Zdjęcia z monitoringu, na których widać, jak Ewa Tylman w towarzystwie kolegi z pracy wraca z imprezy integracyjnej, obiegły całą Polskę. Wiadomo, że kobieta i mężczyzna szli w kierunku mostu świętego Rocha. Co było później, pozostaje niewiadomą. Dziewczyna zniknęła.
Chęć poznania prawdy
Rodzina po zawiadomieniu policji rozpoczęła poszukiwania na własną rękę. Mijały miesiące. - Ale emocje nie opadły i nie wiem, czy kiedykolwiek opadną. Na początku była złość i niedowierzanie. Teraz jest chęć poznania prawdy - opowiadał nam o swoich przeżyciach brat zaginionej kobiety, Piotr Tylman.
Ich ojciec nie chciał nawet słyszeć o scenariuszu, który zakładał śmierć córki. - Dopóki jej nie znajdą, nie pokażą mi jej nieżywej, będę wierzył, że żyje! - mówił Andrzej Tylman.
Bezowocne poszukiwania
Tymczasem osiem dni po zaginięciu kobiety zarzuty zabójstwa postawiono koledze, z którym widziana była po raz ostatni. Mężczyzna został aresztowany. Motywów działania podejrzanego śledczy nie ujawnili. - Czujemy się wykluczeni - nie krył goryczy brat Ewy Tylman.
- Musimy stać z boku i biernie obserwować, co policja zrobi i o czym prokuratura raczy nas poinformować. Każdy byłby niezadowolony, gdyby nie miał dostępu do akt śledztwa. A my nie mieliśmy do nich dostępu od samego początku - argumentował Piotr Tylman.
Ciała kobiety, mimo prowadzonych przez policję i straż poszukiwań, wciąż nie udawało się znaleźć. Rodzina zdecydowała się poprosić o usługi płetwonurków. - Chcieliśmy wspomóc działania policji i prokuratury. Nie mogliśmy siedzieć z założonymi rękoma - argumentował Piotr Tylman. - Dla każdego byłoby ważne, żeby odnaleźć bliską osobę. Godnie się z nią pożegnać, pochować - dodawał.
Inne szczątki
Przy okazji poszukiwań, zleconych przez rodzinę Ewy Tylman, natrafiono na wiele innych ludzkich szczątków. Najpierw znaleziono ludzką rękę. - Widząc ją, od początku byłem przekonany, że to nie jest ręka Ewy - mówił nam brat kobiety. Te przypuszczenia potwierdzili śledczy - kończyna należała do mężczyzny. Nie wiadomo, czy został on poćwiartowany po śmierci, czy jeszcze za życia. - Postępowanie jest w toku - mówi Magdalena Mazur-Prus z prokuratury okręgowej w Poznaniu.
Następnie nurkowie odnaleźli zwłoki kobiety, która najprawdopodobniej popełniła samobójstwo. Potem natrafiono na korpus mężczyzny. Rodzina Ewy Tylman wciąż czekała na przełom. - Myślę, że Ewa nie żyje a jej zwłoki są w rzece. Oczekiwanie na ich odnalezienie jest, jak powolne umieranie - mówił nam kilka tygodni temu brat kobiety.
Przełomowe odkrycie
Ostatnie odkrycie może być końcem tej gehenny. Śledczy są niemal stuprocentowo pewni, że znalezione zwłoki to ciało Ewy Tylman. Po pierwszej sekcji zwłok nie wiedzą jednak jeszcze, dlaczego kobieta zmarła. - Nie udało się ustalić przyczyny zgonu ze względu na to, iż ciało znajdowało się w stanie zaawansowanego gnicia. Nastąpiły zmiany woskowo-tłuszczowe zarówno ciała, jak i narządów wewnętrznych - powiedział prokurator Łukasz Biela. Zlecone zostały następne badania: radiologiczne, histopatologiczne i toksykologiczne.