Zamówili meble i zaczęły się problemy. „Pani A. zapłaci, żeby ten program nie był emitowany”

Zamówili meble i zaczęły się problemy
Zamówili meble i czują się oszukani
- Nie dzisiaj, zaraz będą, nie wywiązał się stolarz, proszę do mnie nie dzwonić – tak od kilku miesięcy bizneswoman z Sieradza prowadzi interes. Do naszej redakcji zgłosili się klienci, których pieniądze przepadły, a zamówione meble się nie pojawiły lub dostali nie to, co chcieli.

Przed emisją reportażu dziennikarka Uwagi! dostała telefon od mężczyzny, który podał się za pełnomocnika Agnieszki A. - przedsiębiorczyni z Sieradza.

- Jeżeli trzeba zapłacić jakieś pieniążki, to pani A. zapłaci za to, żeby program nie był emitowany – usłyszała Edyta Krześniak.

- Czy pan mi proponuje rodzaj łapówki? – zapytała reporterka.

- Jakiej łapówki? Nie, proszę pani, nie łapówki. Ja chcę po prostu to poprawnie załatwić. Pokryć jakieś koszty tego, tej emisji programu, żeby po prostu, nie wiem, nie odbyła się – powiedział mężczyzna.

Zamówili wymarzone meble i pojawiły się problemy

Wróćmy do naszej historii. Do redakcji Uwagi! zgłosiły się klientki, które czują się poszkodowane przez firmę z Sieradza, która zajmuje się sprzedażą stylowych mebli do lokali usługowych.

- Miejsce, gdzie miała stanąć moja glamour lada recepcyjna, wciąż jest puste – ubolewa Marzena Bąkiewicz, właścicielka butiku. I dodaje: - Dostałam niezgodne z zamówieniem trzy gondole. Popękane półki. A słupek w ogóle nie ma wykończenia i nie da się go złożyć.

- Ja musiałam kupić już inne meble do salonu, bo firma z Sieradza nie wywiązała się z umowy – mówi Katarzyna Nadolska, właścicielka salonu kosmetycznego. I dodaje: - Przelałam tam 14,3 tys. zł.

- Myślę, że straciłam 30 tys. zł. Jestem wściekła – przyznaje pani Marzena.

„Zobaczyłam 11 tysięcy like'ów i złożyłam zamówienie”

W sieci wszystko wyglądało idealnie - ponad półtora tysiąca zadowolonych klientów, pięć lat doświadczenia, setki ekskluzywnych akcesoriów do butików, salonów fryzjerskich i kosmetycznych.

- Oferta wyświetliła się u mnie na Facebooku jako reklama. Zobaczyłam, że meble wyglądają ładnie i solidnie. Napisałam, że interesuje mnie taka i taka lada recepcyjna. Pani szybko odpisała, zaczęła wysyłać zdjęcia, nawet do mnie zadzwoniła. Zobaczyłam, że jest tam 11 tysięcy like’ów. Złożyłam zamówienie. I tak kupiłam „recepcję”, której do dzisiaj nie mam – mówi Magdalena Amee, właścicielka salonu kosmetycznego.

- Meble na zdjęciach wyglądają pięknie. Ale z tego, co później dziewczyny patrzyły, to te fotografie są kradzione z innych stron internetowych – mówi Katarzyna Nadolska.

- Ta pani jest nam winna teraz ponad 8 tysięcy złotych. Ostatnio zapłaciła nam 500 zł ugody, gdzie nikt z nią nie podejmował żadnej ugody. Zrobiła to, żeby w świetle prawa było, że próbuje nas spłacić – mówi Kinga Światła, producentka mebli. I dodaje: - Teraz nie odbiera telefonów, kontakt z nią jest jedynie przez SMS-y. I są groźby, że ja ją zniesławiam, że mam do niej nie pisać.

Jedni stracili oszczędności, inni dotacje, są i tacy, którzy nie wystartowali z biznesem, albo mieli trudności z uruchomieniem na czas firmy.

- Zadzwonili do mnie z urzędu pracy, że chcą zrobić odbiór stanowiska pracy. Miałam wszystko oprócz mebli od tej pani. Urzędnicy chcieli mi pójść na rękę, że są w stanie wydłużyć termin kontroli. Tylko, że ja nie mogłam czekać, bo w piątek odbierałam rzeczy ze starego salonu, a w poniedziałek zaczynałam już w nowym miejscu. Miałam powpisywane w kalendarz klientki na dwie ręce, bo byłam pewna, że będę miała już zatrudnioną pracownicę – opowiada Katarzyna Nadolska.

- Zaczęło do mnie dochodzić, że tych mebli nie dostanę – przyznaje kobieta.

- Dzwoniłam do tej pani i już nie była taka miła jak na początku. Dostawałam SMS-y: „Nie wydzwaniaj do mnie kobieto, ja też pracuję”. Tłumaczyłam jej, że muszę otworzyć salon. Gdybym wiedziała, że może być opóźnienie, bo jest dużo zamówień, to wybrałabym meble gdzie indziej – mówi pani Katarzyna.

- Zaczęło mi coś nie grać. Nie ma mnie w Polsce 25 lat i nie wiedziałam, co zrobić. Weszłam na profil tej pani i zaczęłam zaczepiać dziewczyny, które wysłały jej czerwoną minkę, emotikonkę, że są złe. Tak mnie to naprowadziło na inne osoby, bo ta pani kasuje brzydkie komentarze. Sama napisałam, że jest oszustką - mówi Magdalena Amee.

Pani Marzena też dotarła do innych poszkodowanych.

