Niezależnie od tego, czym kierujemy się przy kupnie mieszkania wybór coraz częściej tak naprawdę mamy jeden: mieszkanie na osiedlu za płotem. Grodzonych osiedli jest już w Polsce kilkaset, bo jak twierdzą deweloperzy takich właśnie poszukują kupujący. - Gdybyśmy mieli sygnały takie od mieszkańców, że oni nie chcą mieć tego ogrodzenia, to przecież nam zależy na tym żeby mieszkania się sprzedawały, żeby ludzie którzy kupują byli zadowoleni. No to nie będziemy ich uszczęśliwiać na siłę. Całe osiem lat ludzie byli z tego zadowoleni – komentuje podeście developerów do tematu Agnieszka Dynowska z Novo Maar, dewelopera Osiedla Europejskiego w Krakowie. ---ramka 15488|prawo|--- Pierwsze osiedla za płotami budziły głównie zaciekawienie. Później, kiedy zaczęło ich przybywać, zaczęto się im przyglądać bardziej krytycznie. - Zaczynamy żyć wyłącznie prywatnie. I ta współczesna dominacja kultury indywidualizmu, ona może mieć daleko idące i zupełnie nieprzewidywalne skutki, dla tego kim będziemy – mówi urbanistka, dr Magdalena Staniszkis. Największym grodzonym osiedlem w Polsce jest Marina Mokotów. Płot okala tu ponad 100 budynków rozmieszczonych na ponad 20 hektarach powierzchni. Dla osób nie będących mieszkańcami Mariny przeznaczono specjalny wjazd. Ale żeby być wpuszczonym, trzeba mieć powód wizyty. - Osiedla Marina jest osiedlem troszeczkę półotwartym. Posiada swoje powierzchnie komercyjne, takie jak sklepy, restauracje czy powierzchnie użytkowe. Gdyby lokatorzy uznali, że chcą mieć getto ( takie gdzie nikt nigdzie nie mógłby wejść), to natychmiast te sklepy funkcjonowałyby tylko dla osiedla. Co oznacza, że część z nich prawdopodobnie by się nie utrzymała. I w efekcie, jednak mimo wszystko dla ludzi, ważniejsze jest by można było korzystać z tych sklepów, a nie jeździć gdzieś do supermarketu – opowiada Robert Chojnacki, prezes redNet Management, administratora Mariny Mokotów. Większość mieszkańców grodzonych osiedli jako ich główną zaletę podaje poczucie bezpieczeństwa. Jednak zdaniem policji płoty to zupełnie zbędny wydatek. - Często jest to pewnego rodzaju mit i stereotyp, który dodatkowo podkręcają sami sprzedawcy. Jeżeli popatrzymy na mapę przestępczości, tych ciemnych punktów, gdzie dochodzi do przestępstw, znajdziemy bardzo niewiele – ocenia sytuację kom. Marcin Szyndler z Komendy Stołecznej Policji. Zdaniem socjologów jest jeszcze jeden powód, dla którego strzeżone osiedla cieszą się taką popularnością. Prestiż. - Wydaje mi się, że osiedle strzeżone, jest takim wyraźnym przejawem tej klasowej świadomości klasy średniej. Mieszkanie na zamkniętym osiedlu coś komunikuje. Ta brama i płot komunikują o wiele więcej niż tylko strach i lęk. To jest wyraźny przekaz o charakterze prestiżowym – mówi dr Jacek Gądecki z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. Z definicji podawanej przez wikipedię wynika, że płot może służyć nie tylko odgradzaniu własności, ale też tworzeniu więzi sąsiedzkich, a nawet zawiązywaniu życia towarzyskiego. - W Polsce mamy do czynienia raczej z „zamurem” niż wspólnotą. Współcześnie płoty służą raczej podziałom wewnątrz miasta niż obronie miasta przed wrogami – komentuje dr Jacek Gądecki Pojawia się jednak nowy trend. W Warszawie powstają już pierwsze osiedla, które z założenia w ogóle ogrodzone nie będą. - Jacy będziemy, jeżeli będziemy żyli za płotem? To może zaprowadzić do sytuacji całkowicie absurdalnej, że w ogóle przestaniemy funkcjonować jako społeczność, tylko jako takie grupy za płotami. To jest szalenie niebezpieczne dla funkcjonowania miasta w sensie społecznym – podsumowuje urbanistka, dr Magdalena Staniszkis.