Nagła śmierć młodej makijażystki. „Myślę, że ktoś jej pomógł”

Zagadkowa śmierć kosmetyczki
Nagła śmierć młodej makijażystki
Nagła śmierć 34-letniej Moniki była dla jej bliskich szokiem. Zagadkę śmierci makijażystki próbują rozwiązać organy ścigania i rodzina młodej kobiety.

O tej sprawie dowiedzieliśmy się dzięki oznaczeniu naszego profilu na Facebooku. Zachęcamy do zgłoszenia spraw w ten sposób.

Ciało Moniki znaleziono 14 czerwca tego roku w jej mieszkaniu.

- Drzwi były niezamknięte. Weszłam do środka, a tam pustka i cisza. Nie było jej. Wołałam: „Monika, Monika!”. Wszystko sprawdziliśmy i została tylko kuchnia. Bałam się tam zajrzeć, dlatego wszedł mój syn – opowiada pani Agnieszka, matka 34-latki.

- Znalazłem ją, ale już nie żyła – mówi Wojciech, brat 34-latki.

Śledczy ustalili, że śmierć była następstwem targnięcia się na swoje życie.

- Policjanci zeszli i podjęli decyzję, że to jest samobójstwo – mówi pani Agnieszka.

- Znalazłem ją opartą o ścianę, ale nie wisiała – podkreśla Wojciech.

- Ona stała na podłodze – dodaje matka zmarłej.

Według brata 34-latki, na miejscu nie pojawił się ani prokurator, ani policyjni technicy.

- Nie było też żadnego lekarza – zaznacza mężczyzna.

Śledztwo prokuratury ws. zmarłej kosmetyczki

Po wątpliwościach dotyczących okoliczności samobójstwa Moniki, przekazanych policji przez rodzinę zmarłej, prokuratura wszczęła śledztwo.

- Półtora tygodnia przed śmiercią widziałem się z siostrą, a słyszałem ją dzień przed śmiercią. Była smutna, mówiła, że się boi o swoje życie – przywołuje Wojciech.

„Ktoś mi zrobił krzywdę. Sprawa jest na policji, trafi do sądu. Uprowadzono mój samochód”, mówiła Monika w jednym z nagrań.

Co wydarzyło się tuż przed śmiercią kobiety? Jak wyglądały ostatnie chwile jej życia? 

- Jak przyszłam po pracy to się kłóciła. Jakiś mężczyzna wchodził i wołał po imieniu: „Wpuść mnie”. Potem słyszałam, że się kłócili - usłyszeliśmy.

Co wydarzyło się w Karpaczu?

Monika mieszkała sama. Pół roku temu rozstała się z partnerem.

- Tatuaże, bicepsy… ogólnie mi się nie podobał. Był mętny w oczach, dziwny – mówi matka 34-latki.

- Któregoś razu pojechali do Karpacza. On w tym czasie nagrywał coś na live’a na Youtube. Jak dzieli narkotyki i wciąga nosem. Moja Monika zareagowała. On się zdenerwował, szarpnął ją za rękę i rzucił o ścianę. Moje dziecko zadzwoniło do mnie z Karpacza, z płaczem. Powiedziała: „Mamo, ja się go boję”. Sprawa została zgłoszona, jest obdukcja – opowiada pani Agnieszka. I dodaje: - On w międzyczasie wziął klucze od salonu córki i zabrał jej skrzynkę z oszczędnościami życia. Ich wspólne auto zostało przez niego sprzedane na części.

Mężczyzna znany jest policji. Rok temu sąd skazał go za handel narkotykami na karę pozbawienia wolności. Jednak z powodu jego złego stanu zdrowia sąd odroczył wykonanie orzeczonej kary.

- Mężczyzna w przeszłości został skazany na bezwzględną karę pozbawienia wolności za udział w obrocie środkami odurzającymi i osiągnięcie z nich korzyści majątkowej. Chodzi także o przestępstwa związane z wymuszeniami rozbójniczymi, wymuszanie nieistniejących długów czy zmuszanie do określonego zachowania. Złożył wniosek o odroczenie kary i wstrzymanie wykonania kary. Ten wniosek pozostaje nierozpoznany, dlatego przebywa on na wolności – mówi Aleksandra Marańda z Prokuratury Rejonowej w Turku.

Mężczyzna, przebywając na wolności, publikował w mediach społecznościowych filmiki z zagranicznych wakacji. Stał się podejrzanym także w kolejnych śledztwach.

- W prokuraturze prowadzone jest śledztwo o szereg czynów m.in. z szeroko pojętą przestępczością narkotykową, przestępstwami przeciwko mieniu, życiu i zdrowiu. Dodatkowo mężczyźnie zarzucane jest przestępstwo polegające na przywłaszczeniu pieniędzy i kradzieży z włamaniem, a także posiadanie substancji odurzających – mówi prokurator Aleksandra Marańda.

Mimo skazania na karę bezwzględnego pozbawiania wolności oraz kolejnych zarzutów mężczyzna nadal pozostawał na wolności, mając jedynie dozór policyjny, zakaz opuszczania kraju oraz zbliżania się do osób poszkodowanych, w tym również do Moniki.

- Jak moja Monika poszła pierwszy raz zeznawać do prokuratury na niego, to dziwnym trafem za dwa dni miałam spalone auto. On stosuje metody palenia aut, zastraszania ludzi, haraczy. I policja o tym wie – przekonuje pani Agnieszka.

- Monika kontaktowała się ze mną dwa tygodnie temu. Nie sądzę, by sama popełniła to samobójstwo. Albo ktoś jej w tym pomógł, albo była tak wykończona psychicznie… - mówi chcąca zachować anonimowość. I dodaje: - Ona miała różne plany, opowiadała, że zatrudniła fryzjerkę. W Karpaczu nie tylko została pobita, ale on też jej groził, że ma wycofać zeznania, bo stanie się jej krzywda.

Z nieoficjalnych źródeł dowiedzieliśmy się, że mężczyzna aktualnie przebywa za granicą. Jego obecna partnerka nie chciała z nami rozmawiać.

Osoby, z którymi rozmawialiśmy przypuszczają, że mężczyzna ukrywa się. 

- Może być tak, że jest za granicą, a może być tak że jest w Polsce i sobie wymyślił bajkę, którą rozpuścił. On wszystko robi w białych rękawiczkach - usłyszeliśmy.

Walka o sprawiedliwość

Tuż przed śmiercią Monika nosiła się z zamiarem, by ujawnić obciążające mężczyznę informacje.

- Dzień przed śmiercią pisała mi, że jest tym wszystkim zmęczona, że nie ma sprawiedliwości. Że ona tylko walczyła o sprawiedliwość, że policja w niczym nie pomoże, bo on jest kryty przez policję. Że ona ma na niego dowody. Mówiłam, żeby nie udostępniała tego, bałam się o nią, a ona to chciała udostępnić w mediach społecznościowych. Zrobiła to częściowo – mówi pani Agnieszka.

- Moim celem jest w tej chwili walka o sprawiedliwość dla Moniki, ukaranie winnych. Nie odpuszczę, to jest jak wyrwane z piersi serce – mówi matka zmarłej.

Odcinek 7510 i inne reportaże Uwagi! można oglądać na player.pl

Autor: wg

Reporter: Dorota Pawlak

podziel się:

Pozostałe wiadomości