- Okazało się, że był ten sam schemat, ten sam proceder – mówi Marzena Bąkiewicz. I dodaje: - Na fakturze mam imię pani, ale numer konta nie jest firmowy, należy do jakiegoś mężczyzny.

- Kontakt z nią od listopada wygląda tak, że ignoruje połączenia. Wysyła tylko SMS-y, że oddzwoni – mówi Katarzyna Nadolska.

„Wszyscy jej szukają”

Z klientami kontaktuje się pani Agnieszka i to ona przeprowadza transakcje. Właścicielką jest pani Aneta, zdaniem pokrzywdzonych, niezaangażowana w działalność własnej firmy.

- Proszę kontaktować się z panią Agnieszką A. Ona podejmowała te wszystkie decyzje. Te osoby, które zostały oszukane, to przez panią Agnieszkę A. – usłyszeliśmy od właścicielki firmy.

W Sieradzu są dwa adresy, pod którymi rzekomo mieści się firma.

- Firma? To mieszkanie prywatne, wszyscy jej szukają - usłyszeliśmy.

- Ta pani na taką skalę oszukała ludzi, że sama się już pogubiła. Wysłała mi [zdjęcie – red.] czarno-złotej „recepcji”. W umowie i fakturze mam wpisaną biało-srebrną. Wysłała mi jeszcze jedno zdjęcie, tym razem biało-złotej „recepcji” – mówi Magdalena Amee.

Poszkodowanych z każdym dniem przybywa. Są z różnych regionów Polski, a nawet z zagranicy. W mediach społecznościowych stworzyli grupę, gdzie dzielą się doświadczeniem i informacjami. Ustalili m.in., że kobieta, która się z nimi kontaktuje była policjantką. I dlatego ich zdaniem sieradzka policja ma opieszale prowadzić postępowanie.

- Nie otrzymaliśmy żadnej skargi na pracę policjantów, ani też na jakiekolwiek czynności wykonane w tej sprawie – stwierdza Agnieszka Kulawiecka z Komendy Powiatowej Policji w Sieradzu. I dodaje: - Aby zachować obiektywizm i profesjonalizm oraz brak stronniczości, wystąpiliśmy z wnioskiem do prokuratury o wyłączenie naszej jednostki z prowadzenia tej sprawy.

Co w tej sprawie dzieje się w prokuraturze?

- Na terenie Sieradza ma swoją siedzibę przedsiębiorca, co do którego zostały złożone, przez co najmniej kilka osób, zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa oszustwa – mówi Jolanta Szkilnik z Prokuratury Okręgowej w Sieradzu. I dodaje: - W Prokuraturze Okręgowej w Poznaniu, w VIII wydziale do spraw wojskowych, postępowanie jest w bardziej zaawansowanej formie. Tam też te protokolarne zawiadomienia zostały przesłane celem łącznego rozpoznania i oceny prawno-karnej zachowań przedsiębiorcy w kontekście wyczerpania znamion przestępstwa oszustwa.

Osoby, które czują się poszkodowane, dowiedziały się o postępowaniu toczącym się w poznańskiej prokuraturze, dopiero gdy zainteresowaliśmy się sprawą.

Z nieoficjalnych informacji wiadomo, że pani Agnieszka miała oszukać policjantkę. I że toczy się w żandarmerii postępowanie dotyczące jej pracy. Właścicielka firmy natomiast prowadziła już biznes, pobierała pieniądze za wycieczki, ale wyjazdów nie było.

„Podejrzewam, że za jakiś czas otworzy się nowa firma”

Udało nam się dodzwonić do Agnieszki A.

- Nie mam życzenia z panią się spotykać, żadnego udziału nie będę w tym brała – oświadczyła A.

Po chwili w telefonie słychać było już mężczyznę.

- Ja się chciałem z panią spotkać.

- Kim pan jest?

- Jestem pełnomocnikiem tej pani.

- Zapraszam, jestem przed siedzibą w Sieradzu – powiedziała reporterka.

- A pani skąd jest, z kim mam w ogóle przyjemność, mogę wiedzieć?

- Jestem Edyta Krześniak, dziennikarka TVN. Realizujemy reportaż. Sprawa dotyczy pani Agnieszki.

- A dlaczego robi pani reportaż, skoro ta pani nie wyraziła zgody?

- Jak chce się pan spotkać, to zapraszam.

- Ale nie do kamery.

- A do czego?

- No widzi pani. Dobra, dziękuję.

- To jest temat, który warto i trzeba nagłośnić, żeby nikt nie trafił na taką osobę, bo to może bardzo dużo zniszczyć – mówi Katarzyna Nadolska.

- Ona dalej funkcjonuje w sieci. (…) Podejrzewam, że za jakiś czas otworzy się nowa firma.

- Nie odpuszczę aż ona nie usunie i nie zakończy tego. Będę siedziała, sprzedawała, a w międzyczasie będę dalej drążyła sprawę aż jej się nie ukarze. Pieniądze tego nie zmienią, nawet jak mi je odda – deklaruje pani Marzena.

Według zapewnień człowieka, podającego się za pełnomocnika, pani Agnieszka do końca tygodnia zwróci wszystkim poszkodowanym pieniądze. Prokuratura w Poznaniu nie połączyła postepowań i sprawę dotyczącą zleceń na dostawy mebli i niewywiązywanie się z umów odesłała wczoraj s powrotem do Prokuratury w Sieradzu.

Odcinek 7418 i inne reportaże Uwagi! można oglądać na player.pl

podziel się:

Pozostałe wiadomości