Podawała się za lekarza, wstrzykiwała pacjentkom groźny preparat. „Straciłam połowę czubka nosa”

TVN UWAGA! 5331330
TVN UWAGA! 350881
Żaneta Z. obiecywała swoim pacjentkom zabieg zmniejszenia nosa bez użycia skalpela. Zamiast zabiegu, wstrzykiwała groźny dla zdrowia kobiet steryd, który u wielu spowodował powstanie dziur w skórze nosa.

Kortyzon krystaliczny

Żaneta Z. reklamuje swoje usługi z zakresu medycyny estetycznej głównie w mediach społecznościowych. Chwali się tam efektami zabiegów u pacjentek i własnymi metamorfozami. W jej ofercie znaleźć można niechirurgiczny zabieg korekcji nosa. Polega on na wprowadzeniu do ciała kortyzonu krystalicznego.

- Po dwóch tygodniach na nosie zauważyłam dziurę – opowiada Anna Wójtowicz.

- Ten preparat „zjadł mi” czubek nosa – ubolewa też Natalia Wojtalewicz.

Kortyzon krystaliczny to preparat wykorzystywany zwykle w laryngologii. Czy rzeczywiście może skutecznie zmienić wygląd nosa? Polskie Towarzystwo Chirurgii Plastycznej ostrzega, że wstrzykiwanie tej substancji w celach estetycznych jest niezgodne ze sztuką lekarską.

- Kortyzon krystaliczny to steryd, który ma wpływ nie tylko na skórę i tkankę podskórną, ale i na chrząstkę, i nie tylko. Jeżeli uszkodzona jest chrząstka, to także zastawka. Wówczas zaczynają się problemy z oddychaniem, potem następuje zniekształcenie nosa. Nos może się zapaść – wyjaśnia dr Ewa Kaniewska, specjalista dermatolog, prezes Stowarzyszenia Lekarzy Dermatologów Estetycznych.

„Oszustwo i żerowanie na naiwności”

Kobiety, które poddały się zabiegowi u Żanety Z., zapłaciły krocie u specjalistów, by zniwelować jego efekty. Niestety, wciąż towarzyszą im bóle, a także krwotoki z nosa.

- Nazwałabym to wszystko oszustwem i żerowaniem na naszej naiwności – ocenia Anna Wójtowicz.

Tymczasem Żaneta Z. w internecie zapewnia, że po zabiegu nie ma żadnych powikłań, a sama korekcja nosa jest szybka i bezbolesna. Kobieta swoją markę buduje, powołując się na liczne szkolenia, które miała przejść, a także praktykę w Niemczech. Swoje usługi oferuje w różnych częściach Polski.

- Zostałam przyjęta w hotelu. W ciągu jednego dnia przewinęły się setki dziewczyn. [Żaneta Z. – red.] pracowała od rana do późnych godzin wieczornych. Widząc tyle ludzi, myślisz sobie, że to specjalistka, skoro jest tak duże zainteresowanie – opowiada anonimowo była pacjentka.

Żaneta Z.

Użyliśmy fortelu, by bezpośrednio porozmawiać z Żanetą Ż. Nasza reporterka umówiła się na konsultację. Z. nie przyjęła jej w klinice, ale u siebie w domu.

- W Niemczech co drugi lekarz używa tego preparatu – zachwalała.

Po pewnym czasie dziennikarka Uwagi! ujawniła swoją tożsamość. To nie spodobało się Żanecie Z., która kazała reporterce natychmiast wyjść.

- Czy mam panią siłą wyprowadzić? – zagroziła w pewnym momencie.

Nie chciała odpowiedzieć na żadne pytania.

Lekarz?

Żaneta Z. nie widnieje w Centralnym Rejestrze Lekarzy, a według Naczelnej Izby Lekarskiej nie ma żadnych praw do wykonywania zawodu medyka w Polsce.

- Pytałam, czy jest lekarzem. Potwierdziła, podkreślając, że tylko czeka na tłumaczenie dyplomu na język polski. Mówiła, że kiedy będzie miała swój gabinet, jej dyplom tam zawiśnie – opowiada anonimowo była pacjenta Żanety Z.

- Jestem zszokowana zdjęciami tych pacjentek. Pierwszy raz widzę, aż tak dużą liczbę kobiet, które zdecydowały się na taki zabieg – mówi dr Ewa Kaniewska. I dodaje: - Nie wolno jej stosować tego preparatu. To lek tylko na receptę.

Jak to możliwe, że Żaneta Z. przeprowadza tak poważne zabiegi i stosuje preparaty, do których nie ma uprawnień?

- Nie mówimy w tym przypadku o jednym przestępstwie, ale w mojej ocenie o kilku. Mówimy o spowodowaniu ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, w postaci trwałego zeszpecenia. Do tego dochodzi udzielanie świadczeń przez osobę do tego nieuprawnioną, a także w niektórych przypadkach należałoby rozważyć zarzut oszustwa. Pani, o której rozmawiamy podawała się za lekarza – komentuje Michał Gajda, adwokat.

Grupa wsparcia

Pacjentki Żanety Z. założyły w mediach społecznościowych grupę, w której szukają wsparcia i wymieniają się doświadczeniami. Liczba poszkodowanych wciąż rośnie. Wkrótce sprawa ma trafić do prokuratury.

- Mocno odbiło się to na moim zdrowiu fizycznym i psychicznym. Jest naprawdę ciężko. Niestety, nabawiłam się nerwicy lękowej, trafiłam do szpitala. Nie byłam w stanie spać – opowiada Anna Wójtowicz.

- Na razie pomoc poszkodowanym jest szalenie trudna. Lekarze próbują, ale trzeba liczyć się z niesamowitą liczbą zabiegów – mówi dr Ewa Kaniewska.

Żaneta Z. nadal wykonuje niebezpieczne zabiegi, które reklamuje się w internecie. Ostatnio można skorzystać z jej usług także w Dubaju i Niemczech.

- Wstydzę się, że moja pycha, chęć lepszego wyglądu doprowadziła mnie do takiej sytuacji, że zaufałam komuś takiemu. Jest żal i pretensje do siebie - po co ja coś takiego zrobiłam – podkreśla jedna z poszkodowanych.

podziel się:

Pozostałe wiadomości