- Łatwo popaść w demagogię komentując wysokość wydatków rządowych na luksusowe samochody czy telefony mówi dr Robert Gwiazdowski z Centrum im. Adama Smitha. - Oczywiście administracja musi jeździć i rozmawiać także musi, ale każdy menadżer, który zajmuje się analizą kosztów we własnym przedsiębiorstwie wie, że oszczędności w tych dziedzinach można poczynić bardzo duże. Administracja rządowa jest z całą pewnością zbyt rozrzutna. W zeszłym roku ówczesny wicepremier Jerzy Hausner prognozował, że utrzymanie samochodów administracji rządowej w 2004 roku może nas kosztować 86 milionów, a telefonów 40 milionów - łącznie 126 milionów złotych. - Kiedyś przypadkowo spędzałem wakacje w tym samym hotelu, w którym był jeden z polskich premierów – kontynuuje Rober Gwiazdowski. - Przyjechał na prywatny wypoczynek chryslerem voyagerem, borowiki zaś BMW X5. Takie BMW pali gdzieś z 16 litrów jak jedzie łagodnie, a ci z BOR-u łagodnie nie jeżdżą. Ja oczywiście premierowi nie żałuję, bo mam taki sam samochód i to jest pierwsza cecha wspólna dotycząca naszych samochodów. Z tym, że ja swój kupiłem za swoje i jemu po części też kupili za moje pieniądze – i to druga cecha wspólna naszych samochodów. Chciałbym troszeczkę mniej łożyć na samochody premiera. Dużo kosztują nas również budynki finansowane z publicznych pieniędzy. Za lokale biurowe Mazowieckiej Kasy Chorych, dziś Narodowego Funduszu Zdrowia, zapłaciliśmy prawie 17 milionów złotych. Natomiast Zakład Ubezpieczeń Społecznych chce wybudować nową siedzibę za ponad 113 milionów złotych. Planowane powierzchnie biurowe są naprawdę imponujące. - Nie jesteśmy tak bogatym krajem jak inne - dodaje Robert Gwiazdowski. - W związku z powyższym nasi urzędnicy nie powinni jeździć samochodami aż tak drogimi. Naprawdę mogą ograniczyć się do samochodów klasy średniej. To jest populizm, ja wiem. Ale polityk jak rządzi, to często posługuje się hasłami populistycznymi to, dlaczego nie w tym zakresie? Julia Pitera z Transparency International komentuje: - Mam wrażenie, że władza budżetowa w Polsce chyba nie bardzo szanuje nasze pieniądze, nie bardzo liczy się z opinią publiczną. Nawet w krajach o wysokiej demokracji jest jakaś część funkcjonariuszy publicznych, polityków, którzy nie bardzo szanują publiczne pieniądze, ale są zdyscyplinowani świadomością, że jeżeli będą to lekceważenie objawiać nadmierną rozrzutnością, bezczelnością, to zakończy się ich kariera polityczna. U nas jak widać nikt się tym nie przejmuje. Czytaj jeszcze:Prywatne podróże za publiczne pieniądzeUrząd skarbowy kwestionuje lekUrząd skarbowy zabrał samochódRozrzutność polityków