Utrzymane w dramatycznym tonie pismo, doktor zakończył jednak stwierdzeniem „Ciągle mam nadzieję, że można temu jakoś zaradzić”. – Świetny list – komentuje pediatra Kazimierz Antonowicz. – Jeśli on nie pomoże, to zostanie nam jechać na Warszawę – dodaje lekko zrezygnowany. Sytuacja na oddziale pediatrycznym jest napięta. Wszystko dlatego, że tutejsi lekarze przyjmują zasadę nieodsyłania chorych dzieci. Jeszcze kilka miesięcy temu, by móc przyjąć wszystkich, nawet szpitalną świetlicę zamieniono w salę chorych. Pacjentów było tak dużo, że szpital przekroczył limity wyznaczone przez NFZ. Fundusz zgodził się sfinansować tylko 40 % dzieci przyjętych w ubiegłym roku ponad plan. Reszta świadczeń - wartości około 140 tysięcy złotych - stała się długiem szpitala. To dlatego ordynator oddziału, dr Jarmoliński, postanowił nagłośnić sprawę i rozesłał list, w którym otwarcie pisze o niewystarczającym finasowaniu pediatrii. - Wszyscy pediatrzy mają bardzo podobne problemy. Tylko, że jedni mają odwagę o tym mówić, a inni nie – mówi pediatra z Międzyrzecza, Barbara Marszalska. A dr Jarmoliński dodaje twardo: - Wolę być wyrzucony z pracy, niż działać nieetycznie. Nie wyobrażam sobie sytuacji, żeby ekonomiści dyktowali nam jak leczyć albo, kiedy hospitalizować dzieci. My, lekarze, doskonale to wiemy.
Jakiś czas temu na tutejszy oddział pediatryczny trafiło półtoraroczne dziecko. Wcześniej, przez pół roku, odsyłano je z innych szpitali, bo brakowało miejsc albo placówki przekroczyły już limit. – U nas okazało się, że to dziecko miało nowotwór mózgu! Tylko nierozpoznany, bo nikt wcześniej temu małemu człowiekowi nie zrobił badań. Sytuacja była dramatyczna. Takie dzieci śnią się nam po nocach – mówi dr Jarmoliński. Pediatra jest znany i bardzo ceniony przez rodziców pacjentów. „Niezwykły człowiek”, „lekarz z powołania”- mówią o nim. Doktor ma zasadę, że przyjmuje wszystkie chore dzieci i zleca wykonanie wszelkich potrzebnych badań, nie patrząc na koszty. Od trzech miesięcy lubuski NFZ przeprowadza kontrolę dokumentacji medycznej jego oddziału. Dla lekarza to rodzaj odwetu za nagłaśnianie sprawy zadłużenia. - Na kilkanaście tys. przejrzanych dokumentów kontrola wykazała np. brak jednego skierowania. To wszystko dzieje się po to, żeby znaleźć możliwość ograniczenia nam płatności z przyczyn formalnych. To są jakieś surrealistyczne historie! My nikogo nie chcemy oszukać, tylko spokojnie leczyć dzieci – mówi z goryczą lekarz.
Rzeczniczka prasowa lubuskiego oddziału NFZ nie chciała spotkać się z dziennikarką UWAGI! Przysłała pismo, z którego wynika, że nakłady na pediatrię rosną a urzędnicy nie wiedzą nic o problemach poruszanych przez ordynatora oddziału. – Na naszym oddziale, mamy 50 proc. więcej pacjentów, a środki rosną tylko o 5 proc. Ktoś albo nie myśli, albo podchodzi do tematu na zasadzie: „Jakoś to będzie” – ripostuje prezes szpitala w Międzyrzeczu, Kamil Jakubowski. Zapowiada jednocześnie, że płatności od NFZ, będzie dochodził w sądzie.
Prof. Alicja Chybicka, pediatra, wybitna hematolog i prezeska Polskiego Towarzystwa Pediatrycznego nie ma wątpliwości, że problem wymaga pilnego rozwiązania. –Od wielu lat walczę o przeszacowanie tych procedur. Finansowanie leczenia dzieci w Polsce pozostawia wiele do życzenia, w efekcie oddziały pediatryczne są zamykane– mówi prof. Chybicka.