Edward Knapczyk ze spaceru poszedł na piwo. Chwila odprężenia skończyła się dla niego tragicznie. Nie wiadomo czy upadł, czy został pobity. Nie ma żadnych świadków, którzy widzieliby co się stało. Znaleziono go przy drzwiach łazienki. Z baru zabrała go karetka pogotowia. W szpitalu po badaniach lekarze ocenili, że może wracać do domu. Starszy pan skarżył się na silny ból kręgosłupa. Lekarze nie zrobili prześwietlenia, zlekceważyli jego skargi i odesłali do domu. Po przewiezieniu do domu, Edward Knapczyk jeszcze bardziej narzekał na ból kręgosłupa. Następnego dnia rano okazało się, że jest całkowicie sparaliżowany. Rodzina wezwała, więc pogotowie, które kolejny raz odwiozło go na Izbę przyjęć szpitala w Bielsku-Białej gdzie 12 godzin wcześniej odmówiono mu przyjęcia na oddział i zlekceważono jego cierpienie. Wszystko wskazuje na to, że pan Edward został wypuszczony ze szpitala ze złamanym kręgosłupem i uszkodzonym rdzeniem kręgowym, który doprowadził do paraliżu. Pacjent w bardzo ciężkim stanie został przetransportowany helikopterem do specjalistycznego Szpitala Chirurgii Urazowej w Piekarach Śląskich gdzie chirurdzy przystąpili do operacji złamanego kręgosłupa. Kręgosłup udało się uratować, ale niestety uszkodzony rdzeń kręgowy już nie będzie funkcjonować prawidłowo. Edward Knapczyk jest sparaliżowany. Dyrektor szpitala, którego lekarze odmówili hospitalizacji choremu nie przyznaje się do błędu i twierdzi, że uraz kręgosłupa mógł nastąpić po opuszczeniu szpitala. Rodzina zawiadomiła prokuraturę o popełnieniu przestępstwa przez lekarzy szpitala w Bielsku - Białej, którzy nie rozpoznali u pana Edwarda złamania kręgosłupa i odesłali go to domu. Dodatkowo wnieśli skargę na lekarzy do okręgowej Izby Lekarskiej. Obecnie pan Edward przebywa na Oddziale Intensywnej Terapii szpitala w Piekarach Śląskich. Jego stan jest jednak beznadziejny.