Tysiące poszkodowanych klientów internetowego kantoru. "To dla nas koszmar"

Co z pieniędzmi klientów internetowego kantoru?
Tysiące poszkodowanych klientów internetowego kantoru
Tysiące poszkodowanych klientów internetowego kantoru wymiany walut. Część osób obawia się, że straciła oszczędności życia. Gdzie są pieniądze klientów? 

Pan Dawid i pani Paulina od kilkunastu lat mieszkają w Holandii, ich marzeniem był powrót do Polski. Kupili działkę, na której chcieli wybudować dom. W tym celu sprzedali swoje mieszkanie w Holandii i zaciągnęli kredyt. Euro o wartości pól miliona złotych przewalutowali w popularnym kantorze internetowym.

- Pieniądze do mnie, na mój polski numer konta, nie wróciły do dzisiaj – denerwuje się pan Dawid.

- To dla nas dramat, koszmar. Odkąd mamy dzieci, staramy się dbać o ich przyszłość. Chcemy by miały w życiu lżej niż mieliśmy my. Ale na tę chwilę, przez to, co nas spotkało w Cinkciarzu nie wiemy jak to dalej będzie, jakie podjąć kroki - dodaje mężczyzna.

Klienci internetowego kantoru nie wiedzą, jak odzyskać pieniądze

Zdezorientowanych klientów, którzy nie wiedzą jak odzyskać swoje pieniądze jest znacznie więcej.

- Przelałem 5 tys. zł. Był to przelew zlecony 10 października do polskiego banku i do dzisiaj nie otrzymałem żadnych środków – mówi pan Michał.

Mężczyzna pracuje za granicą, jest przedsiębiorcą prowadzącym jednoosobową firmę transportową. Kantor zgodnie ze swoim regulaminem powinien przekazać przewalutowane pieniądze w przeciągu 8 godzin.

Jedna z kancelarii otrzymała już około 2 tys. zgłoszeń , ale liczba osób, które czują się poszkodowane może być znacznie większa.

- Cinkciarz i w ogóle grupa Conotoxia chwalili się około 1 mln klientów. I teraz liczba, którą się chwalono, może się też okazać liczbą, która tym razem zadziała na niekorzyść - uważa adwokat Jędrzej Jachira.

Działania Komisji Nadzoru Finansowego

O kłopotach grupy kapitałowej, do której należy wirtualny kantor zrobiło się głośno w październiku, kiedy to Komisja Nadzoru Finansowego zabroniła działalności jednej ze spółek z tej grupy. Właściciel przekonuje, że to właśnie przez decyzję KNF-u firma ma obecnie opóźnienia w przelewach zwrotnych do klientów.

- Ich tłumaczenia są przede wszystkim nielogiczne. Cinkciarz realizuje płatności w bardzo niewielkiej części. Nie wiemy w jakim celu. Być może w celu pokazania, że płynność dalej występuje. Natomiast samo to, że dokonuje tego rodzaju transakcji, jedynie potwierdza, że technicznie jest w stanie zwracać pieniądze, ale być może nie ma z czego - mówi adwokat Jędrzej Jachira.

Decyzja Komisji Nadzoru Finansowego to wynik kontroli. O swoich wnioskach kontrolerzy z KNF powiadomili prokuraturę.

- Główną osią tego biznesu jest internetowa wymiana walut. To nie podlega nadzorowi Komisji Nadzoru Finansowego. Jest to biznes jak każdy inny, można to porównać, na przykład do sklepu internetowego z butami, gdzie ktoś przelewa środki i oczekuje, że dany towar trafi do niego w określonym terminie. Tutaj tym towarem jest po prostu waluta – mówi Jacek Barszczewski z Komisji Nadzoru Finansowego.

- Cinkciarz przy pomocy Conotoxi, która była krajową instytucją płatniczą, a więc już biznesem nadzorowanym przez Komisję Nadzoru Finansowego, jako agent korzystał z usług Conotoxi i w tym wypadku KNF stwierdziła nieprawidłowości w tym podmiocie polegające na tym, że ten podmiot nie zapewnia odpowiedniej ochrony i bezpieczeństwa środków przekazywanych przez klientów. W praktyce chodzi o to, żeby te środki były oddzielone na innych rachunkach niż środki należące do firmy – tłumaczy Jacek Barszczewski.

Co na to przedstawiciele spółki?

Chcieliśmy porozmawiać z przedstawicielami spółki. Główna siedziba firmy znajduje się w Zielonej Górze, dziś nie jest już dostępna dla klientów. Zgodnie z informacją zamieszczoną na drzwiach, biuro zostało zamknięte z powodu rzekomo agresywnej postawy klientów wobec pracowników. Działalność została przeniesiona do innego miejsca.

