- To było bezbronne dziecko. Maltretowane praktycznie od pierwszego roku życia – oburza się jedna z mieszkanek Garbatki-Letniska.
Przemoc wobec 3-letniego Kuby ujawnili wezwani na interwencję lekarze pogotowia.
- Dziecko przejawiało objawy z tak zwanym charczeniem z gardła oraz silnym krwotokiem z nosa. Z relacji matki wynikało, że chłopiec miał spaść z roweru – mówi Andrzej Stojak z Prokuratury Okręgowej w Radomiu.
Chłopca przewieziono na oddział neurochirurgii szpitala specjalistycznego w Radomiu. Tam lekarze operowali go, by usunąć krwiaki.
- Stan krytyczny utrzymuje się od momentu przyjazdu do naszego szpitala. W tym momencie Kuba jest podpięty pod aparaturę, jest nieprzytomny – przyznaje Karolina Gajewska, rzecznik Specjalistycznego Szpitala Wojewódzkiego w Radomiu.
- Dziecko miało obrażenia głowy i innych części ciała – dodaje Gajewska.
Ponad dwa lata znęcania?
Rodzice dziecka zostali aresztowani i usłyszeli już zarzuty.
- Ojcu Jakuba przedstawiono zarzuty dotyczące usiłowania zabójstwa dziecka w zamiarze ewentualnym. Natomiast matce przedstawiono zarzut pomocnictwa do usiłowania zabójstwa, polegający na nieudzielaniu pomocy dziecku – mówi prokurator Andrzej Stojak.
Według prokuratury, nad Kubą znęcano się ponad dwa lata.
- Z relacji matki wynika, że ojciec był bardzo agresywny wobec dziecka, chodzi m.in. o celowe zrzucanie dziecka z rąk na podłogę, było też rzucane o ścianę i uderzane głową o szczebelki łóżka. Są również elementy związane z celowym niepodawaniem jedzenia dziecku i zamykaniem go w ciemnym pokoju – mówi prokurator Andrzej Stojak.
Rodzina? Sąsiedzi?
Po tragedii pogotowie wezwała babcia Kuby, która, podobnie jak pozostali krewni ojca dziecka, mieszka w tej samej miejscowości.
- Nie widziałam siniaków. Oglądałam plecki, brzuszek i nie miał wcześniej żadnych siniaków – twierdzi kobieta.
- Nie wierzę, że matka oskarżonego nie wiedziała o maltretowaniu jej wnuka. Gdzie byli najbliżsi sąsiedzi? Nagle wszyscy ślepi, głusi i niewidomi. Gdzie byli dziadkowie? Gdzie był brat, gdzie była siostra Patryka W.? – pyta jedna z mieszkanek Garbatki-Letniska.
Jej zdaniem podłożem wydarzeń były narkotyki, alkohol i przemoc.
- Oni nie pracowali. Żyli z zasiłków z opieki społecznej – 500+, rodzinne i jakoś to było. I na narkotyki było, na alkohol i papierosy też – mówi kobieta.
Kurator sądowy
Rodzina Kuby od dawna była pod pieczą kuratora sądowego. W przeszłości, ze względu na zaniedbania w opiece nad dzieckiem, sąd rodzinny w Krakowie ograniczył rodzicom prawa do chłopca. Kubę umieszczono w placówce opiekuńczej w Limanowej. O sytuacji, która do tego doprowadziła, opowiada prokurator Andrzej Stojak:
- Doszło do libacji alkoholowej, kobieta straciła przytomność. Wezwane zostało pogotowie, które powiadomiło policję. Potem został powiadomiony sąd rodzinny, który wydał decyzję u umieszczeniu małoletniego w ośrodku.
- Dziecko było, jak to lekarz określił, w stanie dobrym. Jednak na jego ciele było widać zażółconą skórę, były też krosty. Okazało się, że chłopiec jest dzieckiem wycofanym, podczas odwiedzin rodziny wolał pozostać na rękach wychowawcy – mówi Agnieszka Pers z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Krakowie.
Po jakimś czasie sąd rodzinny w Krakowie zdecydował o powrocie dziecka do domu. Stało się tak, choć MOPS twierdzi, że miał zastrzeżenia.
- Dawaliśmy informacje, że dziecko nie powinno trafić z powrotem do rodziny biologicznej – podkreśla Agnieszka Pers.
Rodzice Kuby zamieszkali w Garbatce na Mazowszu. Ojciec dziecka, ze względu na uzależnienie, stawał się coraz bardziej agresywny. Z kolei matka Kuby zaczęła mówić o przemocy.
W końcu, jesienią ubiegłego roku, kobieta wraz z dziećmi wyprowadziła się i zamieszkała z nowym partnerem.
- Chciałem wyciągnąć ją z narkomani i alkoholizmu. To, co się stało, też mi się tak wydaje, że było przyczyną tego, że była zastraszana i nie wiedziała, co ma zrobić. Podnosił na nią ręce, kiedyś leciał z nożem. Kubę też bił. Nie mówiła mi jak, ale że bił – opowiada były partner matki Kuby.
Z relacji mężczyzny wynika, że chłopiec był zastraszony.
- Było widać, że wszystkiego się bał. Pojechał kiedyś do ojca na weekend, wrócił i się jąkał. Nie mógł powiedzieć słowa. Zabierałem wtedy te dzieci stamtąd i widziałem, jak on się zachowywał. Kazał im wyp…. I leciały k… - mówi były partner matki Kuby.
Mężczyzna nakłonił wówczas partnerkę do oficjalnego zgłoszenia przemocy. Sprawa trafiła do Sądu Rejonowego w Lipsku.
- Ona zgłosiła to, ale za chwilę wycofała. Po tygodniu. I poszła do niego [ojca Kuby – red.] z powrotem. Chciałem dla niej dobrze. Wynająłem mieszkanie, pracuję cały czas – twierdzi mężczyzna.
Po powrocie kobiety do poprzedniego partnera Kuba miał nadal doznawać przemocy. Tymczasem dokumenty z informacjami na temat znęcania się nad rodziną utknęły w sądach.
Nasza reporterka zapytała w sądzie, dlaczego wcześniej nie zabezpieczono praw tego dziecka.
- Trudno mi powiedzieć. Nie było sygnałów. Zanim te raporty zostaną przekazane, to zawsze troszeczkę czasu upływa – tłumaczy Arkadiusz Guza z Sądu Okręgowego w Radomiu.
Z relacji rzeczniczki szpitala, gdzie w lutym był Kuba, wynikało, że nikt z rodziny nie interesował się losem dziecka.
- Kuba jest pod opieką pielęgniarek – mówiła Karolina Gajewska.
- W każdej sprawie trzeba i należy dochować staranności, ale czasami zdarza się, że rodzice ukrywają te fakty. Złamania się zrastają, wizualnie nie było siniaków, także kurator wizualnie ocenił wszystko pozytywnie – tłumaczy Arkadiusz Guza.