Życie po poprawczaku

Czy osoby, które trafiają do poprawczaka, tracą szansę na normalne życie? 20-letnia Paulina chce udowodnić, że poprawa jest możliwa.

Paulina pochodzi z patologicznej rodziny. Rodzice są alkoholikami, żyją ze zbierania złomu. Kilka lat temu dziewczyna trafiła do zakładu poprawczego. - Wraz ze wspólniczką pobiłyśmy koleżankę. Później kazałyśmy jej rozebrać się do naga. Chciałyśmy ją poniżyć. Poszło o chłopaka. Jak się okazało, nie o tego – wspomina 20-latka. Początki jej pobytu w zakładzie poprawczym nie należały do najłatwiejszych. - Najtrudniejsze są pierwsze dni. Później przyszło przyzwyczajenie. Tęskniłam za wolnością, ale z czasem człowiek przestaje dostrzegać kraty – opowiada. Paulina była trudną podopieczną. Wychowawcom sprawiała wiele problemów. - Była dziewczyną zalęknioną. Pełną nieufności. Zbuntowaną. Miała wiele problemów emocjonalnych. Wywodziło się to ze środowiska, które ją mocno okaleczyło – mówi Romuald Sadowski, dyrektor Schroniska dla Nieletnich i Zakładu Poprawczego Warszawa – Falenica. Dyrektor wspomina, że dziewczyna bywała agresywna. Miała też myśli samobójcze. - Dwa razy próbowałam się zabić. Podcinałam sobie żyły, trułam się tabletkami. Raz wstrzykiwałam sobie powietrze do żył. To była moja droga ucieczki. W ten sposób widziałam wyjście z sytuacji – opowiada Paulina. Z czasem Paulina zaczęła się zmieniać. Poddała się psychoterapii. Uczyła się. - Zaakceptowała swój pobyt w zakładzie. Zorientowała się, że jest to dla niej szansa. Podjęła z nami współpracę. Zmieniła swoje zachowanie, swoje nastawienie do życia. Pojawiła się u niej chęć do życia – wyjaśnia Sadowski. Paulina została objęta programem prowadzonym przez Polskie Centrum Mediacji. Dzięki temu miała wrócić do normalnego, samodzielnego życia. Współpraca z instytucjami była jej jedyną szansą, bo na pomoc i wsparcie rodziny nie mogła liczyć. - Rodzice odwiedzili mnie trzy razy, a byłam tu trzy lata. Były chwile, kiedy mi ich brakowało. Dzwoniłam do nich wiele razy, ale zazwyczaj wtedy byli pod wpływem alkoholu. Nie zadzwonili do mnie nawet w moje 18-te urodziny – mówi. Z zakładu poprawczego Paulina została zwolniona warunkowo ponad rok temu. Podjęła pracę, do której każdego dnia dojeżdża dziewięć kilometrów na rowerze. - Dopiero tutaj poczułam, że żyję. Nie spędzam całego dnia w Żyrardowie nic nie robiąc. A kiedy sprzątam, widzę efekty – przyznaje 20-latka. Początkowo mieszkała z rodzicami. Kiedy byli pijani, nocowała u koleżanki. Wreszcie otrzymała od Miasta niewielki lokal, który sama wyremontowała. Rozpoczęła naukę wieczorową w liceum. Pobyt na wolności, to także przestrzeganie warunków, które ustalili jej opiekunowie. Przez ponad rok ze wszystkim dawała sobie radę bez zarzutów. Jednak niedawno komornik zajął połowę jej pensji. Musi spłacać długi rodziców, którzy nie opłacają czynszu. Sąd zdecydował, że zaległości regulować mają wszyscy pełnoletni zameldowani w mieszkaniu. Również Paulina, chociaż z rodzicami nie mieszka od dawna. Jak dziewczyna poradzi sobie z przeszkodami? Zobacz także:Nowe życie Pauliny

podziel się:

Pozostałe wiadomości