Założycielem kantoru jest informatyk, który zaczynał swoją działalność od uruchomienia stacjonarnych kantorów wymiany walut.

- Swój pierwszy biznes kantorowy rozpoczął w Zielonej Górze po powrocie z Wielkiej Brytanii, gdzie pracował na budowach. Zajmował się też programowaniem. A później wpadł na pomysł uruchomienia kantoru internetowego, w którego rozkręceniu pomógł mu teść, zielonogórski milioner – opowiada dziennikarz Michał Misiura z Bankier.pl.

Śledztwo w sprawie prowadzi Prokuratura Regionalna w Poznaniu. To na jej zlecenie w październiku do biur kantoru w weszli funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego Policji.

- Istnieje podejrzenie, że osoby, które korzystały z tej usługi, mogły zostać wprowadzone w błąd, co do przeznaczenia środków, które wpłacały na wymianę walut - mówi Anna Marszałek z Prokuratury Regionalnej w Poznaniu.

Wysłaliśmy do spółki prośbę o wypowiedź przed kamerą, otrzymaliśmy informację mailową. To jej fragment:

„Stanowczo zaprzeczamy insynuacjom nt. piramidy finansowej oraz sugestiom, że środki użytkowników były wykorzystywane do inwestycji. Pieniądze klientów nigdy nie były przeznaczane na działania inwestycyjne czy zaspokajanie prywatnych potrzeb. Bezpośrednim powodem obecnej, trudnej sytuacji holdingu jest wymuszenie przez Komisję Nadzoru Finansowego w połowie maja 2024 roku na Conotoxia sp. z o.o. rezygnacji ze współpracy z dotychczasowym agentem – Cinkciarz sp. z o.o., który od lat z sukcesem obsługiwał wpłaty i wypłaty użytkowników. Robimy, co w naszej mocy, aby wywiązać się z zaległości i wyeliminować problemy techniczne jak najszybciej. (…)”.

Brak odpowiedzi ze strony kantoru internetowego?

Pani Magdalena, emerytka z Warszawy, od dwóch miesięcy czeka na swoje 5 tysięcy złotych. Nie wie czy i kiedy otrzyma swoje pieniądze.

- Przestali w ogóle reagować. Przestali odbierać telefony i odpowiadać na maile – podkreśla kobieta. I dodaje: - Siedziałam 3 godziny na infolinii, po czym uzyskałam informację, że są problemy techniczne. Nikt nie jest na tyle naiwny, żeby to kupić. Wiadomo było, że coś niedobrego się dzieje.

- Mój przypadek może nie jest aż tak drastyczny, ale bardzo współczuje ludziom, którzy potracili dorobek życia – mówi pani Magdalena.

- Przelew poszedł 4 listopada. Było to 2200 euro, to dla nas bardzo dużo pieniędzy, bo szło to na spłaty kredytów. Niestety, musieliśmy wziąć dodatkową pożyczkę, żeby spłacić to zadłużenie. Nakręciło nam to tylko spiralę zadłużenia. Frustracja wśród ludzi jest bardzo duża – mówi pani Wioletta.

Z kolei pan Adrian, na co dzień mieszkający w Niemczech, czeka na pól miliona złotych. Jego marzeniem było dokończenie budowę domu, po to sprzedał mieszkanie w Polsce. Dziś nie ma ani mieszkania, ani pieniędzy.

- Jeden przelew był 3, a drugi 4 grudnia. Na stronie, owszem są informacje o tym, że są opóźnienia i że coś się dzieje, natomiast nie ma tego w aplikacji w telefonie, a ja to robiłem przez telefon – tłumaczy mężczyzna. I dodaje: - Wieloletnie, bezproblemowe korzystanie z serwisu powodowało, że człowiek miał zaufanie. Nie za każdym razem i nie wszystko da się sprawdzić.

Część osób wpłaciła pieniądze już po decyzji KNF, nie mając żadnej wiedzy, że firma ma kłopoty.

- Państwo nie ma żadnej kontroli nad takimi biznesami. A to w jakiś sposób powinno być kontrolowane – uważa pani Magdalena.

- Strasznie to znosimy. Przychodzi wieczór, dzieci idą spać, a ja po prostu płaczę. Nie mogę spać - przyznaje pani Paulina.

Prokuratura zablokowała już ponad 300 rachunków bankowych internetowego kantoru, prowadzonych w różnych bankach. Z kolei właściciele kantoru złożyli zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez grupę pracowników Komisji Nadzoru Finansowego oraz prezesa jednego z banków.

podziel się:

Pozostałe wiadomości