W domu we wsi Świeszewko mieszkało 10 osób. Kilka tygodni temu, w nocy wybuchł tam pożar. Przez siedem godzin strażacy gasili ogień. Niestety, nie wszyscy mieszkańcy zdołali się uratować. W zgliszczach znaleziono zwłoki 28-letniej Wioletty, jej miesięcznej córki i ojca dziecka. - Z ułożenia tych ciał wynika, że prawdopodobnie zginęli w początkowej fazie w wyniku zaczadzenia. Pozostali na posłaniu, na reszcie tapczanu - powiedział bryg. Witold Musiński, komendant powiatowy Państwowej Straży Pożarnej w Pułtusku. Tragedię najprawdopodobniej spowodowała wichura przechodząca nad Polską. Wiatr cofnął spaliny z komina do środka mieszkania. O szczęściu może mówić 7-letnia Ilonka, druga córka ofiar. Tej nocy nie spała z rodzicami. Była w sąsiednim mieszkaniu z dziadkami. - Wie już, ale chyba nie kojarzy tego, co się stało - mówi Małgorzata Laskowska, matka pani Wioletty. Dziadkowie robią wszystko, aby Ilonka zapominała o tragedii. Już zwrócili się do sądu, aby ustanowić ich rodziną zastępczą dla swojej wnuczki. Ilonka jest nadal pod opieką psychologów. Gmina wynajęła dla Laskowskich czasowo nowy dom, mieszkańcy i instytucje charytatywne wspomagają pogorzelców darami. Wójt gminy, w której mieszkają państwo Laskowscy, obiecał pomoc w odbudowie ich domu. Cała społeczność lokalna zbiera pieniądze na ten cel. - My nic nie uratowaliśmy z pożaru. Wszystko dali nam ludzie – mówi Małgorzata Laskowska.