Andżelika Kamienik jest alkoholiczką, ale jest trzeźwa od dwóch lat. Od wyjścia z więzienia ma ograniczone prawa rodzicielskie. Jej półtoraroczny syn Kamil, decyzją sądu, przebywa w rodzinie zastępczej.
Opiekunką chłopca jest jej kuzynka. Między kobietami od miesięcy trwa konflikt. Wzajemnie oskarżają się o niewłaściwe postępowanie z chłopcem. Od pewnego czasu pani Angelika ma utrudniane kontakty z synem.
„Od razu go pokochałam”
- Jak zobaczyłam Kamilka pierwszy raz, to pomyślałam, że jest troszkę takim brzydalkiem, ale od razu go pokochałam. Nie zastanawiałam się tak naprawdę, co czuję, po prostu byłam jego mamą – wspomina kobieta.
- [Będąc w więzieniu – red.] nie wiedziałam, co się stanie dalej z Kamilkiem. Bałam się, że jeśli nie pójdzie gdzieś do naszej rodziny, to już go nigdy nie zobaczę. Że zabiorą go do domu dziecka, zabiorą mi prawa rodzicielskie i nie zobaczę go już naprawdę nigdy, a tak bardzo do niego się przywiązałam – podkreśla pani Angelika.
Na ojca dziecka kobieta nie mogła liczyć, bo ten, jak mówi - nie żyje.
Małe mieszkanie
Pani Angelika uważa, że Kamil w rodzinie zastępczej cierpi.
- Chciałabym, żeby ktoś to dostrzegł, przeczytał skargi. Żeby sprawdził, czy Kamil ma odpowiednie warunki, bo ich nie ma. Nie ma tam jak biegać, nie ma miejsca, nie mają dla niego czasu - przekonuje.
Mieszkanie, w którym przebywa biologiczny syn pani Angeliki, ma 31 m kw.
- W ciemnym pokoju mieszka pan Paweł i pani Katarzyna, to dwójka dorosłych dzieci pani Barbary. W drugim pokoju mieszka pani Barbara z moim synkiem. W kącie jest kojec mojego syna. Jest regał, telewizor, stół i dwa fotele, bardzo mało jest przestrzeni. Można zrobić dwa kroki i wszystko – podkreśla pani Angelika.
Nasza dziennikarka próbowała porozmawiać z rodziną, u której jest chłopiec.
- Pismo idzie do was od naszego adwokata i wszystko będzie wyjaśnione – usłyszała.
„Kamil źle reagował na kontakty”
Kilka dni po naszej wizycie, Katarzyna C. przysłała list. Napisała w nim m.in.: „Kamil źle reagował na kontakty z biologiczną matką, stawał się po nich nerwowy, płaczliwy i zalękniony”.
Dalej Katarzyna C. poinformowała nas także, że aktualne działania pani Angeliki, tj. zarzucanie matce zastępczej niewłaściwego sprawowania opieki i rzekomą próbę kradzieży dziecka, świadczą o ogromnej frustracji kobiety.
Następnie opisała nam kilka mrocznych faktów z życia pani Angeliki, nie zgadzając się jednocześnie na ich publikację w reportażu.
List zakończyła takim oświadczeniem:
„Piszę o tych trudnych wydarzeniach nie po to, aby poniżyć, czy w złym świetle postawić Angelikę, ale ponieważ jest to niezbędne dla uzasadnienia moich obaw o dobro małego Kamilka, któremu Angelika może nie tyle nie zapewnić opieki, co wręcz zrobić krzywdę. Coraz bardziej obawiam się, czy Angelika wbrew postanowieniu sądu sama nie zdecyduje się na porwanie Kamilka”.
Nie wiedząc o liście Katarzyny C., pani Angelika przyznała się naszemu reporterowi do pobytu w więzieniu oraz do tego, że cztery lata temu urodziła córkę, którą straciła.
- Wracałam z córeczką dziewięciodniową od starszej pani, która miała opiekować się Kamilką, ale napiłyśmy się u nich w domu czerwonego wina. Wracając, postawiłam nosidełko z dzieckiem na trawie. Nagle Kamilka się wysunęła, nic się jej nie stało, nie zapłakała. Podleciałam i włożyłam ją do nosidełka. Ale w pewnym momencie wyszła para młodych ludzi i jemu się nie podobało, jak wsadziłam Kamilę do nosidełka. Zadzwonił po policję. Jak przyjechali, to sprawdzili mnie alkomatem. Miałam 1,7 promila – opowiada kobieta. I zaznacza: - Gdybym mogła, zrobiłabym wszystko, żeby Kamilka do mnie wróciła.
Za stworzenie zagrożenia dla zdrowia i życia córki, pani Angelika została prawomocnie skazana na 150 godzin prac społecznych. Straciła też prawa rodzicielskie do dziewczynki.
Dlatego kobieta nie chce teraz stracić syna. Pozbawiona wsparcia od rodziny zastępczej i instytucji powołanych do wspierania rodziców z ograniczonymi prawami do opieki, dopingowana przez sprzyjających jej ludzi, ma zapał i plan, jak odzyskać Kamila.
- Wiemy, że nie jest święta, znamy jej życiorys, ale nie dyskwalifikuje jej to by być matką – słyszymy od mieszkanek warszawskiej Woli, które zainteresowały nas sprawą pani Angeliki.
- Tym bardziej, że ona się resocjalizuje. Wierzę w nią - mówi pani Małgorzata.
Z panią Angeliką poszliśmy do ośrodka pomocy społecznej. Od urzędników dostaliśmy informację, że zainteresują się sytuacją kobiety.
Autor: Uwaga! TVN