- Zrobił nam dom do etapu fundamentu. Nie był nawet zalany, rury nie były zrobione – pokazuje na zdjęciach pan Jakub.
- W naszym przypadku skończyli na postawieniu konstrukcji i kawałka stropu – mówią pan Janusz i pani Anna.
Marzyli o domu letniskowym, zostali z placem budowy
Rodziny, z którymi rozmawialiśmy, miały wspólne marzenie: mały, własny dom. Na drodze do jego realizacji wszyscy spotkali firmę Meblostyl ze Środy Wielkopolskiej, budującą całoroczne i letniskowe lekkie domy szkieletowe. Firmę zarządzaną przez Roberta M.
- Zamarzyło nam się, żeby uciec z miasta. I pojawiła się okazja, żeby wybudować domek letniskowy. Znaleźliśmy dobre ogłoszenie, wszystko wyglądało jak profesjonalna firma – opowiada pan Michał.
- Nie było takiej prośby z naszej strony, czy problemu, którego on by nie rozwiązał – zaznacza pani Anna i pan Janusz.
- Zaprosił nas do siebie, byliśmy w Środzie Wielkopolskiej w biurze. Zapłaciliśmy 128 tys. zł – dodaje małżeństwo.
- Wszystko szło dobrze, dopóki nie przeszliśmy do wykończeniówki. Przyjechałem i okazało się, że wszystko było inaczej niż rozmawialiśmy – mówi o swoim przypadku pan Michał.
Dziwnym trafem, za każdym razem, gdy budowa miała ruszyć z kopyta, Roberta M. dopadał wyjątkowy pech.
- Dostaliśmy zdjęcia, że auto akurat się zepsuło. Później była seria SMS-ów: „Oddzwonię”. I oczywiście nie oddzwonił – opowiadają pani Anna i pan Janusz.
- Była mowa o wypadku, o tym, że córka chora, że zięć chory, że ekipa zapiła. Tłumaczeń było z dziesięć – podkreśla pan Michał.
- Byliśmy umówieni na budowie, pojechałem, ale nikogo nie było. Zadzwoniłem, to powiedział, że jego pracownikowi zmarł ojciec. Zadzwoniłem do pracownika z kondolencjami, a on: „Jaki tata zmarł?” – przywołuje pan Jakub.
- Powiedział, że nie jest złodziejem, że zwróci pieniądze, tylko teraz jego sytuacja jest taka, że nie może zwrócić – dodaje pan Jakub.
Wpłaty do klientów
Gdy klienci tracili wiarę w powodzenie inwestycji, Robert M. zmieniał front. Zapewniając, że przyczyną niepowodzenia były przejściowe problemy firmy, obiecywał zwrot pieniędzy w ratach.
- Wpłynęło raz tysiąc złotych, raz dwa, łącznie przez dwa lata dostałem 5 tys. złotych – podlicza pan Michał.
- Obiecał nam w lutym 10 tys. złotych i do dzisiaj nie przyszło – mówi pan Janusz.
- Nam oddał tylko 10 tys. zł. Każdemu coś wpłaca. Nie wiem, czy to nie chodzi o sąd i to, że się tak zabezpiecza, jak będą sprawy, że miał chęć oddawania - przypuszcza pan Jakub.
Kiedy klienci Roberta M. postanowili w internecie ostrzec inne ofiary, okazało się, że jest ich mnóstwo, a przedsiębiorca działa według tego samego schematu od dobrych kilku lat.
- Byłem na policji i przedstawiłem, co mam. Prokuratorzy umorzyli to, a policja odesłała do prokuratury – mówi pan Jakub.
- W moim przypadku nie przyjęli zawiadomienia o przestępstwie. Stwierdzili, że to sprawa cywilna, że nie ma dowodów na oszustwo – ubolewa pan Michał.
Sprawą zajmuje się prokuratura
W końcu, po wielu próbach ze strony skrzywdzonych klientów, śledztwo w sprawie Roberta M. rozpoczęła prokuratura w Jeleniej Górze.
Rzecznik tamtejszej prokuratury zapytaliśmy, dlaczego śledztwo wcześniej zostało umorzone.
- Prokurator nie znalazł dowodów, które wskazywałyby na zamiar sprawcy co do przestępstwa oszustwa – tłumaczy Ewa Węglarowicz-Makowska. I dodaje: - Na to postanowienie zażalili się pokrzywdzeni. Podane było, że ta sama osoba miała oszukać także innych pokrzywdzonych w Poznaniu i Krakowie.
Po zmasowanej akcji ostrzeżeń ze strony klientów, Robert M. zniknął z budowlanego rynku. Próbowaliśmy go znaleźć pod jednym z ostatnich znanych adresów, w biurze w centrum Poznania. - Kiedyś mieli u nas biuro wirtualne, ale teraz już nie – usłyszeliśmy.
- Podobno zmienił teraz branżę i w Niemczech stawia stoiska targowe – mówi pani Anna.
Jak sprawę tłumaczy Robert M.?
Klienci, z którymi rozmawialiśmy, wciąż śledzą poczynania Roberta M. w internecie. Z ich obserwacji wynika, że biznesmen - choć oficjalnie nie ma grosza przy duszy - ma się doskonale.
W końcu udało nam się znaleźć Roberta M. Mieszka w dużym apartamencie na obrzeżach Poznania. - W którymś momencie zawiodły ekipy, z którymi współpracowałem i masa innych czynników – stwierdził mężczyzna. I dodał: - Były realizacje, które udało się skończyć i były takie, których nie udało się skończyć.
Mężczyzna nie chciał dalej rozmawiać.
Autor: wg
Reporter: Tomasz Patora