Piotr jako dziecko przeszedł 16 różnych operacji m.in. mózgu. Dzięki nim żyje. Nie potrafi samodzielnie jeść. Odżywiany jest przez specjalne dojście, prosto do żołądka. - Zdaję sobie sprawę, ze mój syn nigdy mnie nie zobaczy, nie przytuli, nie pocałuje i nie powie: mamo - mówi matka chłopca. Pani Mirosława od 20 lat stale opiekuje się synem. - Przez kolejne lata słyszałam, że takie dzieci żyją cztery, siedem, góra 14 lat. Przygotowywano mnie, że Piotruś odejdzie. Tak się nie stało. Rodzina Piotra mieszka we wsi pod Warszawą. Matka chłopca jest tu sołtysem. Jej jedyną pomocą jest córka. Mąż nigdy nie pogodził się z tym, że ma niepełnosprawnego syna. Przez kilka ostatnich dni Piotr miał silne napady epilepsji. Pani Mirosława musiała zabezpieczyć łóżko chłopca siatką, żeby nie wypadł. Sama ratowała syna. W Oddziale Narodowego Funduszu Zdrowia próbowała bezskutecznie dowiedzieć się, który szpital ma obowiązek pomóc jej w krytycznych momentach. Ponieważ Piotr z prawnego punktu widzenia jest osobą dorosłą, teoretycznie nie może zostać przyjęty na specjalistyczny oddział dziecięcy, a tylko taki jest w stanie zapewnić mu odpowiednią opiekę. Matka Piotra wielokrotnie nie miała pieniędzy na leki i środki do pielęgnacji syna. Podjęła jednak trudną decyzję o sprzedaży ziemi i teraz korzysta z tych pieniędzy. - Chciałabym, żeby moje dziecko żyło jak najdłużej, a jeżeli już odchodzi, to żeby odeszło godnie, nie w mękach, nie w cierpieniach, w bólach i krzykach – mówi ze łzami w oczach. - Cieszę się z każdego dnia, z każdej chwili jego życia, chociaż on tak naprawdę nie zna normalnego życia. Przez 20 lat spotkało go tyle cierpienia. Zobacz także:Pomóżmy JasiowiCzy Adrianek musiał urodzić się chory?Upośledzony Patryk