Kortyzon krystaliczny
Żaneta Z. reklamuje swoje usługi z zakresu medycyny estetycznej głównie w mediach społecznościowych. Chwali się tam efektami zabiegów u pacjentek i własnymi metamorfozami. W jej ofercie znaleźć można niechirurgiczny zabieg korekcji nosa. Polega on na wprowadzeniu do ciała kortyzonu krystalicznego.
- Po dwóch tygodniach na nosie zauważyłam dziurę – opowiada Anna Wójtowicz.
- Ten preparat „zjadł mi” czubek nosa – ubolewa też Natalia Wojtalewicz.
Kortyzon krystaliczny to preparat wykorzystywany zwykle w laryngologii. Czy rzeczywiście może skutecznie zmienić wygląd nosa? Polskie Towarzystwo Chirurgii Plastycznej ostrzega, że wstrzykiwanie tej substancji w celach estetycznych jest niezgodne ze sztuką lekarską.
- Kortyzon krystaliczny to steryd, który ma wpływ nie tylko na skórę i tkankę podskórną, ale i na chrząstkę, i nie tylko. Jeżeli uszkodzona jest chrząstka, to także zastawka. Wówczas zaczynają się problemy z oddychaniem, potem następuje zniekształcenie nosa. Nos może się zapaść – wyjaśnia dr Ewa Kaniewska, specjalista dermatolog, prezes Stowarzyszenia Lekarzy Dermatologów Estetycznych.
„Oszustwo i żerowanie na naiwności”
Kobiety, które poddały się zabiegowi u Żanety Z., zapłaciły krocie u specjalistów, by zniwelować jego efekty. Niestety, wciąż towarzyszą im bóle, a także krwotoki z nosa.
- Nazwałabym to wszystko oszustwem i żerowaniem na naszej naiwności – ocenia Anna Wójtowicz.
Tymczasem Żaneta Z. w internecie zapewnia, że po zabiegu nie ma żadnych powikłań, a sama korekcja nosa jest szybka i bezbolesna. Kobieta swoją markę buduje, powołując się na liczne szkolenia, które miała przejść, a także praktykę w Niemczech. Swoje usługi oferuje w różnych częściach Polski.
- Zostałam przyjęta w hotelu. W ciągu jednego dnia przewinęły się setki dziewczyn. [Żaneta Z. – red.] pracowała od rana do późnych godzin wieczornych. Widząc tyle ludzi, myślisz sobie, że to specjalistka, skoro jest tak duże zainteresowanie – opowiada anonimowo była pacjentka.
Żaneta Z.
Użyliśmy fortelu, by bezpośrednio porozmawiać z Żanetą Ż. Nasza reporterka umówiła się na konsultację. Z. nie przyjęła jej w klinice, ale u siebie w domu.
- W Niemczech co drugi lekarz używa tego preparatu – zachwalała.
Po pewnym czasie dziennikarka Uwagi! ujawniła swoją tożsamość. To nie spodobało się Żanecie Z., która kazała reporterce natychmiast wyjść.
- Czy mam panią siłą wyprowadzić? – zagroziła w pewnym momencie.
Nie chciała odpowiedzieć na żadne pytania.
Lekarz?
Żaneta Z. nie widnieje w Centralnym Rejestrze Lekarzy, a według Naczelnej Izby Lekarskiej nie ma żadnych praw do wykonywania zawodu medyka w Polsce.
- Pytałam, czy jest lekarzem. Potwierdziła, podkreślając, że tylko czeka na tłumaczenie dyplomu na język polski. Mówiła, że kiedy będzie miała swój gabinet, jej dyplom tam zawiśnie – opowiada anonimowo była pacjenta Żanety Z.
- Jestem zszokowana zdjęciami tych pacjentek. Pierwszy raz widzę, aż tak dużą liczbę kobiet, które zdecydowały się na taki zabieg – mówi dr Ewa Kaniewska. I dodaje: - Nie wolno jej stosować tego preparatu. To lek tylko na receptę.
Jak to możliwe, że Żaneta Z. przeprowadza tak poważne zabiegi i stosuje preparaty, do których nie ma uprawnień?
- Nie mówimy w tym przypadku o jednym przestępstwie, ale w mojej ocenie o kilku. Mówimy o spowodowaniu ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, w postaci trwałego zeszpecenia. Do tego dochodzi udzielanie świadczeń przez osobę do tego nieuprawnioną, a także w niektórych przypadkach należałoby rozważyć zarzut oszustwa. Pani, o której rozmawiamy podawała się za lekarza – komentuje Michał Gajda, adwokat.
Grupa wsparcia
Pacjentki Żanety Z. założyły w mediach społecznościowych grupę, w której szukają wsparcia i wymieniają się doświadczeniami. Liczba poszkodowanych wciąż rośnie. Wkrótce sprawa ma trafić do prokuratury.
- Mocno odbiło się to na moim zdrowiu fizycznym i psychicznym. Jest naprawdę ciężko. Niestety, nabawiłam się nerwicy lękowej, trafiłam do szpitala. Nie byłam w stanie spać – opowiada Anna Wójtowicz.
- Na razie pomoc poszkodowanym jest szalenie trudna. Lekarze próbują, ale trzeba liczyć się z niesamowitą liczbą zabiegów – mówi dr Ewa Kaniewska.
Żaneta Z. nadal wykonuje niebezpieczne zabiegi, które reklamuje się w internecie. Ostatnio można skorzystać z jej usług także w Dubaju i Niemczech.
- Wstydzę się, że moja pycha, chęć lepszego wyglądu doprowadziła mnie do takiej sytuacji, że zaufałam komuś takiemu. Jest żal i pretensje do siebie - po co ja coś takiego zrobiłam – podkreśla jedna z poszkodowanych.