dogrzewając mieszkania grzejnikami elektrycznymi.

- Jak jest mróz, to siedzę w jednym pokoju. Drugiego pokoju i kuchni nie ogrzeję już piecykiem elektrycznym – mówi pani Maria. I dodaje: - Jak mam niezamknięte drzwi i wychodzę do pokoju, gdzie jest 9, czy 10 stopni, to wieczorem mam temperaturę i chore oskrzela.

Inny z mieszkańców - Jan Jonczyk - po domu chodzi w czapce.

- Jest zimno. Teraz w kuchni jest 7 stopni – mówi mężczyzna, pokazując termometr.

Czy mieszkańcy wiedzą, kiedy remont kamienicy może się skończyć?

- Powiedziano mi, że będzie jeszcze trwał około 3 lata – wskazuje jedna z lokatorek.

Kto jest właścicielem kamienicy?

Kamienica popadała w ruinę od wielu lat, ale wielki remont zaczął się, gdy ponad cztery lata temu budynek trafił w ręce prywatnych właścicieli.

- To była współwłasność miasta, mieszkam w niej 74 lata – mówi pani Maria.

- Problem pojawił się wtedy, kiedy zostaliśmy sprzedani przez miasto. Miasto sprzedało kamienicę razem z ludźmi – mówi Artur Pindral.

Władze Łodzi precyzują jednak, że miasto było jedynie administratorem i współwłaścicielem kamienicy razem ze spadkobiercami dawnych właścicieli. Taka sytuacja powodowała, że sprzedaż udziałów na rzecz nowego, prywatnego inwestora była jedynym sposobem na uratowanie budynku.

- Jeśli mamy do czynienia z nieruchomością, w której mamy kilku właścicieli, to miasto nie może wyłożyć pieniędzy miejskich - budżetowych - na remont takiej nieruchomości. Może jedynie korzystać z tego, co wniosą lokatorzy w czynszu. To była sytuacja patowa – podkreśla Jolanta Baranowska z Urzędu Miasta Łodzi. I dodaje: - W momencie kiedy miasto zbywało swój udział, zostało około 15 zajętych mieszkań.

Mieszkańcy, z którymi rozmawialiśmy, uważają, że właściciel poprzez remont chciał się ich pozbyć.

- To jest celowe, dlatego usunięte zostały okna w pustostanach. Były usuwane bardzo szybko i tak je zostawiono na zimę – mówi pan Artur.

- Jak przyszli robotnicy właściciela, to powiedzieli nam wprost: „Remont będzie bardzo długi i uciążliwy”. I zaczęli się śmiać – mówi Izabela Butkiewicz.

Lokale zamienne

Remont zrujnowanego budynku był konieczny – nowych właścicieli zobowiązał nawet do niego Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego w Łodzi. Urząd zawarł jednak w decyzji termin i ważne zastrzeżenie.

- Termin, który został nałożony w tej decyzji, to koniec 2020 roku. Z uwagi na prowadzenie robót, które mogły zagrażać bezpieczeństwu użytkowników i mieszkańców w decyzji nałożono również obowiązek zakazu użytkowania budynku do czasu wykonania robót budowlanych. Dla bezpieczeństwa osób przechodzących klatkami schodowymi, dla możliwości ingerencji w stropy między kondygnacyjne lokatorów nie powinno tam być – podkreśla Bohdan Wielanek, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego.

- Jeżeli konieczny zakres robót tego wymaga, to lokatorzy powinni się wyprowadzić i na koszt właściciela zostać przeniesieni do lokalu zamiennego. W tym momencie wszystkie obowiązki spoczywają na właścicielu budynku – dodaje Wielanek.

- Lokatorzy w czasie, w którym zajmują lokale zamienne, muszą opłacać czynsz, w czynszu opłaca się lokal zamienny. Czynsz nie może być jednak wyższy niż czynsz w dotychczasowym lokalu – mówi Wojciech Gajda, adwokat i specjalista ds. prawa lokatorskiego.

Czy kiedy zaczął się remont kamienicy przy ul. Kilińskiego, właściciel zaoferował mieszkańcom lokale zastępcze?

- Nie. Zaoferował lokal pani Elżbiecie – usłyszeliśmy.

- To moja mama. Zapłacić trzeba było 40 zł za metr kwadratowy, to było więcej niż tutaj. Mama tego nie przyjęła, bo było to po prostu złodziejstwo – tłumaczy pan Artur.

„Zasady czystej ekonomii”

Nowi właściciele to biznesmeni, którzy od wielu lat zajmują się rewitalizacją kamienic w różnych polskich miastach. Zgodzili się na rozmowę z reporterem Uwagi!, aby – jak stwierdzili – przekazać ich punkt widzenia, ale tuż przed spotkaniem dodali, że nie chcą pokazać swoich twarzy. W tej sytuacji spotkanie postanowiliśmy zarejestrować ukrytą kamerą.

Podczas rozmowy reporter zapytał, dlaczego nie zapewniono mieszkańcom lokali zastępczych.

- Dlatego, bo nie mamy. Czy jak sąsiad u góry panu remontuje, to pan się wyprowadza, albo sąsiad daje panu mieszkanie zastępcze? Wiemy, że nie. Nie mamy pustych mieszkań w budynkach wyremontowanych – usłyszeliśmy od jednego z mężczyzn.

- Oczywiście, ktoś może powiedzieć, że możemy wynająć im jakiś lokal… Są też zasady, jakiejś tam, czystej ekonomii. My też tych pieniążków nie rodzimy – dodaje inny mężczyzna.

Właściciele zapewniają, że sytuację lokatorów poprawi oddanie do użytku fragmentu kamienicy.

- Potrzebuję wyremontować dziewięć mieszkań, żeby poukładać, że tak powiem, w cudzysłowie, klocki, czyli przeprowadzić tych lokatorów. I oni będą szczęśliwi, a ja będę mógł kontynuować dalej budowę – usłyszeliśmy.

Aby zweryfikować zapewnienia właścicieli, odwiedziliśmy kamienicę na drugim końcu tej samej ulicy w centrum Łodzi. Budynek ten kilka lat temu kupili i remontowali ci sami przedsiębiorcy.

- To było miastowe i w 2017 roku znalazł się pan właściciel, który kupił to i zaczęły się hocki-klocki. Żebyśmy się najlepiej wyprowadzili. Wszędzie, gdzie były pustostany, to nie było drzwi i okien. Ogrzewałam mieszkanie prądem, chodziło to non-stop, a było ciągle zimno. Remont trwał cztery lata – opowiada Barbara Przewoźna.

- Dużo młodych ludzi pobrało kredyty i się wyprowadziło. Wytrzymaliśmy tutaj w trzech lokatorów, bo nie było wyjścia – dodaje pani Barbara.

Łódzcy urzędnicy podkreślają, że lokatorzy kamienicy, którzy są w najtrudniejszej sytuacji, mogą wnosić o przyznanie mieszkania komunalnego lub socjalnego w drodze specjalnego trybu, za zgodą komisji radnych. Komisja ta przyznała już mieszkanie jednemu z naszych bohaterów – schorowanemu Janowi Jonczykowi, w którego kuchni termometr pokazywał 7 stopni.

podziel się:

Pozostałe wiadomości