Z domu dziecka uciekł na ulicę

Tomek ma 17 lat, 145 cm wzrostu i jest sierotą. Pół roku temu został bez swojej zgody i wiedzy przeniesiony z ośrodka szkolno-wychowawczego dla dzieci niepełnosprawnych do zwykłego domu dziecka. Prześladowany przez nowych kolegów uciekł i zamieszkał na ulicy.

Tomek pochodzi z rodziny patologicznej. Ojciec alkoholik, chora matka i siedmioro dzieci żyło w dwupokojowym mieszkaniu na warszawskiej Pradze. Mama Tomka zmarła 10 lat temu, była osobą niepełnosprawną. Większą część życia spędziła na wózku inwalidzkim. Po śmierci matki ojciec coraz więcej pił i znęcał się nad dziećmi. Kilka lat temu wyszedł z domu i ślad po nim zaginął. Dzieci trafiły do domu dziecka. W ośrodku szkolno- wychowawczym Tomek spędził pięć lat. Czuł się tam jak w domu. Był przywiązany do kolegów i wychowawców. Teraz nie ma tam prawa wstępu. Taką decyzję pół roku temu podjęła nowa dyrektor ośrodka. - Tomek trafił na listę chłopców, którzy na stałe idą do domu dziecka. Nikt się go o zdanie nie pytał. Nawet wszystkich swoich rzeczy nie zabrał. Dopiero tam, od wychowawczy dowiedział się, że zostaje w domu dziecka na zawsze – mówi Janusz Wieliczko, były wychowawca Tomka, który nie zgadza się z decyzją dyrekcji. Dyrektor ośrodka nie chciała z nami rozmawiać i wyjaśnić, dlaczego postanowiła przenieść Tomka do innej placówki. Po dwóch miesiącach przebywania w domu dziecka Tomek uciekł. Chłopak wyjaśnia, że nie mógł dłużej znieść szykan kolegów. - Wyzywali mnie, że jestem karzeł, że więcej nie urosnę. Przeklinali mnie, popychali. Pluli na mnie. Grozili mi – opowiada Tomek. Zamieszkał na ulicy. Chodzi po śmietnikach. Zbiera złom i za zarobione pieniądze kupuje najpotrzebniejsze rzeczy. Pomagają mu znajomi. - Dostałem od Tomka sms-a: Panie Januszu jestem głodny. Jadłem wczoraj. Czy może mi pan kupić coś do jedzenia. Ta wiadomość bardzo mnie poruszyła – mówi Janusz Wieliczko. Najbardziej zadziwiający jest fakt, że mimo fatalnej sytuacji Tomek wciąż chodzi do szkoły. Nauczyciele znają jego sytuację. Wiedzą, że śpi poza domem dziecka, ale dyrekcja poza powiadomieniem policji i sądu nie zrobiła nic w sprawie Tomka. Tomek dzięki interwencji UWAGI! znalazł dom. Trafił do ośrodka szkolno-wychowawczego w Lesznie pod Warszawą. Pracują tam jego znajomi wychowawcy. Są tam też koledzy, z którymi spędzał wakacje. - Znając Tomka trudno jest przejść obojętnie obok jego problemu. Chociaż nie miał opieki, nie miał gdzie mieszkać i tak chodził do szkoły. To jest typ człowieka, któremu naprawdę warto pomóc - uważa Adam Klecha ze Specjalnego Ośrodek Szkolno - Wychowawczy w Lesznie.

podziel się:

Pozostałe wiadomości